Różowa skóra vintage!

Autor: Miss Ferreira

Przybywam dziś do Was z refleksją, że człowiek może postanawiać sobie różne rzeczy, trwać w nich i nagle słaba silna wola wyłania się z cienia, chwyta za gardło i kij z naszymi postanowieniami
Doświadczyłam tego zaledwie dwa tygodnie temu, tkwiąc w postanowieniu wstrzemięźliwości zakupowej, wszak wszystko mam, a nawet nieco ponadto.
Tymczasem zupełnie niespodziewanie trafiła mnie strzała konfekcyjnego amora. Stało się to pewnego poranka, kiedy nieśmiałe jeszcze słońce kładło się miękkimi promieniami na bieszczadzkich połoninach. Zobaczyłam wtedy ją, Anię. Z nonszalancją strzepywała papierosowy dym, tworzący nad jej głową tytoniową aureolę. I miała na sobie kurtkę. Kurtkę, którą ogarnięta nagłym pożądaniem, zapragnęłam z niej zerwać i założyć na siebie wielokrotnie!
Była to wysłużona, za duża, zielona skóra. Idealna. To znaczy, byłaby idealna, gdyby należała do mnie. Patrzyłam, jak kurtka luźno spowija ciało Ani, jak są jednością i czułam z całą mocą, że to ja powinnam stanowić zawartość kurtki! To moje miękkie rozgrzane ciało powinno ją wypełniać.
Nie mając nic do stracenia, zaproponowałam Ani, czy nie zechciałaby oddać mi skóry.
Miałam jednak świadomość, że nie mógł być to dla niej interes życia. I faktycznie – nie skorzystała z tej wątpliwej okazji.
Z rezygnacją odpaliłam więc mojego konfekcyjnego Tindera, czyli Vinted.
Ile ubrań przeleciało mi tamtej nocy przed oczyma, nie zliczę! Dotarłam do najciemniejszych zakamarków Vinted i nic. NIC.
Znikąd idealnej zielonej oversizowej skóry zmęczonej życiem.
Jedną jedyniutką na całym świecie mała ona, Ania.
Do poszukiwań zaangażowałam przyjaciółki i nawet kolegów. Pomagali mi bezinteresownie, wpisując coraz to nowe hasła, wymyślając kolejne błędy ortograficzne „źlona skura wintydż”.
Wszystko na marne.
Złożyliśmy broń, dumając, jak odzyskamy te cenne chwile życia, stracone na Vinted.
Majówka w Bieszczadach dobiegła końca. Nadal byłam owładnięta myślą o kurtce, nawiedzała mnie we śnie i na jawie. Czasem nawet szłam ją założyć i przypominałam sobie wtedy, że nie mam jej! Że nie mam jej tak bardzo, jak można czegoś nie mieć.
Tego dnia, gdy dzień ledwie wstał, szłam pewnym krokiem przez miejski skwerek, gdy nagle ujrzałam na ławce włóczęgę. Dogorywał jeszcze, zmęczony wczorajszym dniem, jeszcze dopijał wietrzejące piwo. Tępo patrzył przed siebie, wzrok miał zasnuty procentami.
I wtedy do mnie dotarło, że nie tylko Ania miała taką kurtkę. Że na świecie były aż dwie. I ta druga otulała ciało włóczęgi ze skwerku…

Wobec tego pocieszyłam różową skórą vintage. Może nawet bardziej do mnie pasuje niż zielona, kto wie. Przyjechała do mnie z samego Wilna, pachnącą starością, poezją, Inwokacją.
Koleżanka, patrząc na nią, powiedziała „tak naprawdę jest okropna, ale tobie będzie bardzo pasować”.
I z tym mottem na dziś Was zostawiam. Noście choćby straszne urania, byleby były Wasze.

PS W najbliższą niedzielę o 17.00 na Ogrodowej 10/6 poprowadzę warsztaty modowe z Agnieszką i Kingą. Gdybyście mieli ochotę dołączyć, zapraszam.  Koszt 50zł. Zapisy: ogrodowalublin@gmail.com

Podobne posty

4 komentarze

Carmen 18 maja, 2023 - 1:50 pm

Nie mając nic do stracenia, zaproponuję Ci , czy nie zechciałabyś oddać mi skóry?
Mam jednak świadomość, że nie może być to dla Ciebie interes życia 😉

Skóra jest okropnie piękna a Ty wyglądasz cudnie!
Gratuluje i niech Wam będzie dobrze razem!
Pozdrawiam!!

Odpowiedź
Namysłowska 3 19 maja, 2023 - 4:38 am

Nom…naprawdę jest wstrętna. Idealnie w niej wyglądasz. I jakoś nie bardzo w tej zielonej Cię widzę. Nawet jeśli miałaby to być zieleń majowego lasu.

Odpowiedź
tośka 23 maja, 2023 - 7:02 am

Absolutnie CU-DO-WNA.

Odpowiedź
A 23 maja, 2023 - 8:44 am

Kurtka średnio mnie interesuje ale daję wielki kciuk w górę za nowe wpisy. Zrezygnowałam z Instagrama i tęsknię za blogami

Odpowiedź

Napisz komentarz