Dom opustoszał, zostaliśmy z Panem Lolentym sami.
Zbynio i Ąfel poszły do przedszkola dzierżąc w dłoniach worki z milionami pytań i absurdalnych kwestii spornych, jak choćby wątpliwości dotyczące obywatelstwa ich najmłodszego brata. Czy on jest Polakiem? Najwyraźniej tak, bo nie rozumie portugalskiego.
Dylematy modowe: czy Tamara jest blogerką czy fashionelką?
Pierwsze dylematy natury filozoficznej: dlaczego małżeństwa nie umierają parami?… I kwestie moralne: w jakich krajach je się kangury i dlaczego?
Z Panem Lolentym rozumiemy się bez słów. Głównie dlatego, że zasób jego wokabularza jest niezwykle ubogi. „Mama”, „tata” i „dżizys” po prostu nie wystarczą żeby sformułować jakieś niedorzeczne pytanie godne starszych sióstr.
Posługujemy się więc słownikiem złożonym z gestów. Z większości naszych konwersacji wynika, że strasznie się lubimy i jest niezwykle cukierkowo. Kiedy już się nagadamy i zaczyna nam brakować tematów, wytarmoszony Lolenty udaje się na drzemkę, którą ze względu na długość nazwałabym raczej „drzemą”.
I wtedy zapada cisza absolutna.
Smakuję tę ciszę, jak najlepszy deser. Odkurzam pamięć i nagle przypominam sobie, że kiedyś lubiłam jesień! Jesień pachnącą kawą i dobrą książką. Kiedy nawet deszcz pukający do drzwi wydaje się miłym gościem. Kiedy można pozwolić sobie na luksus nostalgii i dekadencji…
Lolka zamieniam na Mankella, słoneczny dzień na jesienną noc, Polskę na Szwecję, idyllę na thriller.
I jeśli mam wtedy jakiekolwiek wyrzuty sumienia, to tylko takie że nie mam żadnych…
ps Za moje przydymione oczy odpowiada Maya OCZYwiście.
top – Nife | spodnie – Cubus | bolerko – vintage | kopertówka – Rrench Connection | naszyjnik – House of Mima | szpilki – allegro
http://misscferreira.blogspot.com/2013/10/na-szaro-i-w-kratke.html