Doprawdy, nieraz zastanawiam się co miałby do powiedzenia dr Freud analizując moją garderobę. Zapewne uznałby, że jestem stylistycznie niezrównoważona. Co gorsza – musiałabym przyznać mu rację.
Osobiście uważam, że ostatnimi czasy cofam się nieco w stylistycznym rozwoju. Najbliżej mi do kloszarda/lumpa, ale miewam nastroje na bycie elegantką, jak chociażby tu. Zatrważająco często jednak stawiam na Sherlocka lub, jak chociażby dziś, Dulską. Być może dlatego dzieci pytają czemu wyglądam bezdomnie lub czemu chodzę po ulicy w szlafroku?
Diagnoza – to nie rozdwojenie stylistycznej jaźni, to rozmnożenie jaźni, stylistyczna osobowość wielobiegunowa.
Jedno jest pewne – z wiekiem przychodzi apetyt na wygodę. Mój prywatny archipelag wysokich obcasów pokrył się ostatnio kurzem. Co więcej – mam wrażenie, że szpilką opiewjącą na więcej niż 7 centymetrów, mogę się co najwyżej palnąć w łeb. Z roku na rok schodzę na ziemię coraz niżej.
Doskonale pamiętam, jak kilka lat temu „chorowałam” na torbę Hermes Birkin. Rzadko choruję na rzeczy, jestem na nie bardzo odporna. Ta torba mnie prześladowała, a wraz z nią myśl, że nawet gdybym kiedyś znalazła się w sytuacji, w której kilkadziesiąt tysięcy wydane na torbę, nie zrujnuje mojego domowego budżetu, to sumienie i tak nigdy nie pozwoli mi szarpnąć się na coś co jest gadżetem tylko do wyglądania.
No i wyobraźcie sobie, że ostatnio znalazłam wyobrny odpowiednik torby Hermes Birkin! Była zdecydowanie tańsza, bo kosztowała 30 zeta czyli co najmiej 2000 razy mniej niż Birkin, moim zdaniem się opłaca! Co więcej, torba jest płócienna, a nie z jakiejś tam skóry i jest na niej napis „art. spożywcze”, o ile się nie mylę w ofercie Hermesa w ogóle nie ma torby z tak zabawnym napisem. Więc po prostu nie do końca rozumiem za co się u nich tyle płaci.
Zapytacie teraz, no dobra dobra, tak piszesz, ale no blogu zazwyczaj francja elegancja, obcasiki i te sprawy. Zatem powiem Wam coś w sekrecie – na blogu wyglądam tak, jakbym chciała wyglądać, w życiu nie jest już tak kolorowo. Ale kilka razy miesiącu jestem elegantką i wtedy mówię do M. „chodź pstrykniemy foty”.
Natomiast jeśli spotkacie na placu zabaw matkę w bomberze, podartych spodniach, bluzie po grubym kuzynie i kapturze naciągniętym na oczy – to z pewnością będę ja. I wcale nie musicie się mnie wtedy bać – tylko wyglądam strasznie. Pod kapturem kryje się miła i sypmpatyczna osoba, która tylko czasem trąci Gargamelem, Cruellą de Mon, Babą Jagą czy Wilkiem. Pozostały 1% jestem non stop Mamusią Muminków.
Dzisiaj zaś, swoją „dulskość” uszlachetniłam obcasem, równo 7 centymetrów.
Zdjęcia wykonane aparatem Olympus PEN E-PL7
płaszcz – lumpeks (h&m) | dżinsy – f&f | torba – Paulina Schaedel | czółenka – Mango % | zegarek – DW | okulary – Stradivarius