FERREIRA POLECA, NAJLEPSZE SPOSOBY NA WZMOCNIENIE ODPORNOŚCI DZIECI.

Autor: Miss Ferreira

Kiedyś powiedziałam Wam, że macierzyństwo to nieustająca chęć podpalenia się i wyskoczenia przez okno, przed realizacją której powstrzymuje cię widmo tęsknoty za dziećmi.
Nadal podtrzymuję tę definicję. Nie ma w przyrodzie drugiego tak słodko gorzkiego duetu.
Kiedy tylko zdenerwuję się na dzieci i zapełnię nimi kąty w domu, natychmiast mi ich żal i chcę je przytulić! Kiedy tylko zasną (czasem czekam na to cały dzień), patrzę na ich spokojne buźki i mam ochotę obudzić je i powiedzieć jak bardzo je kocham. Kiedy Lolek przynosi moje połamane raybany, chcę go uszczypnąć i wyściskać jednocześnie.
Są chwile, kiedy marzę żeby zamknąć to moje trio w klatce, po minucie jestem już z nimi w tej klatce, po dwóch żałuję swojej decyzji i tak w kółko!
Drodzy Państwo, tak w skrócie wygląda sromotny słodki los macierzyński.

Jesień i zimę sprzed dwóch lat wspominam, jako najcięższy okres w moim życiu.
Właśnie urodził się Lolek, a Marynia poszła do przedszkola. Przyniosła z niego mnóstwo wrażeń i taką ilość zarazków, że starczyłoby dla całego globu.
Myślałam, że oszaleję. Moje dziecko, dotychczas okaz zdrowia, nie przestawało chorować. Czego Zbynio nie dochorował, dokończył po nim Ąfel, czego Ąfel nie dochorował odchorwał Lolek. Kiedy już pochorowali, Zbynio przynosił z przedszkola świeżą dawkę bakcyli. I znowu – czego Zbynio nie dochorował, dokończył Ąfel… itd.
Pamiętam, jak łapczywie chwytałam sekundy niespokojnego snu, po to tylko żeby z błogich objęć Morfeusza wyrwała mnie kolejna erupcja kaszlowego wulkanu.
Nie sądziłam, że można płakać ze zmęczenia, nie przypuszczałam, że moim obsesyjnym marzeniem stanie się kilka godzin nieprzerwanego snu.

Kiedy skończyła się zima, a wraz z nią kaszlowy pomór, postanowiłam NIGDY WIĘCEJ!!
Przekopałam internet, przepytałam lekarzy. Nieufnie podchodzę do wszelkich dodatkowych szczepionek, nienawidzę faszerować siebie i dzieci chemią, tą pochodzenia farmaceutycznego już całkiem.
Być może się zdziwicie, ale postawiłam na syrop z czosnku, syrop z cebuli i tran.
Zaczęłam dzieciom podawać wszystko jeszcze w sierpniu żeby wzmocnić ich odporność.
Byłam tak zachwycona efektami, że obdzwaniałam koleżanki, informując o moim odkryciu.
W mojej lodówce może nie być nic do jedzenia, ale zawsze znajdziecie: światło, syrop z cebuli, syrop z czosnku i tran.

Syrop z cebuli (robię go wg TEGO przepisu) – działa bakteriobójczo i przeciwinfekcyjnie, wspomaga układ immunologiczny, ma zbawienny wpływ na drogi oddechowe.

Syrop z czosnku (przepis TU) – jest naturalnym antybiotykiem, działa wirusobójczo, bakteriobójczo i grzybobójczo.

Tran – tłuszcz otrzymywany z ryb i ssaków morskich. Zawiera nienasycone kwasy tłuszczowe, witaminy A,D i E. Wspomaga pracę mózgu, prawidłowy wzrost, rozwój kości i odporność.

Nie wyobrażam sobie sezonu jesienno-zimowego bez tego trio.
Teraz jest też dostępny nowy tran od marki Vibovit – to olej z wątroby dorsza o przyjemnym cytrynowym smaku dla dzieci od trzeciego roku życia.
Wy też możecie wypróbować Vibovit Tran Norweski – 30 pierwszych osób, które wypełni formularz w APLIKACJI DOSTĘPNEJ TU otrzyma butelkę tranu.

Jestem ciekawa czy Wy macie jakieś sprawdzone sposoby na wzmocnienie odporności?


*Wpis sponsorowany, powstał przy współpracy z marką Vibovit.

Podobne posty

Napisz komentarz