Kiedy ktoś odwiedza nas po raz pierwszy, tłumaczę, że to taki dom „zaraz za brzozowym zagajnikiem”. Mięknie mi wtedy serce. Staję się Sarą z Brzozowego Zagajnika. To prawie jak Ania z Zielonego Wzgórza.
– Nie macie pojęcia, jak my wam tych brzóz zazdrościmy – powtarza nieustannie sąsiadka.
Ale brzozy nie są nasze.
Owszem wdzierają się na nasz teren gałęziami, rozsypują tu tysiące liści, ale dzieli nas bezduszna siatka ogrodzenia.
Czasem truchleję na myśl o tym, że ktoś kupi działkę z naszym zagajnikiem i wytnie nam brzozy.
Zaraz jednak przychodzi w roli pocieszycielki ta naiwna refleksja, że nie skądże, wszak nikt nie jest aż tak podły.
Nieraz mówię, że tam, wśród tych gibkich gałęzi mieszka moja wena. Na brzozy patrzę, kiedy piszę i jak słowo daję, czasem zamiast liści, spadają z drzew słowa.
Jako dziecko miałam pewność, że drzewa czują i wiedzą więcej, niż my ludzie podejrzewamy.
Fascynowały mnie drzewa ożywające w bajkach i filmach. Zresztą do dziś kocham ten motyw i więcej łez wylałam nad śmiercią Groota ze Strażników Galaktyki niż Jacka z Titanica (przepraszam!).
Również moje dzieci mają w sercu jakąś osobną komorę na drzewa. Kiedy kilka lat temu w pobliżu Lublina budowano obwodnicę, na widok karczowanych terenów, reagowały prawdziwą histerią. Marynia płakała tak bardzo, że jadąc do moich rodziców, wybieraliśmy inną drogę, żeby dzieci nie musiały oglądać masakry drzew.
A kiedy w książce Sekretne życie drzew wyczytałam, że te czują i pamiętają, uznałam, że będzie moja najpilniej strzeżona przed dziećmi tajemnica życiowa.
W Tygodniku Powszechnym z przełomu kwietnia i maja jest artykuł „My w objęciach drzew” Adama Robińskiego. Bardzo rozczulił mnie fragment o tym, że drzewa nie lubią samotności i lepiej im w tłoku. Nagle wszystko nabrało sensu.
Na moich polach, w zupełnej samotności rośnie lipa. Jeszcze niedawno bym powiedziała, że sprawia wrażenie smutnej, ale dziś już wiem, że pewnie jest smutna.
Ciężko się do niej dostać. W zimie otoczona jest połaciami błota i śniegu, wiosną wschodzącymi roślinami. Nikt nie posadzi obok niej koleżanki lipy do plotek.
Kto wie, jak długo będzie taka samotna? Może przedrę się do niej przez to pole i powiem jej, jak bardzo ją lubię, że jest piękna, że robię jej zdjęcia, że na Instagramie ma naprawdę sporą ilość lajków?
Drzewo nie weźmie mnie za wariata, najwyżej zrobią to ludzie.
W 2013 roku w Melbourne przypisano wszystkim drzewom adresy mejlowe. Chodziło o to, żeby łatwo można było zgłosić problemy z nimi związane. Tymczasem zaczęły przychodzić listy miłosne! Do wiązu nr I 022 165:
„Mam nadzieję, że lubisz życie na St. Mary’s. Mnie się tu zwykle podoba. Niedługo mam egzaminy i powinienem się uczyć. Ty nie zdajesz egzaminów, bo jesteś drzewem. Nie mamy zbyt wielu wspólnych tematów do rozmowy, bo niewiele nas łączy, w końcu jesteś drzewem. Ale cieszę się, że jesteśmy w tym wszystkim razem”.*
Pomyślałam więc, że i ja naskrobię kilka słów do moich drzew.
Kochane Drzewa!
Dziękuję Wam za Wasz spokój i poczucie bezpieczeństwa, jakie mi dajecie.
Że nigdy nie odmawiacie mi wycieczek do lasu i że mogłam w Waszych gałęziach ulokować swoją wenę.
Wspominajcie mnie dobrze, kiedy mnie już nie będzie.
Sara (rodzaj ssaka bezczelnego naczelnego z rodziny człowiekowatych)
* Adam Robiński, My w objęciach drzew, „Tygodnik Powszechny” 28 IV-5 V 2019
9 komentarzy
Sara, wsadz sobie kilkanaście drzewek mną podwórku. Ja z pięc lat temu wsadziłam kilka brzózek, zeby dawały cień na piaskownice i teraz zamiast piaskownicy postawiliśmy tam huśtawkę. Brzozy są ogromne. Naprawdę – podziałaj teraz a za kilka lat będziesz miała swój zagajnik.
Będziemy sadzić drzewa, działaka jest obecnie całkiem zaorana, musimy przywieźć trochę lepszej ziemi itd, jest plan, żeby posadzić mnóstwo drzew 🙂
Saro! Proszę, posadź brzozy po swojej stronie siatki! :)) Drzewom będzie weselej. Moze mogłabyś zostać Sarą z Brzozowego Lasu! 😉
Strasznie to przykre! W moim lesie z dzieciństwa też wycinają. Zasmuca i szokuje też fakt, że wszędzie zostawiamy taki syf. Jak tak po prostu można ciepnąć pod nogi flaszkę czy opakowanie po ciastkach… Im głębiej się wejdzie do lasu, tym czyściej.
Taka porcyjka banałów, sorki.
Pozdrawiam:)
Pięknie napisane ?
Dziś myślałam o tym jak bardzo kocham drzewa, jak dobrze mi w ich cieniu i towarzystwie 🙂 jak są piękne. A tu taki wpis…. najbardziej uwielbiam brzozy…
No fajny sobie tarasik wystrugaliście
Brzozy są cudowne! Ale nie wszyscy tak myślą… Kiedy kupiłam działkę w Motyczu z lasem brzozowym ludzie pukali się w czoło… „Wytnij to” – krzyczeli. „To są chwasty a nie drzewa”- mówili. Kiedy wycinaliśmy kilka drzew aby zmieścił się dom, płakałam jak bóbr. Mąż mnie pocieszał – ” Masz ich jeszcze ze sto!”. Ale ja kocham każde drzewo, które jest na naszej działce. I dosadzam kolejne… Mam tu raj na ziemi. Pozdrawiam
Masakra!