MIRROR MIRROR ON THE WALL…

Autor: Miss Ferreira


Jeżeli zajrzycie na mój instagram czy też facebooka, zobaczycie, że poza kilkoma wyjątkami, próżno szukać tam zdjęć pt #selfie. Bynajmniej nie dlatego, że „o jaka to ja jestem niepróżna, niepusta, zrównoważona psychicznie i też nie jestem narcyzem”. Jestem człowiekiem, co gorsza blogerką (!), a zatem próżność jest silnie wpisana w moją naturę, jestem narcyzem, a bywam nawet Różą z Małego Księcia.
Do każdego wpisu wybieram najładniejsze zdjęcia. Są takie, na których mam uroczą twarz, jednakże nieakceptowalne nogi, takie gdzie mam nogi do nieba i twarz Małego Głoda, są też takie które mogę spokojnie słać na casting do Władcy Pierścieni – na jednych wyglądam, jak ork, na innych zaś jak królowa elfów. Sami wiecie, jak jest.
Niezmiennie jednak źle wyglądam w lustrach. Jest to widok, którego po prostu nie ma sensu uwieczniać.
Początkowo łudziłam się, że to kwestia luster, ale czy każde lustro to krzywe zwierciadło?
W domu, z którego niedawno się wyprowadziłam, był w ogóle lustrzany problem. Największe z luster znajdowało się na drzwiach od szafy. Było ok, problem jednak polegał na tym, że można było od niego odejść najdalej na pięć centymetrów. Tak mała perspektywa nikomu nie służy. Wskakiwałam więc na łóżko, żeby poszerzyć horyzonty. Oczywiście boso. Pozbawiona zaś dziesięciu centymetrów szpilek nie mogłam ocenić się obiektywnie.
Biegłam zatem do salonu, gdzie nad sofą dumnie wisiało istne zwierciadło. Tyleż piękne co ciężkie.
Chcąc ocenić sylwetkę dłuższą o obcasy, musiałam zdjąć lustro zachowując wszelkie zasady BHP, czyli tak żeby nie spadło krusząc się w drobny mak, po drodze obcinając mi stopy zdobne w urocze pantofelki.
Kiedy misja kończyła się powodzeniem, mogłam wreszcie ocenić swoją sylwetkę, tym razem krótszą jedynie o głowę. Ale wiadomo, że dwojga złego, lepiej nie mieć głowy niż nie mieć szpilek.
Jeśli sylwetka zasługiwała na akceptację, szłam do łazienki ocenić czerep.
Taka wiecie, układanka – nogi musiałam dopasować do tułowia, a potem głowę do całości.
Z radością więc przyjęłam informację, że mój nowy dom obfity jest w lustra. Okazały się jednak nie być dla mnie łaskawe. W jednym jestem przysadzista, w drugim pałąkowata, znowu w innym mizerna, w odbiciu w łazience zaś wyglądam po prostu szpetnie i nie ma na to lekarstwa.

Kończę z lustrami, kupię sobie witrynę sklepową.




sukienka – Unisono | marynarka – Mosquito | szpilki – Stradivarius | torebka – Paulina Schaedel | zegarek – Apart Elixa
FACEBOOK | INSTAGRAM

Podobne posty

Napisz komentarz