To chyba pierwsze lato odkąd prowadzę bloga, kiedy nie pojawił się żaden wpis modowy.
Nie mam pojęcia dlaczego, ale ostatnio, kiedy wybieraliśmy się na miasto, miałam ogromną potrzebę wystrojenia się jak ten szczur na otwarcie kanału. Napisałam do przyjaciółki, że idę w kusej kiecce, bo sorry, ale zaczynam powoli porastać sianem.
I to jest zasadniczo odpowiedź na pytanie, dlaczego mało u mnie wpisów modowych. Ponieważ kochani, tak się z tą wsią zjednoczyłam, że na co dzień bliżej mi do słomianego stracha na wróble.
Jak tylko chcę zadać szyku w jakieś gustownej sukience, od razu się okazuje, że trzeba wyrwać jakieś chwasty, przesadzić jakieś kwiatki, przybić jakiegoś gwoździa. Wskakuję zatem w swoje dresowe szorty z bogatym życiorysem brudnych robót i nie ma czego fotografować.
Obiecuję poprawę. Sobie i Wam. Wszak od tego blog się zaczął, że pokazywałam Wam wydumane stylówki na piedestale obcasów i wszyscy się łapali za głowę, jak ja w tych obcasach z wózkiem i dziećmi?!
Moim zdaniem obcasy najlepiej sprawdzają się w towarzystwie wózka, który pełni funkcję chodzika, serio. Inna sprawa jest taka, że faktycznie, gdy byłam bardzo młodą matką, to starałam się na co dzień wyglądać jak petarda (dziś widzę, że niekiedy bardzo dosłownie). Chyba po prostu pomagało mi to przetrwać w tych okopach z pieluch.
Wyobraźcie więc sobie, że te same dzieci, które dziesięć lat temu uspokajałam biszkoptami, żeby mi pozwoliły zrobić sobie kilka zdjęć na bloga SAMOWYZWALACZEM, dziś zabieram ze sobą na zakupy ubraniowe w charakterze doradców. Dlaczego?
Bo nikt nie ma takiego oka jak oni i nikt nie umie być tak bezboleśnie szczery.
Dosłownie kilka dni temu robiłyśmy z córką zakupy. Co prawda na wyprawkę nie przeszkodziło mi to jednak wskoczyć na moment do przymierzalni.
– I jak? – zapytałam entuzjastycznie, odsłaniając kotarę i prężąc pierś do przodu.
– Yyyy – wyjąkało moje dziecko z zakłopotaniem.
– Mów szczerze, taką mamy umowę.
– Nie no mamo, dziwnie, jakoś tak jakbyś była za dorosła na te ubrania.
Skinęłam głową i w tej samej sekundzie zobaczyłam się powtórnie w lustrze. Dojrzała kobieta opakowana w różową mini z infantylnymi guziczkami do tego crop top, odsłaniający niemal wszystko od pasa w górę. Parsknęłam. Co ja sobie kuźwa myślałam jeszcze pięć minut temu? Nie miałam pojęcia, ale wyglądało to tak, jakbym chciała się przebrać za pięcioletnią bratanicę.
Inaczej natomiast było z pomarańczową sukienką ze zdjęć. Nieśmiało patrzyła na mnie z wieszaka.
– Mamo, weź, przymierz, przecież widzę, jak ci się podoba – zachęciła mnie córka.
– Myślisz? – zawahałam się – ten kolor, to chyba nie dla mnie taki pomarańcz…
– Przymierz mamo!
Po chwili stałam przed nią w pomarańczowej sukience, speszona nieco kolorem i fasonem.
Mamo! Musisz ją kupić, wyglądasz suuuper! – usłyszałam i nagle zobaczyłam się oczami córki. Miała rację. Wyglądałam super.
Tylko ja w głowie miałam jakieś durne myśli, że tu za płasko, tam niewystarczająco, bla bla.
Postanowiłam wobec tego widzieć siebie jej oczyma.
Tak oto biegam tu przed Wami na zdjęciach w jednej z ulubionych sukienek sezonu (Reserved).
Do tego torba, którą uwielbiam, noszę w niej całe uniwersum z ziemniakami, serio (Daag kolekcja LGS).
Ukochane sandały, kupione wiele lat temu w CCC za grosze, nadal służą.
No i wielka dżinsowa kurtka, która nie dostała szansy, żeby zapozować. W każdym razie to zdobycz z Vinted.
3 komentarze
Hej przymierzałam tą sukienkę i miałam takie same myśli i nie odważyłam się, odłożyłam sukienkę. Teraz patrzę na Twoje zdjęcia i widzę piękną seksowną kobietę i wiem że muszę być bardziej odważa. Wielkie dzięki za inspiracje. Pozdrawiam
Niestety zdjęcia w archiwalnych wpisach się nie wyświetlają – wielka szkoda! Czy da się to jakoś naprawić? Pozdrawiam serdecznie.
Hej Dorota, masz na myśli te baaardzo stare wpisy? Jeśli tak, to niestety nie da się tego naprawić, bo kiedyś zdjęcia się wgrywało przez specjalną platformę. Niestety już jej nie ma, więc zdjecia też zniknęły. I oczywiście mogłabym wgrać je ręcznie na wordpressa, ale nie mam ich, bo straciliśmy tysiące zdjęć w wyniku uszkodzenia dysku 🙁