PANI SARO! ŻARTY SIĘ SKOŃCZYŁY.

Autor: Miss Ferreira

Pamiętam jak kiedyś podczas prelekcji na Blog Forum Gdańsk Natalia Hatalska powiedziała o sobie, że jest człowiekiem linijką. Miała na myśli swoją uporządkowaną naturę. Zakochałam się w tym stwierdzeniu. Tym bardziej że akurat ja jestem człowiekiem bryłą nieregularną i nie ma linijki, która byłaby w stanie zmierzyć moje parametry. Ślizgam się bez ładu i składu po torowisku moich obowiązków.
Oczywiście to nie jest tak, że moje życie to jeden wielki sajgon. Nic z tych rzeczy. Mam porządek w domu. Sprawnie radzę sobie z korespondencją. Jeśli za coś się biorę, to musi to być zrobione, najlepiej jak się da. Podobno świetnie się ze mną współpracuje.
Jednak gdybym musiała wskazać najważniejszą osobę w moim życiu, to z dużym prawdopodobieństwem padłoby na księgową, bez której zginęłabym marnie i od dawna gniłabym w więzieniu za oszustwa podatkowe, dokonane w pełnej nieświadomości, wynikające z mojej bałaganiarskiej natury.
Kiedy w tym roku dostąpiłam namaszczenia VATem, stając się Vatowcem Er, moja ukochana pani księgowa spojrzała na mnie świdrującym, srogim wzrokiem i rzekła:
– Pani Saro. Od tej chwili żarty się skończyły.
Poczułam jak pieczęć dorosłości wypala piętno na mojej bałaganiarskiej duszy.

Moje życie to nieustanny spór z moją wewnętrzną Scarlett O’Harą, która o poranku szepcze mi słodkim głosem na uszko: „pierdolnijmy tym wszystkim! Będziemy się martwić jutro!”
A moim największym życiowym osiągnięciem jest to, że ja jej nieustannie odpowiadam: „weź się Scarlett sama pierdolnij!”.
Jestem zorganizowana, efektywna, zdyscyplinowana, odpowiedzialna i to wszystko są moje nabyte, wypracowane w pocie czoła cechy. Muszę trzymać je na bardzo krótkiej smyczy.
Bez tego nigdy w życiu nie byłabym w stanie prowadzić bloga, w którym największym wyzwaniem jest bycie wobec siebie wymagającym szefem.

Ostatnio czytałam fantastyczną rozmowę z Markiem Kamińskim i Leszkiem Cichym w książce „Przesuń granice. Człowiek wobec wyzwania”.
Kamiński opowiadał o tym, że kiedy jest w Polsce, w ciepłym domu, nie grożą mu odmrożenia i śmierć, potrafi obudzić się rano bez siły do działania, zdołowany i niechętny wszystkiemu, co go otacza.
Co ciekawe – to uczucie nigdy nie towarzyszy mu podczas wypraw.
Wysnuwa na ten temat interesującą teorię, o ile dobrze pamiętam – popartą naukowymi badaniami, że organizm ludzki mnóstwo energii zużywa na planowanie. Kiedy budzimy się rano i nie wiemy do końca, co z dniem zrobić – począwszy od zupełnych drobiazgów, co założyć, co zjeść, czy jechać samochodem, czy autobusem, po dezorganizację w miejscu pracy, jesteśmy zmęczeni, zanim dzień się na dobre rozkręci.
Podczas wyprawy na bieguny każda minuta dnia Marka Kamińskiego była starannie zaplanowana.
Pobudka. Wstawienie wody na herbatę. Dwie minuty porannej toalety. Pięć minut czytania z herbatą. Dziesięć minut na prowadzenie dziennika. Zwiniecie obozu. Tyle i tyle godzin marszu. Itd.
Tę dyscyplinę wyprawową postanowił przenieść na normalne życie. Oczywiście nie w tak rygorystycznej formie. Po prostu stara się, żeby każdy jego dzień trzymał się jakiegoś planu.
Spodobało mi się to bardzo. Uznałam, że ta teoria pasuje do mojej bałaganiarskiej natury i wzięłam jego rady do serca.
Wieczorami zobaczycie mnie robiącą listę obowiązków na następny dzień. I faktycznie – tych dni, kiedy nie mam siły na nic, ubyło. Ta lista to często zupełne pierdoły „zrobić pranie, sparować skarpety, kupić mleko” itp.
Przeczytałam też kiedyś, że jeśli coś zapiszemy, to jest o wiele większa szansa, że to zrobimy. W moim przypadku to faktycznie tak działa.
No i jest coś jeszcze – niewiele rzeczy daje mi taką satysfakcję jak wykreślanie z listy wykonanych obowiązków. A jeśli jest to coś wyjątkowo nieprzyjemnego, jak telefon do ZUS (brr!), to już w ogóle czuję, że mam moc.
Myślicie może, czemu o tym w ogóle piszę. Otóż moja lista obowiązków na dziś wygląda tak:

1. Zrobić zdjęcia na bloga.
2. Odpisać na mejle.
3. Wystawić fakturę.
4. Posprzątać w szafie.
5. Zrobić wpis na bloga.
6. Oddać buty do szewca.
7. Ugotować obiad.
8. Iść na spacer.

Doszłam do punktu piątego i myślę – o czym napisać? I wtedy Scarlett O’Hara szepcze: „olej to! Jutro napiszesz! Przecież nic się nie stanie. A teraz chodź na spacer!”
Postanowiłam więc, że właśnie o tym napiszę.
Podpunkt piąty wykreślam z listy!
A teraz idziemy ze Scarlett na spacer!

bransoletki – Per Te Boutique
pierścionek – Apart




płaszcz – Even&Odd
spodnie – Zara
koszula – no name (prezent od przyjaciółki)
buty – Audrey Classic Monika Kamińska

Podobne posty

10 komentarzy

M 30 października, 2018 - 8:02 pm

I tym sposobem, pewnie zupełnie niechcący, zdradziła się Pani z minimalnym poziomem swoich rocznych dochodów, od których przestaje obowiązywać zwolnienie podmiotowe z VAT… 😉

Odpowiedź
eternity 3 listopada, 2018 - 12:29 am

Ale o co chodzi z komentarzem nie do opublikowania? Że nie chce się wyjaśnić na własnym blogu o co kaman z 200.000 zł? Wystarczy skomentować..

Odpowiedź
A 3 listopada, 2018 - 7:58 pm

Do „M”- dochód a przychód to dwie różne sprawy..

Odpowiedź
Mag 30 października, 2018 - 8:13 pm

Nigdy nie założę tych okropnych butów! Skąd się wzięła na nie moda to nie wiem! A poza tym kocham Cię Saro. Myślisz to, czego ja nawet nie zdążę pomyśleć, ale to moje myśli. Zawsze jak Cię czytam to czuję jakbym czytała z książki o sobie.

Odpowiedź
Agnieszka 11 czerwca, 2019 - 9:17 pm

Jejej! Ja też tak mam!:)

Odpowiedź
Magda 30 października, 2018 - 11:22 pm

Haha, weź sie, Scarlett, sama pierdolnij! Padlam ??? ja tez tak mam – dobry plan to podstawa ? czasem fajnie odpuscic ale na dluzsza metę to by bylo bardzo męczące ?

Odpowiedź
Amy 31 października, 2018 - 5:25 am

Trafiła Pani w sedno walki świata „na poważnie” a życia ze Scarlett (słucham Jej gdy punktów na dziś jest więcej niż 15) – wspaniały tekst, serdecznie życzę miłych spacerów.

Odpowiedź
Ania 3 listopada, 2018 - 1:01 am

Pani Saro, oprócz nieodmiennego zachwytu nad Pani pisaniem, mam pytanie o aparat fotograficzny, którym wykonano te zdjęcia. Dziękuję i czekam na kolejne wpisy, bez których mój świat straciłby dużo koloru i uśmiechu.

Odpowiedź
Ania 11 listopada, 2018 - 5:59 pm

masz swoja księgową?chyba niezle się zarabia na blogu,nie zazdroszczę ,bo piszesz ciekawie .

Odpowiedź
Paulina z akcja_relacja. 11 listopada, 2018 - 7:38 pm

Wielkie dzięki Sara – ten twój styl nadaje innego uroku prawdom i naukowym ciekawostkom, z którymi znam się od jakiegoś czasu. A nawet od dawna.

• Make your habits, then your habits make you •

Mentalnej energii mamy ogrniczony zasób i nie pożytkowanie jej na zbędne decyzje opłaca się na dłuższą metę. Mój kolega Tim Ferriss często o tym wspomina w Tim Ferriss Show. U Marka jakoś tego nie zaobserwowałam – trzeba będzie nadrobić.

Powodzenia z VAT i Scarlett. Spacer dobra sprawa 😉

Do zobaczenia xoxo

Odpowiedź

Skomentuj M Cofnij odpowiedź