Cześć jestem Sara. Kiedyś napisałam, że statystycznie częściej rodzę dzieci, niż kupuję w Zarze. Tak było. Obecnie mam 37 lat, jestem matką dwóch nastolatek i niespełna nastolatka. Teraz oni chcą mieć ubrania z Zary. A o czym jest mój blog? Chyba najbardziej o tym, że czas jest jak woda niesiona w dłoniach. Za szybko wycieka i za mało go mamy. Uwielbiam życie, choć czasem dajemy sobie po gębie. Jeśli wiesz, o czym mówię, to rozgość się na moim blogu.
Mieszkamy na wsi pod Lublinem, gdzie przeprowadziliśmy się pięć lat temu z centrum miasta.
Było to okupione łzami i ogromną tęsknotą za kojącym miejskim szumem. Przytłoczył nasz ciężar ogromnego kredytu hipotecznego i strach, że go nie udźwigniemy.
Co więcej – pieniądze z kredytu ledwo starczyły na zrobienie kuchni i łazienki. Wprowadziliśmy się do gołych ścian i zaczęliśmy kombinować, jakby tu nalać z pustego portfela.
Zaczęliśmy wykańczać dom samodzielnie, szukając mebli z drugiej ręki.
Tak zrodziła się nasza wspólna pasja do wszelkiego rodzaju projektów DIY.
Dziś uwielbiamy to miejsce i nie wyobrażamy sobie, że moglibyśmy mieszkać gdzieś indziej.
Nasz dom wypełniony jest gwarem trzech języków, w których rozmawiamy. Polskim, angielskim i portugalskim, ponieważ mój mąż jest Brazylijczykiem.
Uwielbiamy weekendy z Przyjaciółmi, dobre jedzenie i muzykę.
Cieszymy się tym, co mamy.