FERREIRA POLECA, CZĘŚĆ PIERWSZA – KOSMETYKI.

Autor: Miss Ferreira

Postanowiłam rozpocząć na blogu cykl pt FERREIRA POLECA. Znajdziecie tu wszystko, od książek przez jedzenie po kosmetyki, ale tylko to co poleciłabym przyjaciołom, czyli same fajne rzeczy. Co Wy na to?
Na pierwszy ogień garść kosmetyków, które naprawdę warto mieć.

BIELENDA, BODY PERFECTOR.
Kiedy odkryłam ten kosmetyk, najpierw wróciłam do drogerii po kolejny dla mamy, a potem rozpoczęłam agitację wśród koleżanek. Nie żebym coś z tego miała, ale rzadko trafia się na kosmetyk, który tak ułatwia życie. Ten krem spełnia wszelkie obietnice producenta – maskuje niedoskonałości, nawilża, nadaje piękny kolor, zapewnia natychmiastowy efekt opalenizny. Koniec z balsamami brązującymi i samoopalaczami. Dodatkowy plus to obłędny zapach.
Bardzo, ale to bardzo „Ferreira approved” .

Dokładnie w dniu, kiedy zmieniłam prefiks na 3, zaczęła mi się psuć cera. Ot, prezent urodzinowy. Do licha, myślałam, słyszałam, że po trzydziestce może wrócić trądzik, ale żeby tak od razu? Natychmiast? Rozpoczęłam dociekliwe śledztwo, zastanawiałam się co zmieniło się w mojej diecie, trybie życia, pielęgnacji etc. Wszystkie dowody wyraźnie wskazały winnego – OCM (Oil Cleansing Method) . Kiedy po raz pierwszy usłyszałam o metodzie mycia twarzy olejami, bardzo przypadło mi to do gustu. Początkowo byłam zachwycona, ale po około dziesięciu dniach moja cera zaczęła się „oczyszczać”. Dużo o OCM czytałam, byłam więc na to przygotowana. Niestety proces oczyszczania trwał w nieskończoność, po miesiącu straciłam cierpliwość. Jestem pewna, że dobrałam oleje stosownie do swojej cery, być może popełniłam błąd. Nie wiem. Niemniej, w moim przypadku OCM okazało się totalnym niewypałem.
Musiałam więc zmodyfikować pielęgnację do cery, która stała się bardzo tłusta i problematyczna. Postawiłam na nawilżanie i delikatną pielęgnację.

TOŁPA, ŁAGODNY ŻEL DO MYCIA TWARZY I OCZU.
Faktycznie bardzo delikatny kosmetyk, wydajny. Nie wysusza, nie podrażnia, nie działa na cerę jak detergent. Myję nim twarz, po uprzednim przetarciu cery płynem micelarnym. Nie sprawdzi się też, jeżeli będziecie chciały zmyć nim makijaż oczu. Pozostawia skórę miłą w dotyku. Mam wrażenie, że moja twarz po prost bardzo go lubi.

PHYSIOGEL, ŻEL DO MYCIA TWARZY.
Dostałam w prezencie od przyjaciółki. Okazał się strzałem w dziesiątkę, właśnie kupiłam drugie opakowanie. Co ciekawe, używam go jako kremu do twarzy, producent pisze, że można go zmyć, lub zostawić. Kiedy użyłam go po raz pierwszy chciałam posmarować twarz kremem, ale wydało mi się, że po prostu nie ma takiej potrzeby. Skóra była bardzo nawilżona. No i tak już zostało. Nie wiem, jak sprawdzi się w zimie. Ale na lato, jako krem i baza pod podkład jest po prostu doskonały.

BREVOXYL.
W moim przypadku ta maść okazała się kołem ratunkowym. Pamiętajcie jednak, że każda cera jest inna i najlepiej zasięgnąć porady lekarza. Dla mnie najistotniejsze jest to, że skóra nie uzależnia się od Bervoxylu. Producent ostrzega, że maść może podrażniać, wysuszać, powodować zaczerwienienia. U mnie żaden z tych objawów nie miał miejsca. Maści używam na noc – cienka warstwa po dokładnym oczyszczeniu twarzy. Kiedy maść się wchłonie, smaruję twarz Cethapilem.
To combo doskonałe.

CETAPHIL, DERMOPROTEKTOR.
Co tu dużo mówić, uwielbiam ten produkt. W kwestii nawilżania chyba nie ma sobie równych. Warto go mieć, jest bardzo wydajny. Sprawdza się u dzieci, mój mąż też bardzo sobie chwali. Jeśli macie problemy z cerą, warto postawić na nawilżanie zanim sięgniecie po drastyczne metody.

Moim największym odkryciem ostatnich miesięcy jest KWAS MIGDAŁOWY. Moja cera, po przygodach z OCM, poprawiła się już znacznie po Brevoxylu i Cethapilu, ale kwas migdałowy tchnął w nią nowe życie. Skóra po prostu odżyła. Już po pierwszym zabiegu czułam różnicę. Cera jest napięta, nawilżona, gładka w dotyku.
Nie zdecydowałam się na eksperymenty z kwasami w domu, oczywiście oddałam się w ręce Kasi z Galatei, z którą zdążyłam się już zaprzyjaźnić. Jeśli macie ochotę na taki zabieg, Kasia obiecała dać Wam 20% zniżki. Z serca polecam!

PUDER BABYDREAM.
Kilka tygodni temu szukałam pudru sypkiego. Już byłam skłonna wydać worek monet na jakiś ekskluzywny produkt, kiedy trafiłam na wątek o pudrze Babydream. Okazało się, że dziewczyny używają go, jako sypkiego pudru do twarzy. A kiedy Ferreira słyszy, że coś jest super, ma prosty skład i kosztuje grosze, to jest w siódmym niebie. Udałam się do Rossmana, wybuliłam te 5,99 no i faktycznie rewelacja. Obawiałam się efektu „mącznej panny”, ale nic takiego nie miało miejsca. Cóż mogę rzec, to wyborny puder sypki. Dotąd używałam osławionego Kryolana, Babydream jest jego godnym następcą.

ROZŚWIETLACZ, UNDRESS YOUR SKIN.
O jak bardzo się z tym kosmetykiem lubimy. Żadnego bazarowego połysku, żadnych odpustowych drobinek, żadnego zapychania. Idealnie rozświetlone kości policzkowe i łuk brwiowy. Poleciła mi go Aneta z Makuplace, a przecież powszechnie wiadomo, że Aneta jest najlepsza i wie wszystko najlepiej.

INGLOT, PUDER DO MODELOWANIA TWARZY, NR 505.
Od dawna szukałam czegoś o chłodnym odcieniu idealnego do modelowania twarzy. Inglot dobrze spełnia zadanie – żadnej pomarańczy, żadnych błyskotek. Po prostu dobrze rzucony cień na twarz.

LOVELY CURLING PUMP UP MASCARA.
Powiem tylko tyle, że od lat używałam Max Factora False Lash Effect. Kiedyś siostra poleciła mi ten z Lovely. Efekt na rzęsach jest podobny, a różnica w cenie miażdżąca. Pisałyście na moim fp, że jest fajny ale szybko wysycha i niszczy rzęsy. Mnie ten tusz starcza na 2-3 miesiące, nie zauważyłam też żeby pogorszył się stan moich rzęs. Być może dlatego, że codziennie na noc smaruję je oliwką Babydream (polecam!).

CIENIE VIPERA.
Długo szukałam takich kolorów i w końcu udało mi się znaleźć. Podoba mi się sposób łączenia cieni na magnesy dzięki czemu można skompletować ulubione kolory. Cienie nie osypują się.

MANICURE HYBRYDOWY.
Obok kwasu migdałowego to moje największe odkrycie ostatnich miesięcy. Nigdy nie miałam tak długich i mocnych paznokci. W moim przypadku hybryda trzyma się 3-4 tygodnie. Wiem jednak, że u wielu osób trzyma się znacznie krócej.
Bardzo długo nie byłam przekonana, głównie dlatego, że lubię zmiany i potrafiłam kolor paznokci zmieniać kilka razy w tygodniu. Ale kiedy zobaczyłam efekty, dałam się przekonać. Wiele z Was skarżyło się że początkowy efekt zachwyca, a potem paznokcie słabną. Zobaczę, jak będzie. Po trzech miesiącach jest dobrze. Podejrzewam, że to jak paznokcie reagują na hybrydę to również kwestia indywidualnych predyspozycji.
Jeśli macie ochotę, to polecam Galateę – podobnie, jak w przypadku kwasów, dostaniecie 20%zniżki.

A Wy jakie macie kosmetyczne hity? Piszcie, zwłaszcza jeśli polecacie jakiś podkład. Dotąd używałam Revlonu Colorstay, szukam jednak zamiennika, bez silikonów, dobrego dla cery.
Pozdrawiam!
Sara

Podobne posty

Napisz komentarz