Kochani!
Być może niektórzy z Was odnotowali moją tygodniową absencję.
Cóż, nie oczekujcie ode mnie, że w moim wieku i sytuacji życiowej będę spędzać godziny przyklejona do monitora. Nie jestem jakąś, pożal się Boże, 17tką żeby się w kółko tylko mizdrzyć do aparatu, tym bardziej, że nie mam nic ciekawego do pokazania, no może poza nudą, tandetą, brakiem wyczucia i stylu.
Dla tych zaś, którzy wyczekiwali mojego powrotu, mam dobrą nowinę – obleśna stara baba, totalne bezguście, które zabawia się w szafiarkę oraz jej obrzydliwe ciuchy wróciły!!!
Jak łatwo zauważyć, ten tydzień poświęciłam na autorefleksję i kontestację mojego pospolitego, przeciętnego do bólu stylu okraszonego daltonizmem.
Wielu z Was pyta jaki jest sekret mojego młodzieńczego wyglądu. Kochani porządna dawka fotoszopa i litry fluidu na moim obciachowym ryju. Proste, polecam wszystkim. Staram się jak mogę, żeby zminimalizować przepaść pomiędzy moim ciałem 16latki, a podniszczoną twarzą 40tki. Cóż ciąża zrobiła swoje i słusznie niektórzy pytają „po co w ogóle mi były dzieci??”. Chyba po to tylko, żeby się szwendały, jak psy po ulicy całymi dniami – wtedy, kiedy ja sobie robię zdjęcia, co i tak jest bez sensu, bo nie jestem fotogeniczna i tylko męczę aparat…
Ale tak na zdrowy rozsądek, jak ktoś, kto nie dość, że nie grzeszy urodą (nawiasem mówiąc przypomina kupę), jest obleśny, ma niewyjściowe ryło, najlepsze czasy dawno za sobą i stopę pięć razy większą niż łeb, może dobrze wyglądać na zdjęciu??? Jeśli dodać do tego moje białe nogi, to czy mam w ogóle prawo wierzyć w wierność męża?
Jak wiecie zdjęcia zwykle sobie robię sama, chcę by były dobre, dlatego postaram się żeby jednak ograniczyć widoczność twarzy do minimum. Focus na tył w moim przypadku powinien okazać się zbawienny. W przyszłości może nawet przeszczep pośladków na twarz, kto wie…
Moje noworoczne postanowienia?
– wyleczyć się z daltonizmu (to chyba oczywiste, że jako daltonistka jestem bezbarwną postacią) – przyzwyczaić się do fali krytyki, zwłaszcza, że jestem pospolita i nie mam nic ciekawego do pokazania
– popracować nad nieustającym brakiem inwencji
– porzucić kserowanie
– nauczyć się głównych zasad mody, takich jak nie mieszać kolorów gryzących się (np róż i czerwień), max trzy kolory w jednej stylizacji, nie zakładać butów optycznie skracających nogi (nie w moim przypadku)
– ustawiczna praca nad totalnym bałaganem i brakiem zasad
– krępowanie stóp – żeby już nie rosły, bo niedługo będą 10 razy takie jak mój łeb
Być może niektórzy z Was odnotowali moją tygodniową absencję.
Cóż, nie oczekujcie ode mnie, że w moim wieku i sytuacji życiowej będę spędzać godziny przyklejona do monitora. Nie jestem jakąś, pożal się Boże, 17tką żeby się w kółko tylko mizdrzyć do aparatu, tym bardziej, że nie mam nic ciekawego do pokazania, no może poza nudą, tandetą, brakiem wyczucia i stylu.
Dla tych zaś, którzy wyczekiwali mojego powrotu, mam dobrą nowinę – obleśna stara baba, totalne bezguście, które zabawia się w szafiarkę oraz jej obrzydliwe ciuchy wróciły!!!
Jak łatwo zauważyć, ten tydzień poświęciłam na autorefleksję i kontestację mojego pospolitego, przeciętnego do bólu stylu okraszonego daltonizmem.
Wielu z Was pyta jaki jest sekret mojego młodzieńczego wyglądu. Kochani porządna dawka fotoszopa i litry fluidu na moim obciachowym ryju. Proste, polecam wszystkim. Staram się jak mogę, żeby zminimalizować przepaść pomiędzy moim ciałem 16latki, a podniszczoną twarzą 40tki. Cóż ciąża zrobiła swoje i słusznie niektórzy pytają „po co w ogóle mi były dzieci??”. Chyba po to tylko, żeby się szwendały, jak psy po ulicy całymi dniami – wtedy, kiedy ja sobie robię zdjęcia, co i tak jest bez sensu, bo nie jestem fotogeniczna i tylko męczę aparat…
Ale tak na zdrowy rozsądek, jak ktoś, kto nie dość, że nie grzeszy urodą (nawiasem mówiąc przypomina kupę), jest obleśny, ma niewyjściowe ryło, najlepsze czasy dawno za sobą i stopę pięć razy większą niż łeb, może dobrze wyglądać na zdjęciu??? Jeśli dodać do tego moje białe nogi, to czy mam w ogóle prawo wierzyć w wierność męża?
Jak wiecie zdjęcia zwykle sobie robię sama, chcę by były dobre, dlatego postaram się żeby jednak ograniczyć widoczność twarzy do minimum. Focus na tył w moim przypadku powinien okazać się zbawienny. W przyszłości może nawet przeszczep pośladków na twarz, kto wie…
Moje noworoczne postanowienia?
– wyleczyć się z daltonizmu (to chyba oczywiste, że jako daltonistka jestem bezbarwną postacią) – przyzwyczaić się do fali krytyki, zwłaszcza, że jestem pospolita i nie mam nic ciekawego do pokazania
– popracować nad nieustającym brakiem inwencji
– porzucić kserowanie
– nauczyć się głównych zasad mody, takich jak nie mieszać kolorów gryzących się (np róż i czerwień), max trzy kolory w jednej stylizacji, nie zakładać butów optycznie skracających nogi (nie w moim przypadku)
– ustawiczna praca nad totalnym bałaganem i brakiem zasad
– krępowanie stóp – żeby już nie rosły, bo niedługo będą 10 razy takie jak mój łeb
Ściskam Was
Sara „Wieś tańczy i śpiewa” Ferreira
PS Dziękuję wszystkim Anonimom za tak obszerny materiał do pracy :)) Jesteście moją inspiracją!
Ale jeszcze bardziej dziękuję wszystkim tym, którzy tak szczodrze wylewają na moje serducho masę dobrych słów – Wy dodajecie mi skrzydeł i współtworzycie tego bloga :**
buty – DeeZee
sukienka – Figl
futerko – vintage
bransoletka – By dziubeka
torebka – vintage