Mój dzisiejszy strój potwierdza wyższość ubrań nad zdrowym rozsądkiem. Jak powszechnie wiadomo, szafa matki z trójką małych dzieci domaga się małej białej. Jestem dziś więc jak ta tabula rasa – kleksy z herbaty i mleka, naklejki z chrupek, zupa z piachu, sok marchewkowy – to wszystko dopiero przede mną. Życiorys mojej sukienki jest jeszcze niezapisany. Nie chcę jednak skalać jej białości jadłospisem, dlatego dziś się nią chwalę, a potem zawieszę ją w szafie. Na lata. Wyjmę, wtedy kiedy moje dzieci nie będą mogły zakładać białych sukienek z obawy przed swoimi dziećmi.
Ubiorę się wtedy na biało. Od stóp do głów. Siądę w bezpiecznej odległości i będę śmiać się, będę śmiać się do rozpuku i patrzeć, jak Zbynio i Ąfel robią za ludzkie śliniaki!
Jestem tylko człowiekiem, zdarza mi się niekontrolowany entuzjazm na widok zwykłej rzeczy. Stwarzam wtedy pozory i piszczę tylko wewnętrznie. Tak było kiedy zobaczyłam te czerwone szpilki. Kiedy mam doła, patrzę na nie i myślę „mogłaś ich nie mieć, a masz. Głowa do góry!”.
Głowa do góry, pierś do przodu, czerwone szpilki!
Uściski
Sara
ZDJĘCIA ANIA
sukienka – Nife
szpilki – DEA Shop
biżuteria – House of Mima
okulary – Brylove