Sobotni poranek. Oznacza to, że wraz z pierwszym brzaskiem poranka, moja czaszka została brutalnie rozerwana na strzępy, przez wesoły szczebiot moich rozkosznych pociech.
Dzień wstał! Uczcijmy to rysunkiem!
– Nie wiem co narysować – o braku weny informuje Ąfel.
– Wiesz co, może narysuj po prostu grzyba na polanie – radzi Mistrz Kreski Rysowanej Skarbnica Obłędnych Pomysłów Zawszemającyrację i Odpowiedźnawszystko Zbynio.
Grzyb na polanie o szóstej rano w weekend? Czemu nie! Zacny pomysł.
Dwie godziny później dom pełen jest nie tylko grzybów, ale też insektów wszelkiego rodzaju, jak biedronki czy pająki oraz niezidentyfikowanych stworów i oczywiście księżniczek.
W ramach rekompensaty za skradzione godziny snu, otrzymuję od dzieci kolejny portret własny lekko zakrawający na karykaturę.
Pytacie dlaczego nie uśmiecham się na zdjęciach. Po prostu zazwyczaj nie jest mi do śmiechu…
Nie wiem czy macie jakieś wyobrażenia na temat tego, jak powstają zdjęcia na mojego bloga. Jeśli w Waszych głowach majaczy słowo „glamour” spokojnie możecie je wyrugować i zastąpić, bardziej swojskim „żenada”.
Co zobaczyłby przechodzień?
Obskurna okolica, magazyny wszelakie, wątpliwa wizytówka każdego miasta. O godzinie siedemnastej z małym okładem zatrzymuje się ciemny samochód z którego wyskakuje wystrojona panna. Pewnie będzie pytać o drogę… Ale nie, paniusia przegląda się w przedniej szybie samochodu, ręką przeczesuje włosy, gładzi kieckę i staje, jak wryta. Po chwili z tegoż samochodu wysiada znudzony mężczyzna, on z kolei przeczesuje wzrokiem okolice, jest podejrzliwy, w rękach trzyma cenne zawiniątko. O co im chodzi?! Moment, gość rozpakowuje zawiniątko… to aparat? To aparat! Będą robić zdjęcia? Robią zdjęcia! Panna stroi miny, jakieś dziwne pozy, łazi w te i we wte. Podchodzi do gościa i ogląda zdjęcia, chwile się kłócą, jej się chyba nie podoba, on wraca do auta, ona go przeprasza, on daje jej szansę. Znowu to samo, panna stroi miny, on robi zdjęcia i nagle ona krzyczy! Ale nie do niego, do auta krzyczy?! Nie wygląda to dobrze, panna jest szurnięta, obraża się na gościa, wrzeszczy na samochód. Samochód nie reaguje na jej uwagi, więc ona podchodzi, otwiera drzwi… Boże tam są dzieci! Auto pełne jest dzieci! Wymachują rękami, mówią, że coś chcą.
Odstawiona panienka uspokaja je, prosi o jeszcze minutkę. Paranoja. Wraca, stroi miny. Chyba kończą. Skończyli. Odjeżdżają…
A zatem kochani, to co widzicie to i tak jest dobra mina do złej gry. Nad uśmiechem muszę jeszcze popracować.
Dobrego weekendu!
Sara
ramoneska/biker jacket – Mango | bluza/sweatshirt – Front Row Shop | sukienka/dress – Choies | szpilki/heels – Shoelook | torba – me&BAGS