Macie takie wspomnienia, które jawią się niczym kawałek raju na ziemi? Że dalibyście wszystko żeby na moment tam wrócić?
Ja mam takie wspomnienie zaledwie z wczoraj. Za parę lat będzie tak idylliczne, jak wakacje z czasów wczesnego dzieciństwa.
Niedziela. Błękitne niebo, poziomki, termometr koloru rtęci. Spokój, koncert świerszczy, śmiech dzieci, Lolek degustujący piasek, mrożona kawa, siekana bazylia, mozarella, pomidory, zachodzące słońce, prawie Sycylia…
Jestem optymistką, momentami niepoprawną, ale całkowicie nie radzę sobie z upływającym czasem.
Nie bolą mnie zmarszczki, nie moje. Boli mnie, że przybywa ich ludziom których kocham, że coraz więcej rzeczy zamienia się we wspomnienia. Że kupuję dzieciom coraz większe buciki, że mój tata ścina drzewa, które kiedyś sadził, że Sofia coraz mniej sepleni, że ubranka moich dzieci mogę oddać tym w drodze, że już trzy razy usłyszałam pierwsze w życiu „mamo”.
Wydarzenia o których niegdyś tylko śniłam są już historią, tak jak każda minuta którą odmierzył zegar…
Z trudem to akceptuję.
Uściski
Sara
kimono – Stradivarius| spódnica – Choies| sandały – allegro| bransoletka – Bracelet Shop