Słyszeliście o komecie ISON? Przedwczoraj pocałowała Słońce, śmiertelnie. Mówią, że jak na kometę była filigranowa, ale tren jej kosmicznej sukni był imponujący, nawet jak na uniwersum i pod koniec jej życia, ciągnął się za nią jeszcze przez 16 milionów kilometrów…
Gdym mogła jej dosiąść i na świetlistym grzbiecie komety dotrzeć do Brazylii, potrzebna by mi była niecała minuta… Tak spieszno jej było do Słońca. Swoją podroż do zaczęła milion lat temu, kiedy człowiek ledwie zaczynał raczkować, a myślenie nie było jego mocną stroną. Dotarła tam przedwczoraj, 28 listopada 2013 roku. W tym czasie człowiek nie próżnował. Stanął na nogach, porzucił maczugę, odkrył szare komórki. Nawet dotknął kosmosu i zbudował niezły teleskop żeby lepiej widzieć Miss Universe ISON.
Obiecałam więc sobie, że częściej będę spoglądać w kosmos. Żeby nabrać dystansu do moich ziemskich problemów i żeby docenić życie, które chociaż ulotne, podobno jest tylko na Ziemi.
Wybaczcie ten dzisiejszy „paulokoelizm”. Żeby nie było aż tak patetycznie opowiem Wam o tym, co mam na sobie. Co bystrzejsi, zauważyli już zapewne, że ukradłam worek Świętemu Mikołajowi. Owszem, to byłam ja. Chciałam Was jednak uspokoić – worek był , pusty i o ile Mikołaj sprawi sobie następny, to jest spora szansa, że dostaniecie swoje prezenty.
Złośliwi zaś, zapytają czemu opatuliłam się pokrowcem na kombajn. Otóż zrobiłam to z rozmysłem. Bo tak mi się podoba i jest praktycznie. W razie potrzeby lub zagrożenia, mogę zawinąć się w płaszcz i ukryć na dnie torby. Moda użytkowa, jak się patrzy!
płaszcz, bluza – Front Row Shop | botki – Mango | torba – Ania Kuczyńska via Domodi | dżinsy – lumpeks (1zł!) | komin – me&BAGS