DOROSŁOŚĆ?

Autor: Miss Ferreira

Chyba niczego z czasów dzieciństwa nie wspominam z takim rozrzewnieniem, jak poranków szóstego grudnia. Widzę całą naszą czwórkę z bosymi stopami, w piżamach. Cicho piszczymy żeby nie obudzić rodziców, siadamy na łóżku w jednym pokoju i zaczyna się rytuał szeleszczenia i odpakowywania. Robimy to niespiesznie, bo zdarza się to tylko raz do roku. Kiedy już odrzemy prezenty z papierowej tajemnicy, trzeba czekać kolejny rok… Więc nie warto się spieszyć.
W każdej z czterech paczek jest tyle samo mandarynek, tyle samo cukierków i batoników. Mikołaj dzielił sprawiedliwie. Każdy dostał rózgę, ale z kokardką. To tak, jakby Święty puszczał nam oko.
Co jest w mojej paczce? Pamiętnik z kłódką! Dokładnie taki o jakim marzyłam, ma w środku kolorowe karteczki…

„Poka, poka!” woła Kuba. Jest chudy, filigranowy, jego policzki zwykle rumiane, dziś są purpurowe. Obok siedzi Mery, ma włosy koloru dojrzewającego zboża i wielkie kocie oczy, których strasznie jej zazdroszczę. Najmłodszy z nas Piter, ze strzechą ciemnych włosów, jeszcze niewiele rozumie, ale wie, że trzeba się cieszyć do granic możliwości.
Przekrzykujemy się i wtedy do pokoju wchodzą rodzice, możemy oficjalnie wrzeszczeć!
„Był u was Mikołaj?” pyta zaskoczona mama. Był! Znowu zaspaliśmy, kiedy przyszedł, ale za rok go złapiemy! Tak, za rok mu się już nie uda! Za rok nie zaśniemy na pewno!
Minie jeszcze trochę czasu zanim zrozumiemy, że Mikołaj ma jakiś problem z dorosłymi i trzeba go wyręczać w robocie. Zanim to się stanie, strasznie współczuję rodzicom, że Święty ich pominął, ja na ich miejscu bym się zapłakała. Bacznie obserwuję twarze rodziców, ale doprawdy, nie wyglądają na zmartwionych. Dorosłość jest dziwna…

Nigdy nam się nie udało złapać Świętego Mikołaja. Co roku piątego grudnia wieczorem poprzysięgaliśmy sobie, że tym razem sen nas nie zmorzy… Nigdy nie dotrzymaliśmy słowa.
A dziś jest kolejny piąty grudnia w moim życiu. Już wiem dlaczego rodzice nie byli wtedy smutni i dorosłość nie wydaje mi się już dziwna. Dzieciństwo zamknęłam na klucz. Tylko dziwne, że tak szybko.

PS Cały wpis dedykuję Jędrasowi, mojemu najmłodszemu bratu, który nie pojawił się w tych wspomnieniach, bo Święty Mikołaj (albo bocian, już nie wiem), przyniósł go trochę później.





płaszcz, spódnicaSheinside | kozaki „overknee” – Deezee | zegarek – Apart Elixa

Podobne posty

Napisz komentarz