Cóż zrobić, zostałam skalana pierwiastkiem sławy, z niepokojem patrzę w lustro obserwując ewidentną metamorfozę w lwicę salonową, chyba przyszedł czas żeby wyściełać dom czerwonym dywanem.
Deficyt blasku fleszy powoduje u mnie drżenie powiek, robię dzióbek nawet przy dzieciach, klapki Kubota zamieniłam na szpilki, ale czuję że niebawem będę chodzić do fryzjera przed karmieniem piersią…
Co sława wyrabia z człowiekiem…
By zatem dać upust swym gwiazdorskim żądzom, udałam się na otwarcie setnego sklepu H&M w Polsce, konkretnie wschodniej, a dokładnie w Lublinie.
Przez sto minut mogłam przechadzać się po sklepie dzierżąc w dłoni kieliszek z sokiem jabłkowym i robić zakupy tańsze o 25%.
Mogłam, lecz oparłam się pokusie. Trzeba Wam bowiem wiedzieć, że moje opanowanie popędu zakupowego jest godne samych mnichów tybetańskich.
Nic co błyszczy z wieszaka, świeci z półki czy krzyczy z szafy nie jest w stanie nade mną zapanować.
To po prostu taka moja gwiazdorska zachcianka – niechcianka.
Ściskam Was
Sara
I z Martyną
marynarka,naszyjnik – Monnari
kopertówka – me&BAGS