To było mniej więcej rok temu. Brałam prysznic i podczas mycia włosów, zaniepokoiła mnie ilość, jaka wypadła. Podczas kolejnych myć sytuacja się powtarzała. Byłam naprawdę przestraszona. Włosy całe życie mi dosyć mocno wypadały, wydawało mi się, że taka już uroda mojego organizmu, poza tym miałam ich taką gęstwinę, że nie zwracałam na to większej uwagi. Tymczasem mój kucyk zmizerniał tak bardzo, że ta fryzura wydała mi się wręcz śmieszna. Nie mam pojęcia, dlaczego zwlekałam z badaniami. Dziś jednak wiem, że jeśli włosy wypadają garściami, to organizm się z nami komunikuje, że coś się dzieje, gdzieś wewnątrz nas jest problem.
Dlatego naprawdę BARDZO mocno chciałam zasygnalizować Wam, że jeśli obserwujecie te objawy u siebie, to najpierw LEKARZ, dopiero potem wcierki, suple, masaże. Nie polecam też internetowej autodiagnozy, ja oczywiście już podejrzewałam u siebie jakieś łysienie.
Jaki lekarz, jakie badania?
Z Waszych komentarzy wnioskuję, że od razu myślicie o trychologu. Tymczasem trzeba zacząć od lekarza rodzinnego, który na podstawie występujących objawów, skieruje Was na odpowiednie badania krwi. Koniecznie powiedzcie, że chcecie zbadać poziom ferrytyny. Mówiąc bardzo skrótowo ferrytyna to taki transporter żelaza po naszym organizmie. Po prostu może być tak, że poziom żelaza jest duży, ale co z tego, kiedy stoi sobie gdzieś zmagazynowane.
Powiem Wam szczerze, że kiedy przyszły wyniki moich badań, aż usiadłam z wrażenia. Ja? Taki okaz zdrowia? Prowadząca tak zdrowy tryb życia?!
Okazało się bowiem, że mam naprawdę alarmującą anemię i fatalny poziom ferrytyny. Czyli nie dość, że w moim organizmie nie było żelaza, to i tak nie dało się go transportować.
Mogłam łykać i wcierać najdroższe leki, nic by to nie dało.
Anemia też mówi o tym, że coś się dzieje w organizmie. Coś musi być przyczyną tak niskiego żelaza. Musiałam udać się do kolejnych lekarzy, żeby ustalić źródło problemu. Nie wdając się w szczegóły, u mnie powodem były sprawy kobiece i bardzo obfite krwawienia.
Dopiero na tym etapie mogłam już uruchomić procedury wcierkowo suplementowe. Poza tym, że zdecydowałyśmy z moją ginekolożką, że niezbędne jest leczenie hormonalne, musiałam podnieść poziom żelaza i ferrytyny.
Trychologa więc warto odwiedzić, dopiero kiedy inne przyczyny wypadania włosów są wykluczone.
Jak podnieść poziom żelaza i ferrytyny?
Nie będę Wam tu pisać o konkretnych lekach, bo jeśli udacie się do lekarza, on Wam wskaże odpowiedni dla Was produkt. Polecam też z całego serca TEN ARTYKUŁ, który solidnie wyczerpuje temat.
Co robiłam ja? Poza suplementami z żelaza wjechały mocno buraki, od zakwasu przez soki, po sałatki, czerwone mięso, którego nie jestem fanką, najbardziej lubię w formie tatara i tak też je jadłam, poza tym jajka, orzechy włoskie, łosoś i makrela oraz koktajl z selera naciowego, banana, natki pietruszki i jabłka (znajdziecie przepis w linkowanym artykule).
I teraz ciekawostka. Pamiętacie, jak wcinałam rukolę garściami? Czy dacie wiarę, że od kilku miesięcy kupuję ją raz na jakiś czas jako dodatek? Okazało się, że rukola ma w sobie dużo żelaza. Mój organizm po prostu o nią krzyczał. Teraz kiedy poziom żelaza i ferrytyny mam naprawdę dobry, w ogóle nie mam na nią ochoty.
Cierpliwość, cierpliwość i jeszcze raz cierpliwość
Wyobraźcie sobie, że kiedy po trzech miesiącach diety i łykania suplementów, powtórzyłam badania krwi, wskaźniki właściwie nie drgnęły. Czułam, że tak będzie, bo włosy nadal po prosty wysypywały mi się z głowy. Lekarka uspokoiła mnie, że niestety podnoszenie poziomu żelaza w organizmie, to bardzo żmudny proces i nie mogę się zniechęcać. Było też jedno ale. Nawet pomimo anemii, ilość włosów, jaka mi wypadała, była zastanawiająca. Przyczyną najprawdopodobniej był covid, którego musiałam przejść bezobjawowo. Taką diagnozę postawili wszyscy lekarze i myślę, że to wielce prawdopodobne.
Ile trzeba mieć cierpliwości, lecząc anemię? Moje wyniki znacząco poprawiły się… dopiero w listopadzie. W październiku zobaczyłam, że włosy przestają się sypać, a moją głowę pokrył puch baby hair.
Jeśli więc przez całe długie miesiące nie obserwujecie żadnych zmian, to raczej normalne, choć baaaardzo deprymujące.
Wszystkie magiczne zabiegi jakie stosowałam na włosy
Wcierki
Od wielu miesięcy wcierki towarzyszą mi non stop. Kiedyś kupowałam je i z zapałem używałam dwa trzy razy. Potem wyrzucałam przeterminowany kosmetyk.
Używam na zmianę dwóch wcierek, które bardzo polecam i jestem przekonana, że przyczyniły się do tego, że mam ogromną ilość włosów o głupiej kilkucentymetrowej długości, ale i tak bardzo ich widok mnie cieszy.
Wcierka Grow me Tender jest po prostu fantastyczna, rozgrzewa głowę i czuć, że tam w okolicach skalpu się dzieje! Poczytajcie o niej opinie. Myślę, że nie jest to przypadek, że cieszy się niezwykłą popularnością.
Drugi produkt to stara dobra wcierka Jantar, chyba pierwsza na rynku w swojej kategorii. Moim zdaniem naprawdę robi robotę, no i wygrywa ceną.
Masażery
Teraz jest wielki szał na masaże, zwłaszcza te twarzy. Ja jestem ich fanką naprawdę od kilkunastu lat, zanim jeszcze stały się tak modne. Masuję twarz i ciało od zawsze, a teraz również głowę.
Mam do tego dwa sprytne masażery. Ten po lewej kupiłam za grosze w Rossmanie, na allegro jest podobny. Po prostu czeszę nim głowę. Świetnie się sprawdza, jeśli używamy wcierki. Polecam ten sposób. Wcierkę wmasowujemy w skórę, następnie kilka minut czeszemy głowę masażerem.
Drugi masażer dostałam gratis do jakiegoś kosmetyku, ale też kosztuje grosze i z pewnością już go widzieliście. Po prostu myję nim głowę. Spieniam szampon i wykonuję masaż.
Z masażami to jest tak, że przynoszą niesamowite efekty, ale wykonywane REGULARNIE. Trzeba po prostu uczynić z tego taką samą rutynę jak codzienny prysznic.
Suplementy
Od wielu miesięcy łykam Kerabione i piję SYH od Anwen. Oba te produkty bardzo sobie chwalę. Natomiast pamiętajcie, proszę, że suplementy należy brać co najmniej trzy miesiące, inaczej szkoda czasu i pieniędzy, naprawdę. Nieraz słyszę, kiedy ktoś mówi „brałam miesiąc i zero efektów”. Raczej nie ma szans, żeby widzieć efekt po takim czasie. Ja, nawet kiedy kupuję suple, robię zapas od razu na trzy miesiące. Zostawiam je na widoku, żeby nie zapominać.
Kosmetyki do włosów, pielęgnacja, farbowanie
Zastanawiałam się, czy pisać, jakich szamponów i odżywek używam, bo nie bardzo wierzę, że przy problemach takich jak moje, mają one znaczenie. Myślę, że minimalne i nie tyle mogą pomóc, ile ewentualnie produkty ze złymi składami i alkoholem, mogę sprawę pogorszyć.
Najwięcej w mojej łazience znajdziecie produktów od Anwen. Poza tym wybieram produkty raczej przypadkowo, upewniając się jedynie, że skład jest ok.
Z takich perełek, które mogę Wam bardzo polecić to olejek Happy Ends. Kosztuje grosze, starcza na wiele miesięcy, pięknie pachnie. Pamiętajcie, że wystarczy dosłownie jedna kropelka!
Mam też takie doświadczenie, że większość osób ma tendencję do nakładania nadmiernej ilości produktów na włosy.
Spróbujcie zrobić mały eksperyment i przez tydzień myjcie włosy minimalną ilością szamponu wymieszanego z wodą. Po myciu delikatnie osuszcie włosy ręcznikiem i nałóżcie odrobinę odżywki na całe włosy poza skórą głowy.
Jestem prawie pewna, że będziecie zaskoczeni efektem.
Co do farbowania zaś. Wiele osób się dziwi, że moje włosy choć rozjaśniane, nie są zniszczone. Ale to raczej dlatego, że moje włosy nie do końca są rozjaśniane. Dwa razy do roku robię bardzo delikatne refleksy na lekkim rozjaśniaczu. W dodatku od kilku lat wybieram metodę „air touch”, która daje bardzo naturalny efekt i prawie nie niszczy włosów. Na koniec jakiś toner, ale nie powiem Wam jaki, nie mam pojęcia. Tak więc jest to raczej mój kolor włosów, który zresztą bardzo mi się podoba i nie w głowie mi już eksperymenty.
Krioterapia na włosy
W październiku, kiedy już widziałam, że włosy się poprawiają, fryzjerka zaproponowała mi serię zabiegów krioterapii. Moje włosy naprawdę świetnie zareagowały. Robiłam trzy takie zabiegi, koszt jednego ok 200zł. Moje włosy są po krioterapii sypkie, lśniące, łuski domknięte. Wyglądają po prostu zdrowo.
Ale ponownie apeluję do Waszego rozsądku, jeśli coś Was niepokoi, inwestujcie tylko czas na badania. O krioterapii też warto poczytać wcześniej, nie mam pojęcia czy każdym włosom taki zabieg służy. Najlepiej pytać fryzjera.
I na koniec anegdota ku pokrzepieniu serc. Kiedy wiosną poszłam do fryzjerki, ta spojrzała na moje włosy niemal zniesmaczona i oznajmiła:
Co tu się w ogóle stało? Dlaczego te włosy tak wypadają, jakiś dramat! No najlepiej to ściąć, co z tego, że są długie skoro takie mizerne?
Pamiętam, że kiedy wróciłam do domu, mąż zapytał, dlaczego jestem taka smutna.
Tymczasem minęło pół roku i w grudniu na zabiegu krioterapii fryzjerka aż pisnęła z wrażenia:
Rety, co pani roni z tymi włosami? Nie dość, że tak szybko rosną, to jeszcze tyle nowych!
Tym razem wróciłam do domu jak na skrzydłach.
Kochani, nie panikujcie, diagnozujcie problemy, nie pytajcie internetu. Duuuużo cierpliwości i będzie dobrze.
*Suplement diety jest środkiem spożywczym, którego celem jest uzupełnienie normalnej diety. Suplement diety nie ma właściwości leczniczych.
**Wpis zawiera linki afiliacyjne do Allegro.
4 komentarze
Ferrytyna jest magazynem żelaza, transporterem jest transferyna 🙂 Nie zmienia to jednak tego, że w przypadku wypadających włosów warto zbadać w pierwszej kolejności poziom ferrytyny
Dziękuję za poprawienie 🙂
Bardzo ciekawy i przydatny temat! Lubię czytać o krokach w pielęgnacji włosów i skóry, bo zawsze mnie to motywuje do działania.
Choć temat ferrytyny mam już opanowany na poziomie teoretycznym (tu oprócz Qchennych inspiracji bardzo polecam podcasty Marty Skoczeń – mało doceniana w internecie dziewczyna, a dzieli się ogromem wiedzy) to w praktyce ciężej go ogarnąć.
Na moją skórę głowy Anwen jest za mocny. Mam ja podrażnioną. Za to polecam wcierkę Sattva i maskę Henna Wax Pilomax.