Leniwymi kluskami regularnie częstuje mnie moja przyjaciółka, kiedy przyjeżdżam do niej na weekend do Warszawy (dziewczyńskie weekendy warszawskie zasługują zresztą na odrębny wpis).
To już tradycja, że przyjeżdżam w piątek ok. 18.00. Wysiadam na Dworcu Centralnym. Czasem odbiera mnie z niego P. i przez moment piszczymy z radości, po czym wsiadamy do jej małego srebrnego „atka” i pędzimy na Mokotów. Czasem jadę do niej sama, ciągnąc za sobą malutka walizkę. Wtedy kocham Warszawę najbardziej. Pod tą szarą skorupą, gęsto tkaną smogiem jest miasto jedyne w swoim rodzaju. Wsiadam do metra, na każdej stacji nucę Taco Hemingweya. Wysiadam na stacji Wierzbno, gdzie wiadomo – „panowie bez żon”…
Na czwarte piętro do mieszkania P. wchodzę po schodach, bo nigdy nie korzystam z windy.
Pukam i podobnie jak na Dworcu Centralnym, kiedy P. mnie odbiera – przez dobre kilkanaście sekund wrzeszczymy, ściskamy się i wyznajemy sobie miłość tymi dokładnie słowami: „chyba się zesram ze szczęścia”. Następnie witamy się z winem i zaczynamy rozmawiać, bo spraw do obgadania jest mnóstwo, a my mamy tylko weekend!
Kiedy jadę do P. specjalnie się nie najadam, bo tako rzecze pismo: „w odwiedziny do P. przybywaj w pustym żołądkiem, albowiem czeka tam na ciebie uczta niebiańska i smakołyki rajskie”.
Na krótkie pytanie P. „rozumiem, że jesteś głodna?”. Odpowiadam lakonicznym „tak” i wiem, że zaraz moje podniebienie dostąpi rozkoszy.
Tak więc kiedy po raz wtóry moja przyjaciółka uraczyła mnie leniwymi kluskami, westchnęłam z podziwem, mówiąc „że też tobie chce się robić te kopytka na mój przyjazd, to tyle roboty!”.
P. spojrzała na mnie ze zdumieniem – ale to nie są kopytka, tylko leniwe i robię je właśnie wtedy, kiedy muszę coś błyskawicznie ugotować. Stąd nazwa „leniwe”, bo to jest danie dla leniwych – wytłumaczyła mi.
Nie bardzo mi się to zgadzało, bo doskonale z czasów dzieciństwa pamiętam mamę, kiedy zapadała decyzja o zrobieniu kopytek. W czynie społecznym angażowana była cała rodzina. Dom zamieniał się w wielką taśmę produkcyjną, z której zjeżdżały dziesiątki „kopytek”. Po wszystkim kuchnia była do małego remontu, mama w zasadzie też.
Tak oto kopytka wraz z pierogami, domowym makaronem, knedlami i tym podobnym produktom kuchni polskiej – znalazły się na mojej zakazanej liście kulinarnej. To znaczy – chętnie zjem, ale dziękuję nie będę tego gotować, bo jak raz wzięłam się za pierogi, to na koniec chciałam wypierdolić wszystko przez okno, a następnie przez nie wyskoczyć.
P. upierała się jednak, że nie mam racji i że owszem – o ile z kopytkami jest trochę roboty, bo trzeba najpierw obrać i ugotować ziemniaki, to z leniwymi sprawa jest bardzo prosta. Robi się je łatwo, szybko i są pyszne. – No dobrze, czyli jak je się niby robi? – spytałam zaczepnie. Po prostu – twaróg, jajko, sól, odrobina mąki. Zagniatasz, kroisz, wrzucasz do wrzątku i gotowe. Z zegarkiem w ręku – zrobienie leniwych zajmuje dokładnie tyle czasu, ile woda żeby się zagotować.
Ponieważ leniwe, w odsłonie w jakiej serwuje je P. są daniem spektakularnym, postanowiłam, że podam je gościom, których zaprosiliśmy na piątkowy wieczór.
Kluski zrobiłam w dwóch wersjach – wegetariańskiej i mięsnej. I zaiste – przepowiednia P. się spełniła – okazało się, że to łatwe danie, szybkie w wykonaniu i zebrało więcej pochwał niż wiele innych dań.
Od tego dnia „leniwe” to mój sekretny hit, kiedy chcę zacnie kogoś ugościć. Wczoraj robiłam je sama z kilograma sera i zajęło mi to dokładnie 40 minut od momentu zagniatania sera, do wyłowienia ostatniej kluski z garnka. Kiedy pomaga mi mąż, potrafimy się ze wszystkim uwinąć w 25 minut.
Zwykłe leniwe kluski, które znacie z dzieciństwa lub z barów mlecznych, w asyście oliwy, parmezanu, rukoli i pomidorków koktajlowych, stają się daniem wykwintnym. W wersji dla mięsarian – wystarczy podać je z podsmażonym boczkiem. Przysięgam – niebo w gębie.
W sieci znajdziecie mnóstwo przepisów, ja podaję Wam ten, który sprawdza się u mnie dobrze, o dziwo nawet P. robi leniwe inaczej, bo z tłustego sera, podczas kiedy mi najlepsze wychodzą z półtłustego.
Podaję Wam przepis na małą porcję – wystarczającą dla mnie i dla P. 😀 Dla dwóch osób, może trzech. Ja przeważnie robię z kilograma twarogu.
SKŁADNIKI:
– 250 dkg półtłustego twarogu
– 1 jajko
– pół łyżeczki soli
– 1/3 szklanki mąki
DODATKI:
– oliwa
– parmezan
– rukola
– pomidorki koktajlowe
– świeżo mielony pieprz
– sól
WYKONANIE:
1. Twaróg, jako, sól zagniatamy w misce praską do ziemniaków.
2. Dodajemy mąkę, zagniatamy (jeśli masa bardzo się lepi, śmiało można dodać mąki) wszystko na gładką masę.
3. Stolnicę posypujemy mąką.
4. Z masy lepimy kulki, rozwałkowujemy dłońmi i kroimy.
5. W garnku gotujemy wodę z solą i trzema łyżkami oleju.
6. Surowe kluski wrzucamy do wrzątku. Kiedy tylko wypłyną na powierzchnię są gotowe do wyłowienia.
7. Kluski polewamy odrobiną oliwy, posypujemy startym parmezanem, rukolą i pomidorkami koktajlowymi. Voila!
PORADY:
Leniwe możecie zrobić wcześniej, przykryć żeby nie wyschły i odgrzać w piekarniku przed podaniem.
Kluski są pyszne również na drugi dzień – można podsmażyć je na patelni.
Jeśli wolicie wersję mięsną możecie polać je smażonym boczkiem. Doskonale wypadają w towarzystwie steku wołowego.
Nie musicie posypywać ich rukolą i pomidorkami. Równie dobrze możecie zaserwować je z prostą sałatką – tak ja ja dzisiaj, polaną jedynie oliwą i odrobiną octu.
CIEKAWOSTKA:
Moja teściowa tak bardzo zakochała się w tym daniu, że powiedziała że zrobi dla przyjaciół natychmiast po powrocie do Brazylii. Kilka dni później dostałam zdjęcie leniwych w jej wykonaniu!
SMACZNEGO!
Za moment weekend, pewnie wiele z Was spodziewa się gości, jestem pewna, że tym daniem ich zaskoczycie!
23 komentarze
My czasem jemy też z bułką tartą, taką jak do kalafiora czy fasolki szparagowej można dodać. I zaiste jest to tak proste jak gotowanie wody. 😀
Przepis na pewno wypróbuję Proszę za mnie trzymać kciuki;)
Łoo matko dawno nie robiłam leniwych a że obecnie mam szpital w domu to takie szybkie danie będzie jak znalazł 🙂 Dzięki za przypomnienie przepisu 🙂
No rzeczywiście, przepis zdaje się być banalny!!! W weekend wypróbuję :)!!!
Ja znam leniwe polane maslem z bulma tarta do tego szklanka zimnego mleka pycha 🙂
U mnie zawsze z masłem, smażoną wiejską śmietaną, cukrem i cynamonem- przepyszne- a jeszcze lepsze odsmażane! Nigdy mi nie przyszło do głowy, żeby zrobić na słono (wtedy robię kopytka) więc muszę spróbować! Znam jeszcze wersję leniwych dla tych, którzy nie mają stolnicy: mielony biały ser, jajko, mąki tyle ile wejdzie przy wyrabianiu dużą łyżką albo mikserem z końcówkami do ciasta. Nabieram łyżką zamoczoną we wrzącej wodzie i wychodzą takie fajne, potargane, trochę niewyjściowe może ale pyszne, mięciutkie- moje dzieci je uwielbiały. A i dorośli też!
musze zrobić na słóno , bo dawno temu robiłam ,ale na słodko 🙂
dzieki za pomysl, jak znajde dobry twarog w tych moich Niemczech to zrobie 🙂
Saro kluski leniwe są genialne też latem na słodko. Z śmietana, cukrem i jagodami… mm mm. Eh..tez kocham leniwe. Niektorzy tez dodaja ziemniaka gotowanego, lub pół do malej porcji bo wtedy ponoć lepiej sie lepią. I przepiękna zastawa!!! To ta francuska, z której (o zgrozo!!!; ) dzieci na codzień jedzą?
Taaak, to ta zastawa! O zgrozo, ale od 11 lat, nie zbił się żaden talerz 😀
Saro tak kluski leniwe zasługują na sławę, dobrze robisz ludziom tym wpisem. Są genialne też latem na słodko. Z śmietana, cukrem i jagodami… mm mm. Eh..tez kocham leniwe. Niektorzy tez dodaja ziemniaka gotowanego, lub pół do malej porcji bo wtedy ponoć lepiej sie lepią. i to prawda! I przepiękna zastawa!!! To ta francuska, z której (o zgrozo!!!; ) dzieci na codzień jedzą?
Jak zwykle czekałam na nowy wpis i dzisiaj ślinka mi cieknie. Nowe doznanie na Twoim blogu.
Gorąco pozdrawiam.
PS. Jeśli zostaje Wam odrobina ziemniaków z obiadu warto je przechować i zrobić coś na zasadzie leniwych kopytek. Łączymy ziemniaki, ser, jajko i mąkę. Są równie pyszne a przy okazji nie marnujemy pozostałości z obiadu. Ja i mojedzieci lubimy z masłem i cukrem a mąż ze skwareczkami. Polecam.
Skwarki <3
Jak zwykle czekałam na nowy wpis i dzisiaj ślinka mi cieknie. Nowe doznanie na Twoim blogu.
Gorąco pozdrawiam.
PS. Jeśli zostaje Wam odrobina ziemniaków z obiadu warto je przechować i zrobić coś na zasadzie leniwych kopytek. Łączymy ziemniaki, ser, jajko i mąkę. Są równie pyszne a przy okazji nie marnujemy pozostałości z obiadu. Ja i mojedzieci lubimy z masłem i cukrem a mąż ze skwareczkami. Polecam.
Proszę któreś z wydawnictw aby wydało Twoje wpisy, ja chcę, ja chcę, ja chcę!!!
Haha, ale że wpisy?!
Chociaż z drugiej strony – książka kucharska z ciekawymi historiami brzmi fajnie. No ale ja gotować lubię po prostu, żadnym ekspertem nie jestem.
Nigdy nie robiłam i jakoś mi się to danie mało wykwintne wydawało na podejmowanie gości. Chociaż fakt, że królowej angielskiej to ja nie goszczę nigdy 😉
Ale w Twojej wersji wypróbuję, bo u Ciebie wygląda elegancko 🙂
Jeju Sara, w Twoim wydaniu nawet przepis na kluski leniwe czyta się z autentyczną przyjemnością:D
Ja w leniwych zakochałam się jakiś czas temu, własnie po tym, jak je posypałam parmezanem po wierzchu dla ciekawości. Oczy mi wylazły z zaskoczenia, jakie to idealne połączenie!
Thank you very much! You should definitely come to Slovakia and explore everything here!
I tak można odczarować rzeczywistość. Moja Potencjalna też kopytka traktuje jako opcję leniwą, a że morduje je zbyt długo w wodzie i nikt się do ich jedzenia nie pali, mamy niepisaną umowę – nigdy nie zostawiać resztki ziemniaków w garnku, bo będą kopytka!
Ja podczas ciężkich comiesięcznych dni. On na wyczerpaniu. Zakupy w Biedronce niczym bitwa z rzucaniem koszykiem i łzami. Mówię mu, że robimy leniwe bo widziałam w internecie . On że leniwa to jestem ja. Rzucam kurwami i łzami, związek na włosku. Nie wiem czemu z nim jestem, ale twaróg kupuje. W domu zaczynam je robić na pełnej petardzie i bez słowa. Podaje mu też bez słowa. On zachwycony. Ja najedzona i zachwycona. Związek uratowany. Były boskie ❤
Pokaż leniwe w wykonaniu Teściowej, plissss! 🙂