Ten wpis dedykuję Czytelniczce Alicji, która pod ostatnim tekstem zostawiła taki komentarz:
„Saro czytam Twojego bloga, nie przestawaj pisać, proszę. Nie korzystam z Insta. Są jeszcze takie dinozaury”.
Tymczasem ja nie przestaję pisać. Moim płótnem jest głowa, wylewam tam miliony liter, których nie potrafię przelać nigdzie indziej.
Mój mąż ostatnio zauważył „jak to jest, że kiedy czytasz książki, to nie piszesz?”.
Nie wiem, ale naprawdę tak jest. Im więcej liter chłonę, tym mniej się ze mnie wysypuje. Ale są w moim krwiobiegu. Wszystkie te słowa i piękne zdania, które kiedyś mi się przydadzą, jeszcze wybrudzę nimi kartki.
Dziś przychodzę z taką myślą, która wydaje mi się z jednej strony skrajnym banałem. Z drugiej mam wrażenie, że wszystkie te opasłe mądre tomiszcza, które czytam, są właśnie o tym. A może to tylko ja, czując, że znalazłam sens, szukam potwierdzenia go w każdej czytanej książce?
Niech zatem wybrzmi ten banał. Otóż w nic bardziej nie wierzę, niż w proste życie oraz w to, że od nas zależy, ile w tym życiu będzie cudów i magii.
Daję słowo, że o tym jest przepiękne dzieło literatury „Raje utracone” Erica Emmanuela Schmitta.
Bo czy nie jest tak, że kiedy coś tracimy, nagle zdaje nam się to rajem?
Dlatego we wspomnieniach zawsze jest piękna pogoda, a ludzie, którzy odeszli, zdają się aniołami bez wad.
„Raje utracone” są dla mnie też o tym, że to zachłanność była naszym grzechem pierworodnym.
Jak niemal co dzień zabrałam dziś Ferę na spacer. Było naprawdę zimno. Zakopywałam twarz coraz głębiej w kolejnych warstwach szalika, brnęłam przez zaspy śniegu. Przede mną kilometrami rozlewały się pola. Szłam, słysząc swój oddech z każdą sekundą cięższy, zmęczony.
Na wysokości rzeki horyzont zamajaczył szpalerem drzew i nagle, zupełnie niespodziewanie niebo pękło. Rozpołowiło się, a z tej podniebnej szczeliny wylało się czerwone lepkie, dobre światło.
Stałam urzeczona, szukając po omacku telefonu gdzieś w połach płaszcza.
W tej sekundzie chciałam, żeby był ze mną jakiś człowiek, do podzielenia się tym obrazem. Ktoś, kto byłby echem słów „matko jak pięknie”. Zabrakło mi jeszcze jednej pary oczu do podziwiania.
Ale byłam sama, wetknięta niczym zapałka w hektary bezludnych pól, więc nagle zrozumiałam dziwaczny sens tej samotności. To wszystko było dla mnie. Tylko dla mnie.
Nieporadnie nagrałam kilka ujęć, które nijak się miały do rzeczywistości i ruszyłam dalej. W butach już czułam wilgoć. W oddali usłyszałam hałas, chwilę później po widnokręgu jak po diabelskim młynie w wesołym miasteczku, przejechał pociąg. Pomknął dalej, a ja usłyszałam chlupot wody.
Aż się wzdrygnęłam, kiedy z rzeki poderwał się ogromny żuraw.
Oniemiała patrzyłam, jak ociężale leci w kierunku czerwonego lepkiego światła, nadal sączącego się z rozerwanego nieba.
Wróciłam do domu, dźwigając w dziurawych butach litry roztopionego śniegu, a w duszy całe hektolitry szczęścia.
I wiecie, czemu dziś o tym piszę?
Bo mogłam po prostu przejść ten spacer z suchą myślą, że piździ.
Cuda są wokół nas. Musimy chcieć je zauważyć. To decyzja, jaką podejmujemy wiele razy dziennie.
Banał, wiem.
Ale z banałów utkane jest życie.
Banalne są nasze poranki, wstawanie do pracy i droga do niej. Banalne są powroty, banalne obowiązki domowe i rozmowy o brakujących tabletkach do zmywarki. Pranie, sprzątanie, zakupy. Banał, banał, banał.
Już prawie dwanaście lat temu napisałam, że moje szczęście jest między pralką a szafą.
Nic się nie zmieniło.
Bo ono właśnie tam jest i wierzcie mi, że i moje dni bywają tak chujowe, że znalezienie skarpet do pary, jest jak znalezienie sensu w życiu. A dłoń, która niepostrzeżenie poda ci papier toaletowy przez szparę w drzwiach, jest niczym woda znaleziona na pustyni.
Kiedy byłam dziś na spacerze, zrozumiałam, że mam supermoc.
Potrafię zobaczyć światło w każdej sytuacji.
Światło
poprzedni post
28 komentarzy
Nie wierzę!!! 😱 Wzruszyłam się 🥺.Dziękuję za piękną dedykację. .To jeden z piękniejszych prezentów w życiu.
Wpis magiczny codziennością.
Codziennie sprawdzam stronę bloga i czekam na światło.
Ciepłe uściski znad cynamonowej kawy.😍☕
Dziękuję Ci za kopa do pisania. Wiesz, mogę się oszukiwać, że piszę dla siebie, bla bla. Ale kiedy piszę i widzę, że mało kto już na bloga zagląda, a już całkiem nikt nie komentuje, jakoś brak mi motywacji. Mam wrażenie, że nikt tego nie czyta.
Z drugiej strony buzują we mnie litery i chcę pisać, bo kocham to.
Tak więc dziękuję <3
Saro, to bardzo mylne wrażenie. Sądzę, że masz wielu czytelników, tylko takich … bardziej milczących. Jestem jednym z nich.
Dołączam do prośby Alicji. Pisz. Czarujesz słowami.
A ja obiecuję częściej komentować.
Magda
PS.Dziś u mnie szadź na drzewach i błękit nieba. Niesamowite.
Dziękuję Ci Magda! Będę o tym pamiętać!
Potwierdzam Saro, czytelników masz mnóstwo ❤️ również borykam się z pewnym rozczarowaniem tym, że tak wszyscy poszliśmy w social media, rolki, tiktoki i statystyki bloga są skrajnie małe względem pojedynczego wpisu na IG, ale też żywotność treści w social mediach jest mocno chwilowa, taka na raz, za kilka sekund, na kilka ujęć. Pocieszam się tym, że pisanie bloga daje mi nieograniczone pokłady liter i swobodę tego, jak długa będzie to treść. Nie ma presji, żeby tworzyć to i to, bo inaczej nikogo nie będzie. Również mam milczących czytelników, ale jak zdarzy się czasem komentarz, że moje treści komuś pomogły to serce aż rośnie i skrzydeł dostaję! Lubiłam blogosferę sprzed social mediów i smutno mi się robi, że blogi 'mają być teraz’ profesjonalne i służyć marce osobistej. Lubiłam, kiedy były swojeskie, o życiu i wypatrywało się nowego wpisu, który rozbudzał wyobraźnię jak Twój teraz. Takie treści zapadają w pamięć, poruszają myśli i robią dobrze na serducho. Treści w social mediach to dla mnie jednak krótkie ujęcia pośród setek tysięcy innych.
I ja czytam i ja czekam i ja DZIĘKUJĘ. Cieszę się że wróciłaś bo czytanie Ciebie to prawdziwa rozkosz. Niestety komentować nie lubię ale postaram się to zmienić
Stanowczo proszę pisać.Mam insta,ale nie przepadam tak naprawdę.Ostatnio mam kryzys w pracy i to,co kiedyś mnie w niej cieszyło dziś niecierpliwi i złości.Takie wpisy jak ten pomagają dostrzec światło.A piszesz pięknie.:)
To dla mnie ogromny komplement, kiedy słyszę, że moje pisanie pomaga. Dziękuję <3
Czesc Sara,
Jestem z Toba od poczatku. Trafilam na Ciebie przez przypadek, kiedy umiescilas swoje zdjecie cala wymalowana brazerem. Bylam zauroczona Toba i Twoja proza i do tej pory jestem. Uwielniam czytac Twojego bloga I tez nie korzystam z instagrama. Pisz, bo na pewno masz czytelnikow!
Pozdrawiam
Marta
Jak fajnie, że tu jesteś, dziękuję Ci <3
Podejrzewam, że nas – czytających, ale nie komentujących na blogu – jest dużo więcej 🤗 pisz, bo czekamy 🥰
Będę! Dziękuję <3
Ja też tu zaglądam co jakiś czas i wypatruję czy jest coś nowego 🙂
A ja tak rzadko piszę! Poprawię się.
Pisz dziewczyno, pisz. Ja też zaglądam i czekam. Lubię Twoją wrażliwość, to jak posługujesz się językiem. Jesteś mi bardzo bliska, tym jak myślisz. Pisz, proszę.
Jak wspaniale to czytać, skrzydła rosną!
Biję się w pierś bo podczytuję od dawna, a nigdy nie komentuję. Gdy szukam przyczyn takiego stanu rzeczy to na pierwszy plan rzuca się myśl, że co by nie napisać to trudno dobrać słowa, by nie wypadły przy twoim lekkim piórze po prostu blado. Choć dobre czasy blogów minęły prawdopodobnie bezpowrotnie, bardzo się cieszę Saro że wciąż tu jesteś. Dziękuję za każdy post, za to że zachwycasz, skłaniasz do uważności, wskazujesz co w życiu ważne i motywujesz. Boję się że instagramowo-tiktokowe oblicze internetu sprawi że kiedyś po wejściu tu pojawi się komunikat „serwis niedostępny”, wtedy pogrążyłabym się w żałobie i żałowała że za życia bloga nie dałam Ci jakiegokolwiek znaku że uwielbiam tu zaglądać. Miejsce które tu stworzyłaś to creme de la creme, życzę stu lat i więcej!
Twój komentarz bardzo dodaje mi skrzydeł, dziękuję <3
Dziękuję, że tu jesteś i że czytasz!!
Pisać, pisać poprosimy ❤
Dziękuję <3
Ja też zaglądam tutaj, nie mam ig. Proszę zostań na blogu!!! Mam missferreirę w ulubionych stronach, nawet nie zliczę ile razy tu zaglądam! Nie odstrasza mnie fakt, że czasem trzeba na nowy wpis poczekać. Czekam cierpliwie.
Google Analytics pewnie rzetelnie informuje Cię o aktualnym ruchu na blogu, ale wiedz, że za tą malejącą być może liczbą odsłon (takie czasy) stoją wierni czytelnicy 😀 😀 Ja czytam Cię od lat. Kiedyś jak ten blog był jeszcze taki bardziej „ciuchowy” to zawsze mówiłam, że ja nie wchodzę tu po stylówki tylko po litery. To one mnie tu przywiodły i one zawsze trzymają. Korzystam również z Instagrama, nie powiem, zastąpił mi FB jako dobry agregat treści wszelakich, ale na Twojego bloga wchodzę wciąż stale i zawsze wówczas pożeram hurtem kilka ostatnich wpisów, które pojawiły się od moich ostatnich odwiedzin. Przyłączam się do moich poprzedniczek. Nie przestawaj 🙂
Ja też czytam bloga, choć nie komentuję. To najmilszy blog jaki znam.
Saro , ja też dinozaur :)czytam ale nie komentuję ale zawsze czekam na kolejny wpis.
Szkoda ,że ciekawych blogów coraz mniej ale doceniam te które nadal są 🙂
Saro, pisz proszę, nie przestawaj. Niejednokrotnie jesteś dla mnie inspiracją do spaceru mimo chłodu, treningu mimo braku chęci i czytania mimo, że scrolowanie insta wydaje się łatwiejsze. Dziękuję, że jesteś❤️
Podpisuję się na liście obecności czekających na kolejne wpisy. Na Instagramie to nie to samo. Teksty z bloga zdarza mi się odkładać na później, żeby przeczytać je w spokojnej chwili z filiżanką kawy w ręku, to jak ciepły list od życzliwej osoby. Będę cierpliwie czekać na kolejne.
Podpisuje się pod wszystkimi przedmówczyniami! Każdy tekst na tym blogu to jak odwiedziny w innym świecie 🙂
Podpisuje się pod wszystkimi przedmówczyniami! Każdy tekst na tym blogu to jak odwiedziny w innym świecie 🙂