O UBRANIACH, KTÓRE SĄ WYRZUTAMI SUMIENIA

Autor: Miss Ferreira
czarny top

 

Nie wiem, czy macie podobnie, ale każdego roku, kiedy przychodzi mi ogarnąć szafę na jesień, myślę, jak to możliwe, że minęło już całe wielkie lato? Kiedy zdążyło przejść z całym tym orszakiem lekkich sukienek?
I zawsze wyraźnie pamiętam dzień, kiedy z pierwszym powiewem ciepłego wiosennego wiatru, zakładałam wytęsknioną zwiewną kieckę i udawałam, że ani te wybielone zimą łydki nie są moje, ani ta na nich gęsia skórka.
Przed sobą miałam szeroko otwartą „wielką księgę wakacji” i marzyłam, tylko żeby „wertować w niej odurzona światłem”.*
Wiecie, że ubóstwiam lato. W moich żyłach płynie ciepła woda z jeziora, w głowie mam wiecznie zieloną łąkę. Byłabym jednak nieuczciwa, mówiąc, że konfekcyjnie gardzę jesienią.
Mało tego! Ja wiem doskonale, dlaczego ludzie kochają jesień. Jej piękno odbiera mowę. Nie przeszkadza mi chłodniejsze powietrze czy humorzasta pogoda. Ja z jesienią nie mogę się pogodzić, bo wiem, czego jest zapowiedzią.
Oto nadchodzą miesiące mroku, chłodu i ogołoconych z życia drzew. Gdy już całkiem opadną liście, znowu zobaczę kwitnące bilbordy i wschodzące pąki śmieci. Może to i lepiej, że zmrok zapada tak szybko i nie trzeba mierzyć się z tym krajobrazem do 22.
Tymczasem muszę uczciwie przyznać, że z ogromną ekscytacją nabyłam wełnianą opaskę na głowę i z lekkim rozczarowaniem przyjęłam 25 stopni na termometrze, które uniemożliwiły mi jej założenie. Czule przytuliłam również mój ukochany sweter zimowy o kolorze kawy z mlekiem i radośnie podskoczyłam na widok wełnianego szala i czapki smerfetki od Moniki Kamińskiej.
Niewątpliwie jesienią najbliżej mi do elegantki i ta pora roku wydobywa ze mnie minimalistkę.

A skoro o jesiennych porządkach w szafie mowa, przychodzę dziś do Was z małym poradnikiem, który pozwoli Wam się trochę bardziej cieszyć ubraniami.
Nie wiem, jak wyglądają Wasze szafy, ale dam sobie uciąć rękę, że w większości wypadków są w nich rzeczy, które Was zupełnie nie cieszą.
Moim zdaniem idealna szafa, to taka, która cieszy. A czemu cieszy? Bo są w niej ubrania, które uwielbiamy. A dlaczego je uwielbiamy? Bo sprawiają, że dobrze się w nich czujemy. To dlatego do mojego kawowego swetra uśmiechnęłam się, jak do dobrego znajomego.
Po drugiej stronie są ubrania-wyrzuty sumienia.
Krzyczą: miałaś schudnąć, kiedyś się w to mieściłaś, kupiłaś na wyprzedaży i nie nosisz, tyle pieniędzy na to wydałaś, kupiłaś pod wpływem chwili, nie zdążyłaś zwrócić!
I tych ubrań chcemy jak najmniej, bo już tyle w życiu różnych wyrzutów, że szkoda, żeby robiły nam je jeszcze ubrania.

Eksperyment
To w książce Elizabeth L. Cline Ekoszafa. Ubieraj się dobrze (a jakże, to moja konfekcyjna biblia), przeczytałam o bardzo prostym eksperymencie, który pomógł mi uporać się z ubraniami.
Podczas porządków podziel ubrania na dwie części. Te, które lubisz i nosisz i te, których nie lubisz.
Albo po mojemu: ubrania, do których się uśmiecham i ubrania-wyrzuty.
Gotowe?
To teraz odpowiedz sobie na pytanie, dlaczego jedne lubisz, a drugich nie?
Powody mogą być naprawdę wszelkie.
Ja na przykład uwielbiam wspomniany sweter, bo jest wygodny, piękny, przyjemny w dotyku, do wszystkiego pasuje, to mój kolor. Noszę go niemal non stop.
Dlaczego nie lubię bluzki w grochy, choć to mój ukochany deseń? Bo kiedy się schylam widać wszystko aż po pępek i niekomfortowo się z tym czuję. Tyle wystarczyło, że założyłam tę bluzkę raz, a potem zawisła na wieszaku, stając się ubraniem-wyrzutem.

Wnioski wyciągnięte z tego eksperymentu zabierz koniecznie ze sobą na ewentualne zakupy.
Z pewnością spotkasz tam przepiękną sukienkę, która zawoła „kup mnie”, ale Ty już będziesz wiedziała, że odpada ze względu na bufki, bo właśnie odkryłaś, że w bufkach czujesz się jak karykatura samej siebie.

Dziś mam na sobie ubrania, do których się uśmiecham.
To spodnie kuloty, jakich szukałam dobry rok (nie bardzo intensywnie, ale chciałam takie mieć).
Dla niektórych wyglądam w nich śmiesznie. Wszak skracają nogi, są jakieś szerokie, chyba trochę za krótkie.
To nie ma znaczenia. JA czuję się w nich świetnie. Pasują do wszystkiego i będę je nosić tak często, jak kawowy sweter.
Uśmiecham się też do kurtki przeciwdeszczowej. Odkąd ją mam oczywiście ani razu nie padało.

Pierwszy raz w życiu trafiłam na kurtkę przeciwdeszczową, w której nie chcę przemknąć niezauważona w ulewie, ale chętnie w tym deszczu potańczę.

Polecam Wam ten eksperyment.
Niech Wasze garderoby cieszą, zamiast robić wyrzuty!

top – Basic Basic | spodnie – Big Star | kurtka – Big Star | pasek – Wojas | botki – Wojas | torebka – Wojas | okulary Ray Ban | zegarek – Casio

kurtka przeciwdeszczowakulotykuloty big star* Cytat „Sklepy Cynamonowe” Bruno Schulz

Podobne posty

3 komentarze

Asia 7 października, 2021 - 8:37 am

Ekstra stylówa! Foty jak w Nowym Yorku! Chyba też powoli dojrzewam do kulotów.
Miłego dnia wszystkim! 🙂

Odpowiedź
Asia 7 października, 2021 - 9:15 am

Często żal mi pieniędzy wydanych na „niepolubione” rzeczy, ale też mam problem z pozbywaniem się rzeczy obiektywnie dobrych. Gdybym tylko mogła je oddać w dobre ręce, to by mi ulżyło… (są apki sprzedażowe, ale nie mam na to głowy/czasu) Bo oddając do kontenera nie jestem przekonana, że nie trafią na jakiś śmietnik. Z niektórymi rzeczami mam problem sentymentalny, bo jest to spódniczka uszyta przez babcię, lub sweterek zrobiony przez mamę… bardzo trudno mi się pozbyć takich rzeczy, nawet jeśli do końca mi nie pasują lub po prostu nie są moim pierwszym wyborem.

Odpowiedź
Kasia 7 października, 2021 - 12:00 pm

Tak bardzo TAK! Tak się zabiorę za porządkowanie szafy! Dziękuję!

Odpowiedź

Napisz komentarz