Już wówczas miasto nasze popadało coraz bardziej w chroniczną szarość zmierzchu, porastało na krawędziach liszajem cienia, puszystą pleśnią i mchem koloru żelaza.
Ledwo rozpowity z brunatnych dymów i mgieł poranka – przechylał się dzień od razu w niskie bursztynowe popołudnie, stawał się przez chwilę przezroczysty i złoty jak ciemne piwo, ażeby potem zejść pod wielokrotnie rozczłonkowane, fantastyczne sklepienia kolorowych i rozległych nocy.
***
Trzeci dzień z rzędu mam duszę zainfekowaną smutkiem.
Takim potwornie treściwym, przylegającym do każdej komórki ciała, skraplającym się bezsensownymi łzami.
To taki smutek, na który nie ma lekarstwa. Wsiąknie w poduszkę i w książkę.
A potem będzie lepiej.
czapka – Wool by Ann
szalik – nie pamiętam!
kurtka sztruksowa – Bershka
kurtka dżinsowa i spodnie – lumpeks
4 komentarze
Uśmiechnij się piękna kobieto:)Mimo tych smutasów zawsze jest promyk radości,tak się pocieszam ,ze będzie lepiej-buziaki.A życie nie jest łatwe,przyznaje…Pozdrawiam M
Z moją Panią psychiatrą mam taką umowę, ze jak oblepia mnie ten smutek przez dwa tygodnie non stop to przychodze po pomoc. Ale nie wczesniej. Na szczęście mam dobrze dobrane leki i terapię i juz dawno sie takie dwa tygodnie nie wydarzyly. Kto wie- może po 15 latach walki wreszcie ogarniam swoją depresję? :)) Uwielbiam Twoj blog. Czytam od bardzo dawna-wreszcie musialam napisac.
….. po nocy zawsze wstaje dzień……
Cześć,
Czasem mam wrażenie, że zima to taki nieskończoncy się blue monday. Ale potem jest wiosna 🙂
Pozdrawiam,
Kaisa