Matka go nie wychowała!

Autor: Miss Ferreira

Ten tekst miał być o czymś innym. Miał być powtórką wpisu sprzed lat, o tym, że mężczyzna może w domu robić dokładnie tyle, ile kobieta. Że to nie jest tak, że kobiety mają jakieś szczególne predyspozycje do obsługi pralki i że jeśli facet potrafi spłodzić dziecko i włączyć play station, to będzie umiał się tym dzieckiem zająć i włączyć zmywarkę.
Jednak jakoś tak się złożyło, że dyskusja na ten temat na moim Instagramie, przybrała zupełnie inny kształt i podążyła w kierunku, którego nawet nie mogłam przewidzieć.
Przede wszystkim byłam przekonana, że pisanie podobnego tekstu po pięciu latach od poprzedniego, nie ma chyba sensu, wszak wszystko się zmieniło, a place zabaw pełne są czułych ojców z wózkami.
I tu miało miejsce moje pierwsze potknięcie – otóż okazało się, że żyję w bańce. W mojej bańce place są pełne ojców, ale jest mnóstwo innych baniek, gdzie tych ojców nie ma ani na placach, ani nigdzie. Majaczą gdzieś na horyzoncie, czasem wymachując banknotami, czasem tylko pilotem od telewizora.
Historie moich Czytelniczek odebrały mi mowę, kazały uderzyć się w pierś i zweryfikować kilka moich ugruntowanych poglądów.

Wychowaj sobie faceta!
„Sorry, ale faceta trzeba sobie wychować, jak sobie nie wychowała, to teraz tak ma”.
Kiedy piszę, a następnie czytam to zdanie, czuję, jak buzuje we mnie złość. Tymczasem, wstyd się przyznać – jeszcze niedawno miałam podobne myślenie i byłam przekonana, że mojego męża, który jest absolutnie fantastycznym gościem, też tak sobie wychowałam.
Któraś z Czytelniczek napisała mi, że dla niej koncepcja „wychowywania” drugiego dorosłego człowieka, w dodatku partnera, jest niedorzeczną ideą.
I wtedy mnie olśniło. Kim ja w ogóle jestem i dlaczego zasługi Męża przypisuję sobie? Dlaczego daję sobie prawo do myślenia „ale ja go wychowałam!”?
Pobraliśmy się, będąc dwudziestoletnimi dzieciakami. Nie mieliśmy o niczym pojęcia.
Nie ja go wychowałam, ale po prostu się dotarliśmy. Były rozmowy, kłótnie, eksperymenty na żywych emocjach, były błędy, było ciężko, były łzy. I było w nas bardzo dużo dobrej woli, empatii, zrozumienia dla drugiej osoby. To była nasza WSPÓLNA praca.
I dlatego dziś jesteśmy w fajnym związku, gdzie mój mąż wstawia dziesiąte pranie i składa na kupkę ubrania, bo wie, że za dwa dni mamy wyjazd i nikt nie ma czystych rzeczy, zabiera dzieci do lekarzy, kupuje córkom podpaski, sprząta kuchnię i myje naczynia.
I ja też robię te wszystkie rzeczy, bo po partnersku – wykonuje je to z nas, które może. I ani ja jego nie noszę na rękach „bo mi pomaga w domu”, ani on mnie.
Co nie zmienia faktu, że nie mam problemu powiedzieć mu „jesteś kochany, że to wszystko wyprałeś”, ale on mi też dziękuje za skarpety do pary i pyszny obiad.
I zanim ktoś powie, że w innych związkach może być inaczej i to też jest ok, od razu mówię – oczywiście, że może.
To Wasze związki i róbcie tam, co chcecie. Moim zdaniem, dopóki jedna ze stron nie czuje się wykorzystywana, jest ok.
Zawsze dostaję wiadomości: u nas mąż zarabia, więc ja zajmuję się domem, taki mamy podział.
Jeśli obu strony godzą się na taki układ, to jasne, że jest dobrze.
Ja nie zamierzam narzucać nikomu naszego stylu. Chodzi tylko o to, żeby jedna ze stron nie czuła się pokrzywdzona.

Przemoc zamiast rozmowy
Jak się okazuje, żyję w wielu różnych bańkach, na przykład w bańce rozmowy. Mam znajomą, która zajmuje się dziećmi, domem i zarabia, a jej mąż „pomaga”, kiedy akurat ma natchnienie.
Powiem Wam szczerze – krew mnie zalewa, kiedy to widzę i powtarzam sobie, że to nie mój związek i nie powinnam się wtrącać.
Któregoś dnia poszłyśmy na spacer, skarżyła się na męża, więc mówię do niej: dlaczego ty mu na to pozwalasz? Dlaczego z nim nie porozmawiasz?! Dlaczego się na to wszystko godzisz?!!
– Bo mam dosyć – ucięła krótko moje perory – mam dosyć kłótni. Po prostu. Już nie mam siły się kłócić. Wolę wszystko robić sama, niż sprowokować kolejną awanturę.
Zamilkłam, bo nie w obliczu tej prawdy nie miałam żadnych argumentów.
Ja z moim mężem mogę o wszystkim porozmawiać. I w tym sensie jestem po prostu szczęściarą.
Trafiłam na człowieka, który nie unosi się honorem, ale potrafi słuchać, umie przyznać się do błędu i zmienić. Ja też to potrafię i być może nauczyłam się tego od męża.
Są związki, gdzie rozmowa jest niemożliwa. Od razu przeradza się w kłótnię… Albo przemoc.
„Sara łatwo ci mówić, bo masz normalny związek – przeczytałam w kolejnej wiadomości – ja jestem w takim, gdzie jest przemoc ekonomiczna, nie masz pojęcia, jakie to straszne. Nawet nie wiem, jak i kiedy to się stało. Mój mąż jest bardzo bogaty, a ja muszę prosić go o każdą złotówkę i jeszcze się tłumaczyć, na co wydałam. Dręczy mnie wstyd. Nie umiem przyznać się do tego rodzinie. Nie mam dokąd uciec z dwójką małych dzieci. Nie mam pojęcia, co robić, ale każda próba rozmowy, potęguje tylko jego przemoc wobec mnie”.

Co mogłabym odpisać na taką wiadomość? Że czemu brnęła w taki związek? Sądzicie, że chciała takiego związku? Myślę, że nie miała pojęcia, w co się pakuje.
Uważam zresztą, że te wszystkie opinie, że kobiety same się pakowały w przemocowe związki, są szalenie krzywdzące, zdejmują ciężar z oprawcy i przenoszą go na ofiarę.
Dziewczyna jest w związku, gdzie on ją wykorzystuje ekonomicznie. Czyja to wina? Wiadomo, że jej.
Halo! A może najpierw skupmy się na gnoju, który ją wykorzystuje?
Zresztą do tego, jak łatwo obwiniać nam kobiety o wszystko, zaraz dojdziemy.
Co jeszcze mogłabym na tę wiadomość odpowiedzieć? Zabierz dzieci i uciekaj? To strasznie łatwo napisać, to tylko kilkanaście liter i ewentualnie jeden błąd ortograficzny.

„Wiesz Sara – powiedziała mi w Bieszczadach przyjaciółka – ten twój wpis o tym, że facet może w domu zrobić tyle samo co kobieta, wydał mi się bardzo butny. Ja walczę w moim mężem, o wszystko. I nic się nie zmienia, jest tylko coraz więcej awantur. Strasznie bym oczywiście chciała, żeby było jak w twoim wpisie, ale już wiem, że to nie jest możliwe”.

Matka go nie wychowała
Kiedy pytam czytelniczek, skąd biorą się faceci, którzy życie spędzają z dala od obowiązków domowych, słyszę ZAWSZE jedną odpowiedź:
Matka go tak wychowała!
Ok. A gdzie wtedy był ojciec (oczywiście zakładając, że był).
– Mój leżał na kanapie, pił piwsko i oglądał tv – czytam w odpowiedzi – a matka tylko koło niego latała i jeszcze mu to piwo donosiła.
Nie wierzę w to, co czytam.
Ojciec przeleżał życie na kanapie, nie wychowywał dzieci i nie pomagał w domu, ale winna jest matka.
To matka wychowała syna na nieroba. Wiadomo, że wina jest jej. Skoro ojciec nie robił nic, nie mógł też popełnić błędów w wychowaniu, to ma sens.
Na kilkaset wiadomości, nie dostaję ŻADNEJ o treści „ojciec go tak wychował”, albo chociaż „rodzice go tak wychowali”.
Tego samego dnia jestem w mieście. Świeci piękne słońce, siedzę ze znajomą na Placu Litewskim. Na ławce obok kilkoro nastolatków i starszy pan. Nagle jeden z chłopców na cały głos charczy i ochoczo wypluwa wydzielinę na chodnik przed nami.
Robi mi się niedobrze, panu obok chyba też, bo zaczyna wymachiwać laską i krzyczeć:
Co wyprawiasz, gdzie plujesz?! Przecież tu się bawią dzieci! Matka cię nie wychowała, jak się zachować w miejscu publicznym ty gnoju?!
Przez ułamek sekundy mam ochotę wziąć udział w tej scenie:
A może ojciec go nie wychował?! Dlaczego KUŻWA ciągle matka?!

Jednak jakiś wewnętrzny głos mnie powstrzymuje. I chyba to dobrze.
Ostatecznie, to co mogę zrobić, to zacząć zmianę od siebie.

Wieczorem patrzę, jak mój mąż sprząta z dziećmi kuchnię. Już nie mam w sobie buty sprzed tygodnia. Nie myślę: ale ich sobie wychowałam i męża i dzieci.
Jest we mnie wdzięczność za to, że mam u boku człowieka, z którym mogłam stworzyć fajną rodzinę, że jest dla nas jasne, że syna i córki wychowujemy RAZEM.
Mogę mieć tylko nadzieję, że moje dzieci wyniosą ten przykład z domu, a kiedy Lolek będzie sędziwym dziadkiem, pogrozi laską nastolatkowi plującemu na chodnik, mówiąc:
– To tak cię rodzicie wychowali?!

Podobne posty

6 komentarzy

Małgo 19 maja, 2022 - 8:08 am

To problem, który ma swoje początki kilkadziesiąt lat wstecz. Nasze mamy otrzymały nakładki od swoich mam. Faceci byli od zarabiania, a kobiety od wychowywania dzieci i dbania o dom. Łatwo jest nam oceniać… Dużo w tym temacie się już zmienia, ale potrzeba jeszcze czasu. Sama wychowałam się w domu, gdzie tylko ja sprzątałam, mój brat już nie. W święta/imieniny patrzę na to jak mama spędza całe dnie na gotowaniu i sprzątaniu, a później wszystkich „obsługuje” przy stole. Nie chcę na to patrzeć, wtedy ja przejmuje obowiązki. Efektem jest to, że stoję cały czas w kuchni w święta i jestem zmęczona, i sfrustrowana. Mam ogromną rodzinę i gdyby wszyscy zaangażowali się w pomoc, więcej czasu spędzilibyśmy razem. Gdy proszę o pomoc braci, oni mówią „daj spokój” albo „mama to lubi przecież”. Szlag trafia. Z tego powodu rezygnuję ze świąt w przyszłym roku. Mam dość. Znam przypadki, gdzie mamy „wyganiały” mężów i dzieci z domu, aby w spokoju posprzątać po swojemu… I tak wychowują się faceci, którzy nie znają obowiązków domowych. Wydaje mi się, że kiedyś nie było takiej świadomości jak teraz, do czego to może doprowadzić. I cieszę się, że nasze pokolenia dbają o swoje głowy i korzystają z usług terapeutów i lepiej się komunikują. Przede wszystkim ROZMAWIAJĄ o swoich potrzebach. Życzę tego wszystkim – dobrej komunikacji i empatii. Pozdrawiam, Optymistka (serio, będzie lepiej!)

Odpowiedź
Karolina 19 maja, 2022 - 5:03 pm

to też nie jest kwestia tylko wychowania, czy to przez rodziców, czy przez partnerke, żonę.. nawet jesli nie został tak wychowany, bo różnie to bywa, to przecież jesli ma jakis rozum, podstawowa empatię i poczucie odpowiedzialności, to chyba bedzie sam w stanie ogarnac, ze w domu ma taki sam udział w pracach domowych jak drugi rodzic czy partner.. a jesli nie ma o tym pojecia, bo matka, czy tam rodzice własnie nie wychowali, a zostanie mu to na jakimś etapie uświadomione, to chyba nie jest za późno, żeby się przysposobic ku temu? Kiedy się jest dzieckiem, to jest sie wychowywanym, natomiast dorosły człowiek sam sobie musi ew. braki w wychowaniu uzupełnic..

Odpowiedź
Kasia 22 maja, 2022 - 12:53 pm

Zazdroszczę kobietom mającym DOJRZAŁYCH mężczyzn u boku. Serio. Każdy facet powinien obowiązkowo, po wyprowadzce z domu rodzinnego pomieszkać sam. Może niektórych nauczyłoby to świadomości, że gaci nie piorą i nie składają krasnoludki 😉 a tak to od mamusi do zakochanej młodej żonki…i cóż. Mamy co mamy.

Odpowiedź
Sonia 30 maja, 2022 - 9:55 am

Cóż, każdy tak się wyśpi jak sobie pościeli czy jak to się mówi:) mój facet też był wyręczany przez matkę ale postawiłam sprawę jasno i do sprzątania kupił roombę żeby się nie przemęczać:) grunt że w mieszkaniu jest czysto, liczy się efekt

Odpowiedź
eLeS. 10 czerwca, 2022 - 6:48 am

Myślę, że tekst „matka go nie wychowała” wziął się stąd, że to kiedyś właśnie na barkach matek leżało wychowanie dzieci. Ojcowie nie brali udziału w kształtowaniu swoich dzieci, to nie było ich zadanie. Jeśli więc coś nie wyszło w wychowaniu, winna była matka jako jedyna z anie odpowiedzialna. Z kolei tekst „mężczyznę trzeba sobie wychować” uważam a uwłaczający i obraźliwy w kontekście dorosłej osoby. Na pewno jednak trzeba od początku związku rozmawiać, ustalać podział obowiązków, mówić o swoich oczekiwaniach. Nawet się pokłócić. ZANIM dorobi się wspólnie trójki dzieci i depresji. Jeśli trafi się na lenia i obiboka raczej nie ma co liczyć, że sam z siebie któregoś dnia wstanie sprzed Play Station i zacznie sprzątać. Jeśli się zmieni, to raczej tylko na gorsze. Dziewczyny nie dawajcie się manipulantom! Oni dobrze wiedzą, że 'nie chcecie się kłócić” i specjalnie doprowadzą do awantury żebyście się wycofały a oni postawią na swoim.

Odpowiedź
Miss Ferreira 30 czerwca, 2022 - 8:15 am

Oczywiście, że historycznie da się to wytłumaczyć, najważniejsze to zrozumieć, że mamy XXI wiek i czasy się zmieniły 🙂

Odpowiedź

Napisz komentarz