ZAKOCHANA PO USZY

Autor: Miss Ferreira

Dziś do pracy zasiadłam z samego rana. Niepostrzeżenie ranek stał się popołudniem i oto z pulpitu zerka na mnie godzina 12:43, a dokument tekstowy na monitorze jak był biały, tak jest i znikąd szukać na nim liter.
Myślicie zapewne, na co zmarnowałam ten bezcenny zaczyn kolejnego dnia życia? Otóż nie mam pojęcia. Niemniej pamiętam jakąś awanturę, jakieś rozlane mleko, plan dnia na lodówce, który odzwierciedlałby rzeczywistość tylko czytany na opak (nie jemy śniadania, nie odrabiamy lekcji, nie sprzątamy). Z jakiegoś powodu o godzinie niespełna trzynastej wylądowałam na dywanie w kinie z laptopem na kolanach, gdzie towarzyszy mi jedynie skurczony ogryzek wczorajszej gruszki, starannie upchany przez jedno z moich dzieci pod materac, tak abym nigdy go nie zauważyła, aż spleśnieje, rozłoży się i stanie integralną częścią dywanu (albo materaca).
I chociaż nie powiem tego nigdy moim dzieciom, to jestem im wdzięczna za ten ogryzek, wszak dostarczył mi weny i dzięki niemu mój dokument tekstowy zaczernił się wstępem, który czytacie.

Miałam dziś pisać o rzeczach fajnych i miłych, które sprawiają, że ostatnie dwa miesiące wydają się całkowicie normalne i tylko nagłówki gazet są jakimś podłym żartem, ewentualnie wszystko jest snem (nadal budzę się przekonana, że to mi się śniło).
Chyba też urządzam się w tej dupie coraz lepiej, bo w ostatnich dniach regularnie dopada mnie to rozkoszne mrowienie w trzewiach pt. „jestem szczęściarą, wiodę najwspanialszy żywot pod słońcem, brakuje mi już tylko dobrego sekatora”.
A ponieważ kilka dni temu kupiłam sekator, mogę powiedzieć, że mam już w życiu wszystko.

Sadzenie roślin i kawa na tarasie
Gdyby ktoś kilka lat temu powiedział mi, że będę wstawać jak najwcześniej, żeby zobaczyć, czy przez noc urosły rośliny w moim ogrodzie, to pękłabym ze śmiechu.
Tymczasem gdybyście mogli zajrzeć przez okno mojej sypialni o poranku, zobaczylibyście dziewczynę, która wymyka się bezszelestnie z łóżka. Na palcach skrada się do kuchni. Ciepłym wełnianym kocem opatula ekspres, żeby nie hałasował i nie obudził członków rodziny. Robi kawę. I z parującym kubkiem w szlafroku (obowiązkowo to musi być szlafrok!) wychodzi na taras. Chwilę rozkoszuje się porankiem, mętnym, spowitym mdłym światłem wczesnego słońca. Wsłuchuje się w odgłosy wstającego dnia, w śpiew ptaków i szelest drzew. Następnie schodzi do ogrodu i czule przygląda każdej wątłej roślince, która mozolnie próbuje ukorzenić się w twardej jak skała glebie. Chwali krzewy, które rosną, głaszcze gałęzie bzu, wyrywa pojedyncze chwasty i wraca na taras, żeby wraz z ostatnim łykiem kawy, zachłysnąć się ostatnimi sekundami spokojnego poranka.
To ja. Nie moja Mama, ale ja. Dziwne.

Deszcz
Nie wiem, czy kiedykolwiek modliłam się o deszcz, tak gorąco, jak w tym roku. Czułam, że dusza mi kruszeje i zamienia się w pył, jak ta ziemia na gościńcach, które kilometrami przemierzam.
W końcu zagrzmiało. Sąsiedzi wybiegli przed domy i w skupieniu patrzyli w niebo.
Firmament mroczniał i nabierał prędkości. Odległe pola rzepaku rezonowały agresywną żółcią.
Nagle to poczułam, jakby ktoś na skórze zgasił niedopałek. Pierwsza kropla deszczu uderzyła o spękaną ziemię.
Stałam na tarasie i spokojnie mogłam płakać przez nikogo niezauważona, bo na mojej twarzy łzy mieszały się z deszczem.

Rzepak
Gdybym pochodziła z jakiegoś odległego zakątka, gdzie nie ma rzepaku, moim życiowym marzeniem stałoby się odwiedzenie tej niezwykłej krainy, która przez niemal miesiąc wygląda, jak falujące żółte morze.
Tymczasem przyszło mi żyć w na wyspie pośród oceanu rzepaku, jeśli to nie jest szczęście, to nie wiem, co nim jest.

Łąka kwietna
Zabawne, jak czasem spłynie na człowieka nagłe olśnienie. Tak więc wyobraźcie sobie, że tydzień temu idę na spacer, myślę zupełnie o niczym i dosłownie bujam w nisko rozwieszonych obłokach, wtem! Dlaczego na połowie naszej działki nie zrobić łąki kwietnej?!
Mało nóg nie pogubiłam, tak się spieszyłam, żeby oznajmić mężowi, co mi wpadło do głowy.
Ponieważ zareagował bardzo entuzjastycznie, jeszcze tego samego dnia sąsiad wpadł na traktorze i zrównał z ziemią nasze kochane chwasty.
I właśnie dziś jest ten dzień, w którym wysiewamy łąkę (będzie o tym osobny wpis w czwartek).

Maj
Zawsze powtarzam, że to nie jest miesiąc, to MAJstersztyk w wykonaniu Matki Natury.
O tej porze roku zawsze mam wrażenie, jakbym była zakochana po uszy.

I na koniec wiersz:

Jest 14:44.
Dzień jakby uratowany.
Dokument tekstowy umorusany zdaniami,
czas obsiać kawałek świata kwiatami.

PS Chyba nie muszę mówić, że podczas robienia tych zdjęć, nie ucierpiała najmniejsza łuszczyna rzepaku?





koszula – h&m upolowana na Vinted

Podobne posty

8 komentarzy

Babcia Gawędziarka 5 maja, 2020 - 9:06 am

Ooo, urodziłam się w maju i nigdy go jakoś specjalnie nie ceniłam, choć lubię obchodzić urodziny 😀 Zawsze byłam bez pamięci zakochana we wrześniu.
Może jednak docenię ten maj? Przecież to właśnie wtedy kwitną moje ukochane bzy, których całe naręcze mama znosi do domu i ustawia w wazonach. Po wnętrzu roznosi się przyjemny zapach wiosny nieśmiało przechodzącej w lato 🙂

PS. Imieniny też mam w maju.

Odpowiedź
Pola - odpoczywalnia 5 maja, 2020 - 9:36 am

Jestem zakochana po uszy w tym wpisie!
Pięknie to napisałaś, pięknie wyglądasz i zdjęcia piękne!!!!

Odpowiedź
Alicja w swoim świecie 5 maja, 2020 - 11:17 am

Jestem totalnym mieszczuchem. Brzydzą mnie robale, jak ognia boję się kleszczy i pająków, za to kocham tę moją betonową dżunglę, w której mogę się poczuć anonimowa, uwielbiam mieć bibliotekę, kino, restauracje i ulubione kawiarnie pod nosem. Ale matko, jak ja Ci teraz zazdroszczę tego kawałka ziemi, możliwości wyjścia z domu bez maseczki i przestrzeni wolnej od tłumów ludzi urządzających sobie korona party na ulicach!!! No bo własnego kina to zazdroszczę Ci nie tylko teraz, ale zawsze, brzmi jak spełnienie marzeń 🙂

Odpowiedź
Aga 5 maja, 2020 - 7:13 pm

Kochana, mam to samo! Do pełni szczęścia polecam łapać deszczówkę! Mnie wzruszają rozstawione pod rynnami prowizoryczne naczynia do łapania wody, która wykorzystam do podlewania ogródka 🙂

Odpowiedź
Małgosia 5 maja, 2020 - 7:55 pm

Przecudowny tekst, czytać Ciebie można bez końca, nawet jak burczy w brzuchu

Odpowiedź
Namysłowska 3 6 maja, 2020 - 3:10 am

maj..maj..moj..maj…mój…maj..mój..mój…MÓJ!!!

Odpowiedź
Kamila 6 maja, 2020 - 10:38 am

masz rację – majowa zieleń jest najczystsza i najpiękniejsza!! – potem tak szarzeje mam wrażenie. Tez uwielbiam ten czas………….siania warzywa w ogródku, sadzenia pomidorów w szklarni, uzupełniania doniczek nowymi roślinami.Niczego nie brakuje do szczęścia:)

Odpowiedź
Edyta 10 maja, 2020 - 10:17 am

<3 Maj!

Odpowiedź

Napisz komentarz