Co prawda pisałam o tym już na facebooku, ale tam wszystko przepada w czeluściach nieskończonych treści. Otóż miesiąc temu zabrałam moją starszą córkę na zakupy. Okazała się fantastyczną kompanką. Jej pragmatyzm i rozsądek uchroniły mój portfel przed wszelkimi stratami materialnymi. Kiedy w Zarze zostałam ugodzona w serce konfekcyjną strzałą Amora, moja córka spojrzała na mnie srogo, zadając mi fundamentalne pytanie:
– Czterysta złotych na ubranie z Zary, serio mamo?
Wychodząc ze sklepu, poklepała mnie na pocieszenie po ramieniu:
– Jestem pewna, że taką marynarkę znajdziesz w lumpeksie, najwyżej sobie dokupisz złote guziki.
Przez moment zastanawiałam się, kto w tym związku jest matką.
Tak czy inaczej, jeśli brakuje Wam zdrowego rozsądku na zakupach, polecam swoją córkę.
Skarcona przez dwunastolatkę, zajrzałam na Vinted i to był strzał w dziesiątkę. Za ułamek sklepowej ceny, kupiłam czarną mięsistą marynarkę ze świetnym składem.
Podoba mi się tak bardzo, że wstrzymałam się ze złotymi guzikami i nie sądzę, żeby w ogóle się na niej pojawiły.
Golf to lumpeksowy łup. Kosztował mniej niż dziesięć złotych i jest wełniany.
Podobnie pasek, z którym się właściwie nie rozstaję, bo nie wiem dlaczego, ale zima to dla mnie czas spodni. Może dlatego, że nie lubię rajstop?
A wracając do zakupów, tamtego dnia obie szukałyśmy dżinsów. Przymierzyłyśmy nieskończoną ilość, ale okazało się, że jesteśmy podobnie wybredne. W końcu spotkałyśmy się w przymierzalni Bershki.
– Co tam mierzysz? – zapytałam.
– Chyba w końcu znalazłam idealne dżinsy – odparła moja córka, pokazując mi dokładnie te same spodnie, które wybrałam ja…
Przez moment łudziłam się, że może chociaż będziemy różnić się rozmiarem, ale nie.
Wyszłyśmy ze sklepu z dwiema parami IDENTYCZNYCH spodni (tak, to te spodnie ze zdjęć, chociaż słabo je widać, zajrzyjcie na stories, tam są w całej okazałości).
Myślę, że to kwestia czasu, aż je zostaną oznaczone znakiem markowym w postaci wtartej plasteliny, kleju i farby.
Bardzo podobają mi się dzisiejsze zdjęcia. Udało nam się złapać kawałek ciepłego zachodu słońca.
Na moich polach pora roku, którą uwielbiam. Nie dlatego, że jest pięknie, o nie. Jest tak bardzo bardzo brzydko. Ale pod tą brzydotą czai się wiosna. Uwielbiam ten moment. Mam motyle w brzuchu. Czasem myślę, że przedwiośnie jest moją ukochaną porą roku. Wiem wtedy, że idzie najlepsze.
Że zraz życie stanie za barem i zrobi mi aperola.
Zapraszam Was też do obejrzenia naszych rozmów o modzie, w których brałam udział z Olą Radomską i Magdą Kostyszyn.
9 komentarzy
O, a ta marynarka na filmiku pierwszych wygląda przecież jak ta z Zary…
Nie rozumiem?
Aaa, chodzi Ci o tę z filmiku, to stara marynarka, też z lumpa, i o ile wygląda fajnie, to juz taka trochę jest „złachana” i z bliska niezbyt elegancka, ale lubię ją. Ta z Zary miała zastąpić właśnie tę 😀
Ogólnie mam słabość do czarnych marynarek… chyba 😀
Jaki model tych spodni?Ja uwielbiam mom fit ze Stradivariusa.
Dokładnie te https://www.bershka.com/pl/kobieta/odzie%C5%BC/d%C5%BCinsy/spodnie-do-kostek-o-prostym-kroju-z-diagonalu-c1010276029p102708105.html?colorId=810 to nie jest model mom, one są raczej proste, ale super leżą, w każdym razie ja się w nich świetnie czuję 🙂
Dzięki,dokładnie najważniejsze,żeby się dobrze czuć w ubraniach.Też mamy z córką ten sam model dżinów,tylko rozmiar inny,ale mnie dogoni;-)
Ja mi się marzy idealna marynarka ale szukać nie potrafie wcale
Czasem przydałby mi się taki glos rozsądku, choć kupuje głównie online 🙂
Tak bardzo rozumiem uwielbienie przedwiośnia! Moim ulubionym miesiącem jest czerwiec, bo… kocham lato, a w czerwcu już jest gorąco, ale wiem, że najlepsze jeszcze przede mną. W czerwcu już się cieszę i wciąż CZEKAM.
I mało kto to rozumie.
Czytam bloga od lat, uwielbiam i dopinguję, ale chyba pierwszy raz piszę. Może dlatego, że poczułam jakąś nić porozumienia;)
Wszystkiego dobrego!