Nigdy nie wiadomo skąd to przychodzi. Może to mieszanka stęchłego zimowego powietrza i świeżych powiewów wiosny? Może hormonalny koktajl Mołotowa. Może tylko ciśnienie, które sprowadza człowieka do poziomu płytek kuchennych, na których zalegają wczorajsze okruchy.
Pewnie to nic takiego. A jednak stoję smutna z kubkiem kawy. Para ucieka z niego gwałtownie, jakby chciała uciec ode mnie. Słońce sączy się z nieba gdzieś obok mnie.
Jest tak cicho, że słyszę pomruk lodówki. I coś jeszcze. Ten głos w głowie. Kołcz chorej duszy.
„Wszystko jest do dupy. Ty jesteś do dupy”.
I to jest ten dzień, kiedy mu wierzę, choć wiem, że nie ma racji.
Wczoraj nie potrafiłam go przekrzyczeć. W końcu zatrzasnęłam się pod kołdrą z bardzo bardzo smutną książką.
O poranku miało go już nie być. Otworzyłam oczy i usłyszałam wyraźny szept „jesteś do dupy”.
Zeszłam do kuchni, zagłuszyłam go ekspresem do kawy. Usiadłam z kubkiem przed komputerem i pomyślałam, że napiszę Wam szczerze.
Miałam sporo planów na ten tydzień, ale zupełnie nie dałam rady. Potem widziałam w internecie ludzi, którzy nie dość, że dali radę, to jeszcze góry przenieśli. Wkurwiłam się na siebie, że ja jestem taką sierotą. Powiedziałam więc sobie „wiesz co, jesteś do dupy”. Tylko raz, ale chyba niechcący wcisnęłam „repet”.
Chciałam to przeczekać i odezwać się do Was, kiedy to już minie, ale pomyślałam, że razem raźniej być w dupie.
45 komentarzy
Racja. Razem raźniej być w dupie.
Miło, ze ktoś pisze, ze życie nie jest jak fotka na instagramie.
No jasne, że nie jest! Ale z drugiej strony – odkąd w ogóle wynaleziono fotografię, czy nie dokumentujemy najchętniej tych miłych chwil? Dlatego ja nie czepiam się jakoś bardzo instagrama 🙂
Jesteś taką babką, że nawet o smutnych rzeczach potrafisz mówić wprost i w sposób, który przekonuje na maksa. I to jest fajne, chociaż w głębi duszy pomyślałam „czyli nie tylko ja tak mam”… to nie jest pocieszenie, wręcz przeciwnie chyba pogodziłam się z tym, że można tak mieć i bycie do dupy nie jest do dupy ale jest przystankiem przed czymś innym.
Ja kiedyś robiłam z tego dramat. W sensie, kiedy nachodziły mnie te czarniejsze momenty, to wydawało mi się, że świat się kończy. A teraz wiem, że to część pewnego cyklu i że to trzeba przeczekać i że najlepiej powiedzieć szczerze – przepraszam, ale jestem dziś bardzo zła, smutna i lepiej nie wchodzić mi w drogę, niż udawać, że wszystko jest ok.
Wczoraj wieczorem też usłyszłam wewnętrzny głos, który powiedział 'jesteś do dupy’. Dzisiaj jest bardziej stłumiony, ale odrobinę jeszcze go słyszę. Nie jesteś sama!
Już lepiej? Bo u mnie tak!
Dobrze, że jesteś. Nawet jak jest do dupy, jesteś w dupie, jesteś do dupy, czy wciąż – niezmiennie – jesteś świetną dupą! Z swoim super wrażliwym sercem i pięknym mózgiem!
Pewnie, że raźniej! Ja własnie w takiej dupie byłam w zeszłym tygodniu. Teraz jakby lepiej… chociaż nie fruwam pod niebem jeszcze ? ja przeczekałam i odpoczęłam. Mam nadzieję, że i Ciebie dupa opuści jak najszybciej! ?
Sara przytulam. Jesteś mądrą Kobietą, która nie musi gór przenosić. Cierpliwie poczekasz, góry przyjdą do Ciebie :* Nie można też być ciągle w trybie mega-buster-power. A przesilenie pozimowe jest odczuwalne – prawda. Życzę Ci radości z głębi serca! ps. wrażliwi mądrzy ludzie mają pod górkę (lub drogę z dołkami), bo dużo wiedzą, rozumieją i to wszystko przytłacza…
Przynajmniej raz w miesiącu ten głos dobija się do mnie jak nieproszony gość, który mówi, że wpadł tylko na kawę.. i zostaje na dłużej niż obiecywał. A później odchodzi, tak po prostu, nawet nie wiem dlaczego. Życzę Ci, żeby Ciebie opuścil szybko ♥️
U mnie podobnie, wiem, że trzeba to przeczekać po prostu.
Też tak czasem mam. Na pewno jest lepiej, gdy się tym potrafisz dzielić?pozdrawiam serdecznie ?
Dziękuję :*
Dzięki Ci Saro za ten post. Sama tez właśnie jestem w dupie i mimo prób wyjścia – nie udaje się. Dobrze wiedzieć że to taki okres po prostu…
Dużo osób z tym walczyło w zeszłym tygodniu, chyba zmiana czasu zrobiła też swoje, u mnie już zdecydowanie lepiej 🙂
Saro przytulam Cię i serdecznie pozdrawiam. Chwilowo akurat „wygrzewam się na słoneczku”, ale bywało i tak, że po okruchy na podłodze musiałabym wchodzić po drabinie, gdybym ją miała. Każdemu polecam psychoterapię. Bo ze świecą szukać zdrowych, za to nieprzebadanych jest mnóstwo. Twój post uświadomił mi, że po latach intensywnych treningów moja dupa jest znacznie zgrabniejsza 🙂 Dziękuję! Za cały Twój blog, który jest ważną i dobrą częścią mojego życia.
O matko, w życiu bym nie pomyślała, że ktoś może traktować mojego bloga, jako część swojego życia, to chyba najpięknieszy komplement, jaki w życiu usłyszałam, dziękuję <3
Ja zawsze mówię sobie : „Jesteś beznadziejna” ale mija kilka godzin i ogarniam się. Poprawiam koronę i idę dalej. Mam swoje wady, których nie lubię ale pracuje nad sobą by być lepszym człowiekiem. ?
Ja też zawsze się ogarniam, czasem trwa to dłużej lub krócej po prostu 🙂
Z jednej strony dobrze wiedzieć, że nie tylko ja jestem w takim stanie. Z drugiej chciałabym nie być w tym stanie i nie słyszeć że ktokolwiek w nim jest. Obecnie jestem w takim dołku emocjonalnym, że nikomu tego nie życzę. Ciężko pozbyć mi się tego i zresetować swój mózg aby nie przypominał w koło że jestem do dupy. Mam wrażenie że cokolwiek bym zrobiła to i tak nie będzie lepiej.
Jeśli to długo nie mija, to chyba jest to poważniejszy problem i warto poszukać pomocy?
Uwielbiam Twojego bloga właśnie między innymi za szczerość. <3
Dziękuję!
Ja Cię uwielbiam. Jesteś wspaniała.
Haha, dziękuję :*
Może to wiosenne przesilenie? Uwielbiam Cię czytać, Saro, nawet jak piszesz o trudnych rzeczach; a może wtedy zwłaszcza…Trzymaj się! Wszystko (na szczęście?) kiedyś mija…:-/
Już mi przeszło, myślę, że zmiana czasu też mi dała bardzo w kość.
Dziękuję za miłe słowa!
Dupa to świetne miejsce na przystanek. Takie ciemne, ciepłe, można w spokoju pomyśleć. A po wyjściu głowa pełna pomysłów i miażdży się innych jak jakiś napędzany zwykłym powietrzem kombajn. Bądź kombajnem, ale w swoim czasie!
To prawda, już dziś mi się robota w rękach pali i mam 100 pomysłów na minutę 😀
Cześć,
Och, każdy to słyszy – niektórzy częściej, niektórzy rzadziej. Ale są takie dni, kiedy nic innego nie słychać (miałam taki dzień wczoraj). Ale to nic, przecież będzie lepiej, prawda?
Pozdrawiam,
Kasia
Radownisia, tym komentarzem rozwaliłaś system 😀 Jest poniedziałek, bo właśnie w ten dzień przyciskam klawisze, baa jak to w poniedziałek, człowiek na wkurwie, że praca, że osiem godzin. Czytam tekst o dupie, w której i ja dziś jestem i nagle Twój komentarz za szmaty mnie z tej dupy wyciąga 😀 Już mi lepiej!!! Mam w dupie Dupe!!!
U mnie już lepiej, tego tekstu nie powinno czytać się w poniedziałek!!
Na szczęście zawsze jest lepiej.
Ja czasem czuję się jak gówno i myślę, że wyglądam jak kupa, więc wtedy jesteśmy w tym samym miejscu 😉
To ja w piątek!
To może warto pomyśleć, jak to wykorzystać. Np. Twoja teściowa pewnie uznałaby „Jesteś do dupy” za niezłe hasło reklamowe 😉
No własnie! Jestem pewna, że tak!
O dziwo, ona też miała jakieś gorsze dni, chyba zmiana czasu dała nam w kość :/
Czasami mam taki dzień, że nic nie idzie. Szybko się orientuje, że to ten dzień i przerzucam się na inne rzeczy – sprzątanie domu, nadrabianie seriali, zakupy, odwiedziny znajomych/rodziny. Pracy nie ruszam, bo tylko zepsuje.
To bardzo mądre podejście, powoli się tego uczę. Faktycznie kocham wtedy sprzątać!
Wirtualnie przytulam.
Ja też aktualnie w dupie, więc jest nas więcej.
Czy już lepiej?
Borze, jak dobrze! Myślałam, że tylko ja jestem w dupie. Ale mam nadzieję, że jedyną w takiej bezkresnej i głębokiej. Niech inni przynajmniej mają lepiej.
Bardzo smutne, co piszesz, trzymam za Ciebie kciuki <3
Ja kiedyś do Ciebie napisałam. Nie odpisałaś. Szkoda. Bo czasami człowiek potrzebuje odezwu. Czyż nie?
Przepraszam, staram się odpowiadać wszystkim i zawsze, ale bywa, że coś mi umknie.