DOM OPUSTOSZAŁ

Autor: Miss Ferreira

Drogi Pamiętniczku,
jest 1 czerwca 2021 roku i już, kiedy piszę te słowa, wyraźnie czuję, jak pierwsze litery pokrywają się kurzem. Jedną nogą jestem w tym dniu za kilka lat, gdy przypomnę sobie ten tekst i wykrzyknę: „ależ dokładnie pamiętam, kiedy to pisałam! Dzień był słoneczny, jednak podszyty parszywym chłodem. Wyszłam z domu w krótkim rękawku i już po pięciu minutach klęłam, czując, jak lodowate powietrze iska moją skórę. W pędzie zrobiłam drobne zakupy spożywcze, w pędzie wracałam do domu, żeby pisać. Drzwi na taras były szeroko otwarte. Szamotała się w nich firanka jak pijany gość wypraszany z klubu.”
Oczywiście, że nigdy nie zapamiętam takich drobiazgów. Wpadną do tej studni w umyśle, z której nie da się nic wyłowić. Czasem coś zamajaczy tylko ta tafli czarnej toni, powiem wtedy „coś chyba mi świta”, przygryzę wargę, zmrużę oczy, zapomnę, o czym chciałam sobie przypomnieć.
Dlatego też Drogi Pamiętniczku zapisałam sobie ten moment.
Jednak to właśnie tego dnia, gdy firanka szamotała się w drzwiach tarasowych, stało się coś niezwykłego.
Dom opustoszał.
Z ciszy wyłoniły się szepty przedmiotów pozornie niemych. Usłyszałam, jak zegar tyka w kuchni.
Niesamowite jak powoli odmierza czas. Zasłuchałam się w niego i jestem pewna, że tamta minuta trwała godzinę.
Na górze trzasnęły drzwi. Nie zwróciłam na to uwagi, lecz nagle uświadomiłam sobie, że jestem w domu sama. Wyjrzałam niepewnie z łazienki. W ostatnim momencie złapałam wzrokiem chyży ogon przeciągu.
A więc nie było w domu nikogo.
Poczułam to mrowienie w trzewiach. Jak wtedy, kiedy Rodzice zabierali na weekend dzieci, a nie my nie wiedzieliśmy, co zrobić z ogromem odzyskanej wolności, więc trwoniliśmy ją w najbardziej niewyszukany sposób.
Przez chwilę chciałam zrzucić z siebie szlafrok i zrobić fikołka na golasa, ale uznałam, że najpewniej zwichnę sobie po prostu kark na lodowatych płytkach. A kiedy mnie znajdą nagą w tej nienaturalnej pozie, stanę się największą zagadką kryminalną od czasów Kuby Rozpruwacza.
Wszyscy polscy podcasterzy true crime  będą się głowić, co wydarzyło się 1 czerwca w domu mniej lub bardziej znanej blogerki i nikomu nie będzie pasowało nieznośnie proste rozwiązanie:
„matka tak bardzo się ucieszyła, że po roku siedzenia w domu dziećmi została w końcu sama, że chciała z radości zrobić fikołka na golasa, ale nie wyszło”.
Zacisnęłam więc mocniej supeł szlafroka, żeby głupoty nie przychodziły mi do głowy. W spokoju wypiłam kawę. Pierwszą i drugą. Bezmyślnie gapiłam się przez okno. Bez celu posnułam się po domu. Z rzeczy ważnych – darowałam życie dwóm muchom, przecież i tak w domu byłyśmy tylko we trzy.
I choć zegar wyraźnie odmierzał sekundy, i choć wlekły się niemiłosiernie, musiałam przegapić ich kilka tysięcy, bo nagle huknęły drzwi i rozległo się w nich wesołe „cześć mamo!”.
I wszystko wróciło do normy, czyli przewróciło się do góry nogami.

To też dzień wart zapamiętania, bo dzwony miałam na sobie po raz ostatni w liceum. Nie wiem, ile miliardów to sekund, ale maturę zdawałam prawie dwie dekady temu. Jeśli dobrze liczę, kiedy wrócą biodrówki, prawdopodobnie będę już babcią.dzwony dżinsowe dzwony i koszula – Vintedkoszula w grochydzwony

Podobne posty

5 komentarzy

Gabriela 2 czerwca, 2021 - 11:04 am

Sara – świetny tekst!!! 🙂
Dzięki że piszesz :-*

Odpowiedź
Miss Ferreira 8 czerwca, 2021 - 7:44 am

Dziękuję, że czytasz <3

Odpowiedź
OLA 2 czerwca, 2021 - 7:06 pm

ja uwielbiałam nosic dzwony,takie czarne materialowe co dziewczyny w moim wieku nosiły a jestem troche starsza od Ciebie Saro,pozniej miałam koloru szarego i dzieci przyszły do mojego zycia i tak jakos wszystko ma swoj czas i sens.

Odpowiedź
Żanna 4 czerwca, 2021 - 7:34 am

Och jak mi brakowało takich wpisów! <3

Odpowiedź
Miss Ferreira 8 czerwca, 2021 - 7:45 am

Mi też, chyba za rzadko takie publikuję, obiecuję poprawę 🙂

Odpowiedź

Napisz komentarz