KSIĄŻKOBRANIE, CZYLI CO PRZECZYTAŁAM W STYCZNIU

Autor: Miss Ferreira

Kilka dni temu wróciłam z zebrania w szkole, gdzie pani polonistka (swoją drogą UWIELBIANA przez dzieci), zrobiła krótką prezentację na temat czytania książek i dlaczego jest to tak ważne.
W jednym ze slajdów padło stwierdzenie, że według badań czytanie bardzo obniża poziom stresu.
Ja jestem na to żywym dowodem, bo zawsze, kiedy życie się wykoleja, uciekam do książek, żeby odzyskać spokój.
Tymczasem styczeń, choć bardzo starałam się go oswoić, okazał się podłą bestią, która bardzo nas pokąsała. Nic zatem dziwnego, że w każdej wolnej chwili rzucałam się w odmęty liter.
Dziś więc pierwszy książkowy wpis w 2023 roku. W zeszłym roku udało mi się pożegnać strach przed pisaniem o literaturze i zamierzam kontynuować ten trend.

Co przeczytałam w tym roku?

„Schronienia” Jerome Loubry
Całkowicie przypadkowo wpadła w moje ręce. Francuski thriller okrzykniętym najlepszym dziełem w swoim gatunku ostatnich lat.
Dziennikarka wyrusza w podróż na tajemniczą wyspę, gdzie odkrywa, że wydarzyła się tam potworna tragedia. Mieszkańcy milczą, a wyspa nie chce jej wypuścić.
W jakiejś recenzji przeczytałam, że nie da się tej książki odłożyć nawet na chwilę i w moim przypadku tak właśnie było. Ten gęsty mroczny klimat dziwacznej wyspy zupełnie mnie pochłonął.
Uwielbiam takie książki. Jeżeli znacie twórczość Jozefa Kariki, to z pewnością „Schronienia” przywiodą Wam na myśl „Szczelinę” tego autora.
Może zapytacie, dlaczego sięgnęłam po tak mroczną pozycję w tak mrocznym styczniu?
Fikcja literacka raczej nie jest w stanie spotęgować mojego smutku. Inaczej ma się sprawa z reportażem, po który nie sięgam niemal od początku pandemii.
„Schronienia” Loubry bardzo mnie usatysfakcjonowały literacko, zostawiły też lekki niedosyt, który jest dla mnie ukoronowaniem każdej dobrej książki.
Ostrzeżenie dla osób wrażliwych na krzywdę zwierząt – w tej książce uśmiercane są koty.

„Uczeń” Hjotrh Rosenfeldt
Tym razem kryminał, czyli znowu poszłam w mrok. Niemniej dawno nie miałam w ręku tego gatunku i potrzebowałam tej skandynawskiej kryminalnej mgły. Ja nie wiem, jak to jest, że ci skandynawscy mordercy fikcyjni są tak porywający? Ale coś w tym jest, prawda?
Mamy tu seryjnego psychopatę, makabryczne morderstwa, wyraziste postacie śledczych.
Moim zdaniem książka zdecydowanie nawiązuje do „Milczenia owiec” Thomasa Harrisa. Główna bohaterka nawiązuję relację z mordercą, odsiadującym wyrok za brutalne zbrodnie.
Co prawda ja odebrałabym wszystkim broń i wątki sensacyjne, ale i tak czyta się znakomicie. Intryga jest wyrafinowana, fabuła wartka, pióro autora porywające.
Sięgając po tę pozycję, pamiętajcie, że to druga część książek z cyklu o Sebastianie Bergmanie i pewnie lepiej zacząć od pierwszej, czyli „Ciemne sekrety”.

„Zanim” Katarzyna Zyskowska
Jak być może wiecie, Zyskowska była moim czytelniczym odkryciem zeszłego roku. Zaczęło się od „Szklanych ptaków”, potem „Sprawa Hoffmanowej” i „Historia złych uczynków”. Każdą z nich uważam za literacki majstersztyk.
Tymczasem „Zanim” bardzo mnie rozczarowało. To opowieść o życiu Marii Curie Skłodowskiej przed jej wyjazdem do Paryża, czyli część jej biografii mało nam znana – „opowieść, która kończy się tam, gdzie wszystkie inne zaczynają”.
Choć autorka mówi nam na pierwszej stronie powieści, że mamy do czynienia z fikcją literacką, opowieść oparta na listach, jakie Skłodowska pisała do przyjaciółki.
Poznajmy młodą „Manię” w przededniu jej kariery i muszę powiedzieć, że jej wrażliwa, czuła osoba zrobiła na mnie wrażenie.
Poza tym jednak książka mi się dłużyła. Nie wiem też, czy taki był zamysł Zyskowskiej, ale styl pisania przywodzi na myśl pozytywistyczne autorki.
Prawdopodobnie, gdybym przeczytała „Zanim” jako pierwszą książkę Zyskowskiej, nie sięgnęłabym po inne, zniechęcona zarówno fabułą, jak i stylem.

„Obcy” Albert Camus
Sięgnęłam po tę książkę, ponieważ pojawiła się w „Schronieniach” Loubry jako jedna z ulubionych lektur bohaterki. Uwielbiam podążać takimi tropami literackimi.
To bardzo krótka lektura na jeden dwa wieczory.
I choć dopiero Wam napisałam, że fikcja literacka nie infekuje mnie smutkiem, to w wypadku tej książki było inaczej. To naprawdę nie jest pozycja, jeśli macie zły moment. To czysty pesymistyczny egzystencjalizm.
Poznajemy głównego bohatera, którego życie wydaje się pozbawione sensu, głębi, emocji, pasji.
W wyniku niezrozumiałych wypadków staje się on mordercą, którego pochłania i odczłowiecza machina wymiaru sprawiedliwości.
Dla mnie to książka o potwornej samotności i bezsensie wszystkiego.
Ten bezsens został ze mną na dłużej i akurat w styczniu trafił na bardzo urodzajne podłoże.

„Mniej znaczy lepiej” Jason Hickel
W grudniu odwiedziła mnie przyjaciółka i żywo rozprawiała o tej książce, można powiedzieć wręcz, że przewróciła jej w głowie. Do tego stopnia, że zabroniła rodzinie kupować na święta prezentów i postanowiła sobie, że zmusi wszystkich znajomych finansistów do przeczytania jej.
Faktycznie ta książka ma moc epidemiczną, bo kiedy ja ją przeczytałam, też postanowiłam, że muszę nią zainfekować jak najwięcej osób, co niniejszym czynię.
PRZECZYTAJCIE TĘ KSIĄŻKĘ. Koniecznie. A potem sprowokujcie kilka osób, żeby też po nią sięgnęły.
Ja zamierzam poświęcić jej odrębny wpis, ale już dziś sygnalizuję, jak ważna to lektura.
Co robi Hickel? Odczarowuje kolorową legendę o kapitalizmie. Powiem Wam, że ja czytałam to po prostu z rozdziawioną gębą, mam zaznaczony tysiąc cytatów, pretensję do świata, że dałam się uwikłać w mit wzrostu gospodarczego, pragnienie zmiany, ale też OGROMNĄ nadzieję, że jeszcze wszystko da się zmienić, zanim naszą planetę trafi szlag.
Zostawiam Was z kilkoma cytatami:
„Frederic Jameson zasłynął jako autor stwierdzenia, że łatwiej jest wyobrazić sobie koniec świata niż koniec kapitalizmu”
„W 2018 roku grupa 238 naukowców wezwała Komisję Europejską do odejścia od wzrostu PKB i postawienia sobie za cel dobrobytu człowieka oraz stabilności ekologicznej.”
„Zwykliśmy uznawać ideę wzrostu za oczywistość: wydaje się on przecież czymś tak naturalnym. I taki jest. Wszystkie organizmy rosną. W naturze jednak wszelki wzrost jest nacechowany samoograniczeniem: organizmy rosną do momentu osiągnięcia dojrzałości, a potem utrzymują stan zdrowej równowagi. Jeśli wzrost nie ulega zatrzymaniu – kiedy komórki mnożą się bez opamiętania – to dzieje się wskutek jakiegoś błędu kodowania, na przykład rozwoju nowotworu. Taki rodzaj wzrostu rychło staje się zabójczy.”
„Ilekroć wzrasta PKB, światowa gospodarka zużywa więcej energii, przerabia więcej surowców i wytwarza więcej odpadów, już teraz dramatycznie przekraczając określone przez naukę bezpieczne dla planety granice, co niesie katastrofalne konsekwencje dla życia na Ziemi”.

I ostatni cytat, moim zdaniem bardzo przejmujący:
„Przyszłe pokolenia nie będą mogły się nadziwić, jak mogliśmy w najbardziej przejmujących szczegółach wiedzieć, co się dzieje, a jednocześnie nie zrobić nic, aby problemowi zaradzić”.

Ekoszafa. Ubieraj się dobrze” Elizabeth L. Cline
Ta książka wielokrotnie się tu pojawiała w ciągu ostatnich lat. Wróciłam po przeczytaniu „Mniej znaczy lepiej”. Być może dla osób bardzo zaawansowanych w tematach ekologii, nie będzie to pozycja odkrywcza, dla mnie nieustannie jest źródłem inspiracji i postanowień poprawy, poza tym naprawdę przyjemnie się to czyta.
Mnie ta książka pozwoliła cieszyć się szafą na nowo, usystematyzowała w głowie pewne kwestie i poszerzyła moją wiedzę o nieetycznym biznesie odzieżowym.

To tyle, jeśli chodzi o książki, jakie przeczytałam w tym roku.
Co jeszcze mam na czytniku, czytam lub planuję pochłonąć w najbliższych tygodniach:
„Pod słońcem” Julia Fiedorczuk
„Tysiąc wspaniałych słońc” Khaled Hosseini
„Chłopiec z latawce” Khaled Hosseini
„Wierzyliśmy jak nikt” Rebecca Makkai

Koniecznie dajcie znać, co Wy czytacie i polecacie, co Was rozczarowało, co macie w planach <3

Podobne posty

5 komentarzy

Agnieszka 16 lutego, 2023 - 8:09 pm

Kocham te posty! Z książek które mi się podobały „Strażnik tajemnic” -może nie wybitna książka, ale też nie słaby romans historyczny, Anglia i czasy II wojny światowej, trochę historia rodzinna, trochę klimat Agaty Christie. „Ukochane równanie profesora” – krótka, dla mnie budująca, polecam. Teraz czytam „Pachinko” i już cieszę się na wolny weekend…

Odpowiedź
Agnieszka 16 lutego, 2023 - 8:11 pm

Jak mogłam zapomnieć! Oczywiście czytałam już „Szklane ptaki”, piękny język, dziękuję za polecenie!

Odpowiedź
Namysłowska 3 17 lutego, 2023 - 10:18 am

Jako nałogowy czytacz skandynawskich kryminałów „Ucznia” mam już za sobą. Teraz idę w „minimalizm” i biorę na tapetę „Mniej znaczy lepiej” i „Ekoszfę”. Dzięki za polecenia

Odpowiedź
Agnieszka 26 lutego, 2023 - 3:51 pm

Polecam „Ukochane równanie profesora”, „Strażnik tajemnic”

Odpowiedź
Miss Ferreira 1 marca, 2023 - 10:40 am

Dziękuję <3

Odpowiedź

Napisz komentarz