Jak uratować zmechacone ubrania, czyli moje największe odkrycie dekady!

Autor: Miss Ferreira

Tydzień temu pisałam o eksperymencie, który pomoże Wam ujarzmić Wasze szafy. Jeśli komuś umknęło, to odsyłam TU. A dziś o moim odkryciu dekady w kwestii dbania o zawartość garderoby.
Przyznam Wam się do czegoś. Mam w szafie trochę rzeczy, z których nie mogę być dumna. Mało tego! Zdarza mi się, już bardzo rzadko, ale jednak, kupić coś o wątpliwym składzie, bo urzecze mnie krój, deseń, kolor, cokolwiek.
Wybaczam sobie. Nie katuję się wyrzutami, że sięgnęłam konfekcyjnego dna. Nie. Mam jednak zasadę, że skoro już kupiłaś, to korzystaj z tego jak najdłużej.
Zresztą z tego samego założenia wychodzę, kiedy mam do czynienia z plastikiem. Śniadaniówki moich dzieci są plastikowe. Czy chowam się z tego powodu ze wstydu? Nie. A wiecie dlaczego? Bo one tych samych śniadaniówek używają od wielu lat. Kiedy swego czasu pokazałam je na blogu, usłyszałam ileś oburzonych głosów, że świadomy konsument, wybrałby bambus, albo szkło. No niekoniecznie. Pozyskiwanie bambusa do wyrobu naszych ekologicznych gadżetów jest bardzo nieekologiczne. Szklana śniadaniówka? Żeby Plecak moich dzieci był jeszcze cięższy, kiedy liczy się każdy noszony przez nie gram? I proszenie ich, żeby broń boże, nie rzuciły nim, bo jest wewnątrz szkło? Plastik nie jest całym złem świata, jeśli używamy go z głową.
Ktoś niedawno zostawił na moim blogu bardzo fajny komentarz: każdy świadomy wybór jest dobry. I tego się trzymajmy.
Nie zaczynajmy poprawy od wyrzucenia z domu plastiku czy poliestru. To już zostało wyprodukowane i nie zmienimy tego. Postarajmy się zrobić z takich rzeczy użytek.

Niestety często sieciówkowa jakość, a raczej jej brak, uniemożliwia nam noszenie ubrań długo.
Wyciągają się w praniu, odkształcają od samego noszenia, przecierają, ale przede wszystkim mechacą! To moja zmora!
Trzy lata temu kupiłam przepiękny czerwony sweter w h&m. Poliester, akryl i trochę wełny, czyli lipa. Nie mogłam się powstrzymać. Zresztą w dotyku był bardzo przyjemny, mięsisty i ciężki, wyglądający na porządny drogi sweter z wyższej półki.
Już po pierwszym założeniu wszędzie były te nieznośne grudki. Chciałam go zwrócić, ale był taki ładny… Siadłam więc z jednorazową golarką i mozolnie zaczęłam golić zmechacony materiał…
Trwało to sto lat. Sweter wyglądał trochę lepiej, ale potem założyłam go znowu, historia się powtórzyła, ponownie go ogoliłam, znowu założyłam i tak w kółko.
Mój mąż z kolei ma taki system ubierania się, że raz na rok, półtora wymienia w zasadzie całą garderobę, która jest bardzo minimalistyczna i myślę, że składa się z 15 elementów w sumie.
Po tym czasie ubrania nie nadają się właściwie do noszenia, a główną przyczyną są zmechacenia!
Od biedy można je nosić, ale wyglądają nieestetycznie.
Na początku tego roku robiłam zakupy w Biedronce. Przy kasie stał regał z maszynkami go golenia ubrań. Prychnęłam tylko, bo próbowałam kiedyś takiej i nie dość, że nic nie robiła, to jeszcze zakrztusiła się pierwszym kłakiem, zacięła i zepsuła. Dziadostwo. Odwróciłam się z pogardą.
Nie wiedzieć czemu po chwili mój wzrok znowu powędrował w kierunku golarki. Flirtowała ze mną, mówiła ale ja jestem inna niż wszystkie.
Grałam zimną i niezdobytą, kiedy znowu do mnie przemówiła: i kosztuję tylko 9,99! No weź mnie, to prawie darmo!
– Nie ma mowy – odgryzłam się poirytowana jej nachalnością.
Nie uległam. Byłam twarda do samego końca i dopiero kiedy przyszło mi płacić za zakupy, chwyciłam namolną golarkę, rzuciłam niedbale na taśmę, mówiąc: i jeszcze to.
Wróciłam do domu i osierociwszy wszystkie zakupy w przedpokoju, spiesznie pobiegłam sprawdzić, co ma do zaoferowania ta kokietka.
Wywlekłam z szafy mój czerwony sweter, włączyłam maszynkę i ze zdumieniem obserwowałam, jak zachłannie gryzie grudki, zostawiając go gładkim.
Kiedy mąż wrócił do domu, zastał mnie w zupełnym amoku pośród sterty ubrań.
– Nie uwierzysz! – wykrzyczałam – wszystko jest uratowane!
– Co jest uratowane? – odparł zdumiony.
– Wszystko! Wszystkie nasze ubrania, zobacz!! – wołałam w ekscytacji, pokazując kolejne koszule i spodnie, gładkie jak nowe.

W następnych dniach odmechaciałam wszystko! Czapki, szaliki, rękawiczki, płaszcze, kurtki. Każdą jedną jedyniutką rzecz porośniętą grudkami.
Szóstego dnia mąż poprosił, żebym się opamiętała, zjadła coś i chwilę przespała.
Moje szaleństwo jednak trwało i już czaiłam się z golarką na sąsiadów, ale na szczęście przyjechali goście w zmechaconych ubraniach, więc miałam co robić.
Nawet mój mąż uległ jej czarowi. Któregoś dnia obserwując mnie, jak z zapamiętaniem pracowałam nad kolejnym wyświechtanym płaszczem, rzucił:
– Ten dźwięk jest taki przyjemny, słyszysz, jak ta maszynka chrupie, kiedy pochłania te kuleczki?
Od tamtej pory na wszystko, co jest pełne konfekcyjnych grudek, mówimy so crunchy.
Tymczasem doszłam do wniosku, że skoro taka skromna maszynka z Biedry za grosze daje radę, to z pewnością istnieje urządzenie bardziej zaawansowane. Zależało mi na czymś, co zamiast baterii ma zasilacz, większą głowicę, czyli powierzchnię golenia oraz mocniejszą siłę ssania.
Zajrzałam do internetu i voila! Już po chwili wiedziałam, co muszę kupić. Maszynka kosztowała niecałe 50zł, a kiedy przyszła… nie miałam już czego golić.
Niemniej okazało się, że to był hit. Chyba jeszcze tego samego dnia kazałam ją kupić Mamie.
W całej tej historii najlepsze jest to, że mój mąż po raz pierwszy od lat nie musiał wymienić całej garderoby, bo po odmechaceniu wszystko wyglądało prawie jak nowe.
Maszynka Camry CR 9606 ma porządną siłę ssania, dużą głowicę i zasilacz, dzięki czemu co chwilę nie trzeba wymieniać baterii. Praca z nią trwa ułamek czasu, który spędzałam z poprzednią.
Idą długie wieczory. Wiecie, co będę robić? Siadać z winem, odpalać audiobooka i zamiast chrupać czipsy, będę słuchać, jak chrupią ubrania.

Tak więc Moi Drodzy, jeśli chcecie, żeby ubrania Wam służyły jak najdłużej, to koniecznie uzbrójcie się dobrą golarkę!
PS Zapomniałam dodać, że dzięki temu zakupy w lumpeksach stają się o wiele łatwiejsze, bo można kupować zmechacone ubrania.


Wybaczcie, wiem, że ten filmik Oscara nie dostanie, ale nagrywałam jedną ręką, a drugą goliłam, a chodziło tylko o to, żeby zobaczyć jak golarka sobie radzi.





*Zanim ktoś zwróci mi uwagę, że to nieoznaczony wpis sponsorowany, chcę poinformować, że nie jest to żaden sponsorowany wpis.

Podobne posty

19 komentarzy

Marta 2 października, 2020 - 7:24 am

O tak! Golarka to cudowny wynalazek, ale pod jednym warunkiem: że ma zasilanie z sieci. Bateryjne mnie denerwowały, bo za szybko traciły swoją magiczną moc 🙂 pozdrawiam ciepło!

Odpowiedź
Miss Ferreira 2 października, 2020 - 11:01 am

Tak, maiałam to samo odczucie, że po niedługim czasie zaczynają rzęzić i nie wiadomo, czy to bateria, czy co do licha.

Odpowiedź
Ewa 2 października, 2020 - 7:31 am

Mam ją od dawna i polecam! Super wygodna, ostatnio pięknie odboboliła mi płaszcz z lumpeksu 🙂

Odpowiedź
Miss Ferreira 2 października, 2020 - 11:00 am

No właśnie!! Zapomniałam napisać, że teraz w lumpekasch kupuję zmechacone rzeczy, bo wiem, że można doprowadzić je do ładu!

Odpowiedź
Aneta 2 października, 2020 - 7:49 am

I teraz muszę ją kupić :/ A taka byłam zadowolona z biedronkowej 😉

Odpowiedź
Miss Ferreira 2 października, 2020 - 10:59 am

No to nie kupuj, wiesz u nas przy trójce dzieci, które szybko rosną to mus, ta z biedry jest ok, ale dużo więcej czasu na to sie schodzi 🙂

Odpowiedź
Aneta 2 października, 2020 - 11:09 am

Kupię, kupię, bo tą biedronkowa to jednak trzeba się namachac, żeby uzyskać zadowalający efekt i bardzo się cieszę, że już wiem jaką kupić i że nie kosztuje majątku 🙂

Odpowiedź
Sylwia 2 października, 2020 - 9:42 am

Mam tę samą! I też wszystkie sweterki ogolone, świetnie się nadaje także do dresowych bluz i spodni, przywraca im dawny blask 🙂

Odpowiedź
Iwonab 2 października, 2020 - 1:14 pm

Używam golarek od lat! Świetny wynalazek.Faktycznie podczas pracy przyjemnie mruczy ?

Odpowiedź
Monika 2 października, 2020 - 4:56 pm

Dziękuję za informację o porządnym produkcie?

Odpowiedź
Karolina 2 października, 2020 - 5:07 pm

regał z golarkami do swetrów w biedrze? ale że cały regał?? nie widziałam tego jeszcze, ale lecę sprawdzić, bo stara coś szwankuje! Taka golarka to złoto i to nie tylko do akrylu, ale przede wszystkim do wełny, na której kulkowanie sie to naturalny proces..

Odpowiedź
Eta 3 października, 2020 - 1:50 pm

Moja (też biedronkowa) zakrztusiła się dziś płaszczem i padła. Wpis ten zmuszona jestem skategoryzować teraz jako „przeznaczenie”, no bo jak inaczej można coś takiego nazwać? 🙂

Odpowiedź
Iwona 3 października, 2020 - 4:14 pm

Mam też taką. Podkradłam teściowi. Żre kłaki jak szalona. Nawet puf i fotel z Ikea nią potraktowałam.

Odpowiedź
galia 4 października, 2020 - 3:15 pm

No i zakupiłam właśnie.. Też kocham swoje swetry. Mam taki o wątpliwym składzie z Reserved.Jednak żadnego innego swetra tak chętnie nie zakładam..

Odpowiedź
Kofeina 5 października, 2020 - 11:42 am

Och.moja stara się zepsuła. I tak, zgadzam się, to jest złoto produkt do ratowania ubrania. Lepszy niż maszynka do golenia, która można uszkodzić włókna.

Odpowiedź
OLA 8 października, 2020 - 5:00 pm

z tej firmy Camry,mam golarke do pieska i jest nie zawodna,teraz pomysle o tej do swetrow.

Odpowiedź
Agnieszka 12 listopada, 2020 - 4:52 pm

Dzięki Tobie waśnie zamówiłam i już przebieram nogami, bo nie mogę się doczekać.. tyle swetrów z ciuszka (sh) czeka na taki tuning <3

Odpowiedź
Maria 22 września, 2021 - 6:29 am

Saro, link w zdaniu „Maszynka Camry CR 9606 ma porządną siłę ssania” prowadzi do maszynki marki Eldom – daję znać, bo właśnie chciałam kupić z Twojego polecenia, ale wolę sprawdzoną przez Ciebie Camry

Odpowiedź
Miss Ferreira 30 września, 2021 - 6:06 am

A to ciekawe, dziękuję za uwagę!

Odpowiedź

Napisz komentarz