Dzień pierwszy. Z gatunku tych raczej rozważnych niż romantycznych, albowiem trzecią godzinę kontempluję ościeżnice i zawiasy. Rozważania przerywa mi domofoński skowyt. Odbieram i słyszę szczebiot Ąfla: Mamo! A włączysz nam z domu na cały regulator, tak żebyśmy mogli słyszeć na dole, tę piosenkę „Pięć ciastek”, co jej niedawno słuchaliśmy w samochodzie?!! Bo trzeba wam wiedzieć, że ostatnio, całkiem niechcący, przedstawiłam dzieciom MC Hammera i od kilku dni leitmotivem mojego życia jest utwór „Pięć ciastek” w wykonaniu MC Hammera oraz moich dzieci. No więc Ąfel pyta czy włączę im na cały regulator Pięć Ciastek, tak żeby oni na dole mogli słyszeć i zaśpiewać dzieciom sąsiadów. Tłumaczę zatem Ąflowi, że co innego słuchać na cały regulator i śpiewać piosenkę w samochodzie, bo samochodem jedziemy szybko i ludzi, których mijamy już i tak raczej nie zobaczymy i wszystko jedno co o nas pomyślą, a tu mamy sąsiadów na stałe. Więc, nie nie włączę.
Pięć ciastek.
Dzień drugi. Z gatunku tych romantycznych, zdecydowanie bardziej carpe diem niż memento mori. Cieszymy się słońcem, podziwiamy obłoki, gdzie strumyk płynie z wolna, wciągamy lato grubymi kreskami. Wtem! Memento mori w całej okazałości objawia nam się na gorącym asfalcie. Szczur poległ w walce z samochodem. Leży na ulicy, ogołocony z całego szczurzego jestestwa. Został po nim tylko ogon i nie można powiedzieć, żeby nim merdał. Dzieci w milczeniu kontemplują tę potworną tragedię. Są w szoku. Wtem zrozpaczony Lolek, łkając pyta:
– Mamo! Czy możemy go odwieźć do szpitala?!
– Niestety kochanie, myślę że już za późno – odpowiadam, jednocześnie bardzo wyraźnie widząc się na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym ze szczurzym ogonem w dłoni.
Pięć ciastek.
Dzień trzeci. Starannie rozrysowuję sobie twarz o poranku. Marzę o wydobyciu głębi spojrzenia, tak jak robią to w reklamach, tymczasem muszę po prostu w wydobyć oko zza opuchniętej od snu powieki. Za pomocą bronzera oszukuję się, że mam kości policzkowe, miejsce na usta zamalowuję szminką. Oto jestem, nowa ja, powstała z pudru transparentnego niczym Feniks z popiołów!
Do łazienki zagląda Lolek, bacznie analizuje moją twarz i pyta:
– Po co się pomalowałaś?
– Żeby ładniej wyglądać.
– To dlaczego nie wyglądasz?
Pięć ciastek.
Dzień czwarty. Z gatunku tych boskich. Dzień bez zawiasów, ościeżnic, szczurów i wątpliwych komplementów od syna. Coś w stylu „oj tam, wystroję się, pójdę na lody, a mąż zrobi mi zdjęcia”. Powlekam się więc grochem. Chcę ładniej wyglądać, zatem twarz oddaję w ręce Anety, włosy oddaję Aldonie, aparat mężowi, duszę LODOM BOSKO.
Błyskają flesze.
Posypują mnie konfetti.
Przynoszą lody.
Serwują kawę.
Carpe diem!
Pięć ciastek.
SESJA WYKONANA DLA BOSKO – LODY PRODUKCJI WŁASNEJ
MAKIJAŻ – MAKEUPLACE Aneta Błaszczak Prestige Academy
FRYZURA – ALDONA OLEKSY
ZDJĘCIA – PAN FERREIRA
POMYSŁ, STYLIZACJA, MODELKA – JA 😉
ZDJĘCIA WYKONANE APARATAMI OLYMPUS OM-D I PEN
20 komentarzy
Och Saro wielbię Cie! Wspaniała sesja czekałam na nią bardzo długo;) jak będe w Lublinie to wpandne na te lody;)
Dziękuje Patrycja!
Piękne zdjęcia i najlepsze lody w mieście :D, odkąd skosztowałam lodów w Bosko nie jem już żadnych innych (no może poza sorbetami od Grycana), czasem musze czekac na wizytę w bosko kilka miesięcy ale się opłaca <3
Ja też uwielbiam te lody 🙂
AAAA!Jak dawno tu nie byłam! A tu tak stylowo i nowo! Czad! Pozdrawiam!
ps. Napiszesz post jak dbasz o linię?
Dziękuję! Pomyślę o wpisie z dbaniem o linię 🙂
Pięć ciastek! Życie już nigdy nie będzie takie samo! 🙂
Cudowne zdjęcia i wpis! W tej stylizacji .. naprawdę BOSKO <3
Gdyby wszystkie sponsorowane posty były na tak wysokim poziomie, blogosfera byłaby całkiem do zniesienia 🙂
A teraz przesłuchałam sobie Pięć Ciastek.
Zaraz po nich włączył się Vanila Ice 🙂
Dziękuję Ci bardzo, chociaż wpis nie jest sponsorowany – zawsze oznaczam takie wpisy.
Pozdrawiam ciepło!
Fantastyczna sesja! Wyglądasz bosko! Oczywiście cały wpis przeglądałam nucąc „Pięć ciastek” 🙂
Dziękuję, pięć ciastek!
Każdy Twój wpis jest jak wisienka na czubeczku 🙂 achh te pięć ciastek…
Dziękuję, jak miło!
Saro, nie wiem kim/czym się najpierw zachwycać: Twoją piękną osobą, tą obłędną sukienką, rewelacyjnym piórem czy świetnym humorem który bije z całego posta:-). Może zamknę to stwierdzeniem, że całość jest BOSKA:-). I jeszcze mnie zainspirowałaś, sukienki w grochy nigdy nie uszyłam, a w Twojej zakochałam się. Zamówię więc sobie materiał w grochy i mam nadzieję, że stworzę chociaż namiastkę Twojej dzisiejszej kreacji:-), pozdrawiam Cię słonecznie.
Moniko, dziekuję za tyle miłych słów. Moja sukienka jest z sieciówki, sukienka spod Twojej ręki na pewno będzie wyjątkowa!
Ściskam!
Miss Ferreira to jak piec ciastek do kawy. BOSKO!
Bosko, że zajrzałaś na bloga, uściski!
Tekst super jak zwykle,Saro chyba majstrowałas cos przy ustach,z boku widacna zdjęciu czarno-białym,czy to może nowa dieta lodowa zmieniajaca górna warge?:)
Ja nie majstrowałam – Aneta majstrowała szminką. Ale od siebie dodam, że jestem zagorzałą antagonistką majstrowania przy twarzy w ogóle – uważam, że to zawsze widać i NIGDY nie wygląda się lepiej.
Pozdrawiam
Super stylizacja:)