Na drzwiach naszej szkoły bielą się kartki. Ogłoszenia, informacje, zakazy. Rodzice mają zakaz wchodzenia do szkoły.
Przed drzwiami stoi stolik ze skrzynką na listy, gdzie leżakuje korespondencja do nauczycieli.
Jeśli potrzeba jest pilna, lub chcesz odebrać dziecko ze szkoły, możesz użyć dzwonka.
Zza grubych drzwi można nawet usłyszeć, jak pokraczna melodia obija się od ścian i niesie do uszu pań dbających o szkolny porządek. Po chwili któraś z nich wygląda przez szybę. Mruży oczy i gestem pokazuje, żeby zdjąć z twarzy maseczkę, bo nie nie wie, czyj to rodzic.
Następnie uśmiecha się przepraszająco i z ruchu jej warg, czytam, że już idzie po Lolka.
Prowadzimy te bezgłośne rozmowy już prawie rok. Nie dane nam było narzekać na pogodę, martwić się suszą i nieustannym deszczem.
Czytamy z ruchu warg i smutku w oczach.
Tamtego dnia zacinała ulewa. Wypadłam z samochodu jak pocisk i nacisnęłam dzwonek przy drzwiach. Za szybą pojawiły się współczujące oczy pani sekretarki. Usłyszałam zgrzyt zamka. Drzwi uchyliły się:
– Proszę, proszę zaczekać tu w przedsionku, przecież nie będzie pani tak stała na tym deszczu – powiedziała i zniknęła w korytarzu.
Otuliła mnie ta mdła szkolna atmosfera. Z oddali niosły się głosy dzieci, śpiewających w zerówce.
Do nosa wdzierał się zapach. Ten sam, który wydał mi się tak charakterystyczny, kiedy po raz pierwszy Mama zabrała mnie do przedszkola. Był obcy i zapraszający jednocześnie. Wtedy nie umiałam rozpoznać poszczególnych jego nut. Pewnie nawet nie potrafiłam ich nazwać.
Pasta do podłogi, stołówka o mlecznym aromacie zabielanej zupy i rozgotowanych klusek, lepki zapach szatni, gdzie w workach dogorywa obuwie, słodkawy nieznośny smród sali gimnastycznej, sypana kawa z pokoju nauczycielskiego…
Dzwonek, krzyk, rejwach na korytarzu, dzieci wysypujące się na chodnik i boisko. Te odgłosy, które słyszane z daleka, przywodzą na myśl wakacje i jezioro.
Poczułam jak coś we mnie kruszeje, a potem się skrapla.
Szkoła, miejsce które ze swej natury tętni młodym zachłannym życiem.
Pusta od roku.
Panie sprzątaczki, wycierające po raz wtóry te same nieużywane ławki. Czyste tablice. Krzesła, których nikt nie pokiereszował scyzorykiem, pisząc A+N=WNM 2020.
Echo. Kto słyszał w szkole echo?
Pusta szkoła zawsze wydawała mi się pełna tajemniczej nostalgii.
A teraz, gdy ta pustka jest bezterminowa, oddałabym wszystko za jedno nudne przedstawienie szkolne, gdzie zerkamy na siebie w tłumie rodziców ze wzruszeniem i zażenowaniem.
2 komentarze
Oj tak… smutno i straszno, coraz bardziej się boję o te nasze dzieci…
Pisałam o tym u siebie ostatnio, nic nie tak poetycko jak Ty
*chociaż nie tak poetycko miało być;)