Milczę, bo przywarły do mnie smutne myśli.
Kilka dni temu ktoś odszedł, nie znałam go prawie, przemknął przez moje życie któregoś dnia, zostawił w nim uśmiech. Wymieniłam ten uśmiech na kilka szczerych łez wylanych w kącie.
Potem miałam sen, że zabrakło kogoś z moich bliskich. Obudziłam się, zanosząc się głośnym płaczem. Resztę nocy gorączkowo szukałam pod kołdrą jego ciepłej dłoni.
Poranek przyniósł słońce i zapach mielonej kawy.
Z gorącej filiżanki gwałtownie uciekała para.
Na tarasie dzieci bawiły się z kotem. W oddali hałasowała betoniarka. Na horyzoncie majaczyły problemy i obowiązki.
Gdzieś tam mój straszny sen był czyjąś rzeczywistością…
Przełknęłam łyka gorzkiej kawy i słonych łez.
– Coś się stało? – zapytał i przytulił mnie z całej siły.
– Nie – pomyślałam – dopóki mamy swoje ciepłe dłonie, za które możemy się trzymać, wszystko jest dobrze.
11 komentarzy
Jak bardzo dzisiaj do mnie trafiły Twoje słowa, kilka dni temu zmarł mój były chłopak, mimo że nie widzieliśmy się kilka lat to smutek jest nie do opisania. Milczenie mówi wszystko.
Piękne słowa
Matko, popłakałam się.
Krótko, bardzo życiowo i bardzo wzruszająco! Cieszmy się, póki mamy ciepłe dłonie bliskiej osoby i chętnie je trzymajmy. Żeby nigdy potem nie żałować, że tego nie było lub było za mało.
Pozdrawiam Saro, wszystkiego dobrego.
I znowu płaczę. Z rana. Dobrze, że bez mejkapu jeszcze.
MI kilka miesięcy temu zabrakło jednej ciepłej dłoni.
Piekne jakze prawdziwe wzruszajace
W zeszłym roku straciłam najlepszego przyjaciela, powiernika, autorytet, takie pokrewieństwo nie tylko krwi ale i dusz… mojego Tatę, najlepszego Dziadka moich dzieci, wzór… czasami były zatargi ale na krótko-tak jak to mają te same chataktery… Pamietam jak mawiał: „Córcia, stary już jestem. Ktoś by się przydał na moje miejsce…” I choć już miał wianeczek wnucząt jak dowiedzialam się, że pod moim sercem bije drugie chwyciłam za słuchawkę i krzyknęłam:Tato ! Bedzie drugi Kazio na świecie! Na ostatniej wspólnej Wigilii jak zawołałam „Kazik!” przychodzili we dwóch 🙂 A teraz… pustka nie do opisania… Nikogo już nie obchodzi czy dojechaliśmy, czy na pewno wszystko dobrze… Nikt nie dzwoni: „Córcia jak ty ten gulasz robisz?” P U S T K A
Jezu 🙁 Tak strasznie współczuję…
W ogóle nie wyobrażam sobie, żeby mogło zabraknąć Rodziców, jestem z moimi tak strasznie zżyta.
Przytulam Cię z całej siły, nie potrafię sobie wyobrazić, co czujesz <3
Strasznie przykro zrobiło mi się czytając Twój komentarz 🙁 ja tez w zeszłym roku straciłam ojca. Mimo iż za moment wybije 1,5 roku jak go nie ma, nadal sa takie chwile kiedy dzieje się w moim życiu coś przełomowego i chwytam za telefon aby wybrać Jego numer. Dalej mam go w telefonie, nie miałam śmiałości wyrzucić – bo chyba dalej nie pogodziłam się z tym, ze już Go nie ma…
W kontekście naszych Rodziców nie wyobrażamy sobie, że mogło by ich nie być… Ja bynajmniej tak miałam. Byli zawsze… odkąd pamiętam. Czy działo się dobrze czy nie… BYLI, choć fizycznie ich przy mnie nie było. Pewien ksiądz trafnie to ujął – zawsze jest za wcześnie. Życie toczy się dalej… i choć mam starać się dla kogo, mam przecudowne i kochane dzieci, to jednak jest w sercu pustka… taka na zawsze już.
Czasami śmierć kogoś nawet nieznajomego, potrafi wywołać w nas ogromne emocje. Czasami może być żal i smutek, ale też empatia i współczucie. O tyle dobrze – że dzięki temu uczymy się bardziej naszego człowieczeństwa i doceniania każdej chwili.