Tamtego dnia miałam mnóstwo rzeczy do zrobienia. Poprzedniego wieczoru lista obowiązków w moim notatniku zupełnie wytrąciła mnie z równowagi. Rano gorączkowo myślałam, jak ja to wszystko upchnę w jednej dobie?! Po południu wróciłam do domu, gdzie przywitał mnie totalny bajzel, jakby po domu przeszedł huragan. Doskonale wiedziałam, jak się nazywał, teraz skakał beztrosko na trampolinie.
Co prawda miałam pomysł na błyskawiczny obiad, ale żeby się za niego zabrać, musiałam odgruzować kuchnię. Garnek, który najlepiej nadawał się do gotowania, stał zawadiacko na środku wyspy, wylizany niemal do szczętu, jedynie na ściankach pozostały placki zaschniętego sosu, który przed szorowaniem należało odmoczyć, albo chociaż wstawić do zmywarki.
Niestety zmywarka była pełna brudnych naczyń. Zresztą podobnie jak zlew. Poczułam mrowienie w brzuchu. Chyba nie były to motyle…
Nie miałam pojęcia, od czego zacząć. Postanowiłam wypakować zakupy. Otworzyłam lodówkę. Wyjęłam z niej pusty karton po mleku. Następnie drugi i kolejny.
Motyle w moim brzuchu zdecydowanie miały żądła. Kartony ustawiałam na wyspie obok zakupów i stert brudnych naczyń. Nagle usłyszałam trzask. Szkło lądujące na płytkach. Przede mną na białej podłodze leżały zmasakrowane zwłoki po koncentracie pomidorowym.
Plecy oparłam na lodówce i delikatnie osunęłam się na podłogę obok potłuczonego słoika.
Miałam wrażenie, że patrzę w lustro.
Kiedy w kuchni stanęły dzieci, gestem uniesionej dłoni wyprosiłam je z kuchni. Gdybym otworzyła usta, wyleciałby z nich chmara szerszeni, które czułam wyraźnie w brzuchu. Wyrzutów, że jak mogli zostawić kuchnię w takim stanie, że nie szanują naszych zasad, że są niewdzięczni i dłużej tego nie wytrzymam.
Słyszałam, jak na paluszkach skradają się na górę i delikatnie zamykają za sobą drzwi.
Koncentrat wsiąkał w fugi, kiedy siedziałam na podłodze przed lodówką, myśląc: oszaleję, oszaleję, tym razem naprawdę O-SZA-LE-JĘ!!
Wczoraj na stories opublikowałam zdjęcie naszego bałaganu. Jakby to powiedziały nasze matki: „nic tylko nasrać na środku i rozjechać traktorem”.
W odpowiedzi na relację z naszego sajgonu dostałam masę wiadomości w stylu: „o matko, jak mi teraz raźniej, że nie tylko u mnie tak jest”, albo mój faworyt „byłam pewna, że u Ciebie jest zawsze porządek”.
Otóż lubię porządek, nawet uwielbiam. Czasem bardziej niż ludzi. Wtedy jednak zapala mi się lampka ostrzegawcza i zamiast drzeć gębę, zamykam te drzwi od łazienki, gdzie wybuchła konfekcyjna bomba, a kubków wokół umywalek stoi tyle, że pomyślałby kto „kawiarnia!”, gdyby nie kibel na środku.
A czasem też drę gębę. To przynosi efekty, bo jak zrobię to porządnie, to po godzinie dom lśni, a wszyscy chodzą na paluszkach. Tylko nie wiem do końca, czy straty w ludziach to rozsądna cena za porządek.
Kochani Czytelnicy i Czytelniczki, jeśli czasem dopada Was uczucie niepanowania nad wszechobecnym chaosem, a wymuskane wnętrza na moim blogu, tylko wpychają Was głębiej w otchłań, jeśli jesteście roztrzaskanym na podłodze koncentratem pomidorowym, to zapraszam Was dziś do mojego domu w innej odsłonie.
Zazwyczaj tak wyglądają u nas poniedziałki. Jakby weekendowi goście nie przyjechali, ale zrobili włam na naszą chatę.
Wszędzie finezyjne instalacje z ubrań, skarpety kwitnące na parapetach.
I oczywiście stada naczyń. Naczynia wypasające się na biurkach, półkach, podłogach, blatach łazienkowych.
Stałym elementem naszego krajobrazu po bitwie, są leżące na podłogach w łazience mokre ręczniki. Moim zdaniem te ręczniki same rzucają się na podłogę w akcie desperacji.
A w pralni zawsze przywita Was „kosz wstydu”, w którym gnieżdżą się wszystkie nasze skarpety, oczywiście, że żadna nie ma pary. Bo to są nowoczesne skarpety singielki!
Chyba nie muszę mówić, że niespodziewani goście zawsze wpadają w poniedziałki?
I na koniec coś ku pokrzepieniu Waszych serc. Przyjaciółka niedawno opowiedziała mi, że będąc na psychoterapii, nauczyła się bardzo ważnej rzeczy. Otóż dowiedziała się, że rodzice powinni pozwolić dzieciom na bałagan w pokojach. Dlaczego? Bo dzieci potrzebują takiej własnej przestrzeni na nieogarnianie swojego życia. Ten bałagan jest takim małym manifestem buntu.
Wzięłam sobie jej słowa do serca.
Mamo i Tato, w poniedziałki jest u mnie sajgon, to mój mały manifest buntu! W poniedziałki nie ogarniam żadnego życia!
Zapraszam Was na bajzel-tour po naszym domu, enjoy!
PS Zapomniałam odpowiedzieć na pytanie zadane w tytule. Czy blogerki mają w domach bajzel? Nie jestem wszystkimi blogerkami, ale zakładam, że skoro blogerki to ludzie, to mają bajzel.
Myślę, że nawet czasem, kiedy robią zdjęcie na insta, łokciem przesuwają bajzel na stole w inne miejsce i udają, że jest porządek.
Ale oczywiście to tylko moje przypuszczenia 😉
TO TEN SAM DOM W WERSJI NA INSTAGRAM
Na plakaty z Desenio jest kod rabatowy. Na hasło MISSFERREIRA kupicie je 30% taniej. Kod działa tylko od 18 do 24 maja 2021 roku. (Kod nie obejmuje on ramek lub plakatów z kolekcji Handpicked/Personalizowane)
32 komentarze
Dziękuję! Dokładnie teraz i dokładnie takiej otuchy było mi trzeba. No i nowoczesne skarpetki singielki👌
Musiałam zagryzać usta, żeby nie wyć ze śmiechu w biurze 😀 Story of my life po prostu, tylko podana w dużo zabawniejszej formie niż normalnie to odczuwam.
Bardzo się cieszę 😀
Jestes swietna, skarpetki singielki wymiataja :), czytam Cie od niedawna natknelam sie zupelnie przez przypadek I mnie pochlonelo 😀
Uwielbiam takie komentarze, dziękuję <3
Przynajmniej widać, że dom jest (aktywnie) zamieszkany 😀
Bardzo aktywnie jak widać 😀
Dzięki, Miss Ferreira, jesteś super Babka!
Dziękuję, bywam super!
To mmnie odrobinę podnosi na duchu. Po dwóch nieprzespanych nocach fakt że nie ma ani jednego czystego kubka przytłacza mnie aż nadto
Życzę przespanej nocy <3
Jak zwykle cudowny język, wspaniałe poczucie humoru. Dziewczyno, czekam na ksiązkę .
Jak miło to czytać, od razu chce się pisać!
moja nastoletnia córka ma taki zwyczaj,ze rzeczy do prania trzyma na podłodze w swoim pokoju,a łazienka jest obok z koszem na pranie,nie moge tego zdzierzyć,bo przecierz nie lepiej idac siku wrzucic wszystko do kosza??mam taki wkurw na to i te rolki po papierze toaletym w gornej łazience całe sterty,,wrrr
Moja droga, moja córka robi dokładnie to samo, a kosz na pranie ma we własnym pokoju…
Po prostu trzeba przez to przejść. Rolki odkładaj na ozdoby świąteczne 😀
Nowoczesne skarpetki singielki, powaliło mnie:))
😀
Wow, chyba się tego nie spodziewałam. Dobrze wiedzieć, że Ty też jesteś tylko człowiekiem 🙂 Ale rzeczywiście wygląda jak po tornadzie…
Człowiekiem z krwi i kości, zupełnie normalnym 😀
To nie jakiś wybitny bałagan. Raczej taki dom, który żyje i jakoś wiadomo że za chwilę ktoś tu przyjdzie „ogarniać”.
Dokładnie tak!
W temacie skarpetek polecam Ci ksiażkę dla dzieci pt. Niedoparki 🙂 A co do zdjęć, to w ładnym wnętrzu bałagan aż tak nie straszy – jak rama lustra gustowna, to upiększa nie zawsze idealne odbicie, imho 🙂
O właśnie <3
Ależ oczywiscie, ze miewają w domach bajzel. Tak jak każda normalna osoba. Sama jestem osoba nieco pedantyczną oraz lubię porządek. Nie mam jednak go przez cały czas i również potrafię mieć w domu prawdziwy bajzel raz na jakiś czas. Jak akurat mam dużo na głowie, kiedy wole spędzić czas z dzieckiem zamiast sprzątać. Albo kiedy po prostu mi sie nie chce.
Przecież blogerki również są ludźmi 🙂
Swoją droga dziękuje za inspirujący wpis.
Właśnie tak :))
Czytam Twój blog od bardzo dawna. Domyślałam się co prawda, że i Ty miewasz bajzel, ale domyślać się a zobaczyć to dwie różne rzeczy :):):) Ja też uważam, że dom w którym jest życie a nawet kilka żyć 😉 potrzebuje czasem się „wyluzować” i wymknąć spod kontroli. To jest całkiem normalne, ludzkie i cudne w gruncie rzeczy:) Nie rozumiem dlaczego niektórzy udają, że jest inaczej… Dziękuję za tę normalność w Twoich tekstach:)
Dziękuję za miły komentarz <3 Zawsze się wzruszam, kiedy ktoś pisze, że czyta mój blog od dawna.
A bajzel miewa każdy, ludzkie <3
Ja tez czytam od bardzo dawna i uwielbiam:) super poczucie humoru
Aż mi się lepiej na sercu zrobiło po przeczytaniu tego w piątek z rana. Dziś czeka mnie sprzątanie.
Miałam podobne uczucia jak wróciłam z 3 dniowego wyjazdu z pracy. Armagedon w całym domu, choć obiecali ze będą za sobą sprzątać. I ponoć sprzątali przed moim przyjazdem:-)
Tez czasem drę jape bo to działa – uświadomiłaś mi jednak ze nie zawsze warto.
Skarpetki singielki są the best – zawsze mówiłam ze skarpetki i rękawiczki powinni po 3 sprzedawać 🙂
Dobrze ze niezależnie co robimy, jakie mamy domy, ile mamy dzieci, czy nie mamy – na końcu jesteśmy takimi samymi ludźmi.
P.S. Nigdy nie komentuje postów 🙂
na końcu jesteśmy takimi samymi ludźmi – otóż to i nie dotyczy to tylko sprzątania!
Ściskam <3
Dziękuję Ci Saro. Może jednak dzięki Tobie się nie wyprowadzę z domu 🙂
Sara, czytam Cię już od studiów, to będzie na pewno jakieś 10 lat 😁jak dobrze wiedzieć, że nie tylko u mnie sprzątanie bałaganu w kuchni przypomina Syzyfowe prace. Pozdrawiam 😁