Kiedy przychodzą do nas znajomi, niemal zawsze zaczyna się od zdania: „matko! Ile u Was się zmieniło!”.
I choć z Waszej perspektywy to zdziwienie może być logiczne, bo na moim blogu ciągle oglądacie jakieś metamorfozy, to w rzeczywistości parter niewiele się zmienił w ciągu ostatnich lat.
Goście, których nie było od dawna, najbardziej są zszokowani ilością roślin. Prawda jest jednak taka, że choć kosztuje mnie to dużo silnej woli, to nie kupuję kwiatów od dawna, bo nie mam już gdzie ich stawiać. Kwiatów nie przybyło, ale się rozrosły. Monstera w salonie zapracowała już solidnie na swoją potworną nazwę. Zastanawiam się nawet, czy któregoś dnia nie przejmie kontroli nad domem.
Nie będę jednak zgrywać głupa i przyznam naszym gościom rację. Zmienia się u nas nieustannie, ale są to drobne kosmetyczne zmiany, które uwielbiam. Pozwalają mi cieszyć się domem nieustannie i przy okazji zaspokajać moją potrzebę działania.
I dziś na blogu o tym, jak za pomocą bardzo prostych zabiegów, niewymagającymi żadnych umiejętności, można odmienić wnętrze, które nieco się opatrzyło.
Nie potrzebujecie żadnych narzędzi, jedynie odrobiny wyobraźni.
Dziecięca potrzeba przemeblowania
Kiedy przypominam sobie mój pokój z dzieciństwa, widzę go doskonale. Po prawej stronie jest okno, zachłannie połykane przez bluszcz. Tata musiał się wspinać na wysoką drabinę i wycinać w nim otwór, żeby do mojego pokoju w ogóle wpadło światło.
Jest też skos pokryty boazerią. Reszta pokoju jest trudna do ustalenia. Zazwyczaj pod skosem stało łóżko, a biurko na przeciwległej ścianie obok okna.
Ale wystarczyło leniwe niedzielne popołudnie, żebym zrobiła totalne przemeblowanie.
Wszystkie meble zamieniałam miejscami, a Mama z dołu krzyczała, czym ja tam znowu szuram po podłodze i żebym desek nie porysowała!
Bez względu na to, jak głupi pomysł przychodził mi do głowy, zawsze byłam zachwycona efektem. Za każdym razem to był inny pokój. Po kilku tygodniach czy miesiącach nudził mi się układ i wymyślałam, jakiej konfiguracji jeszcze nie było.
I dopiero teraz, kiedy mam własny dom, zrozumiałam, że wcale nie wyrosłam z mojego dziecięcego upodobania do przemeblowywania.
Podobnie jak kiedyś, każda nowa zmiana mnie zachwyca, choć bywa, że szybko mi się nudzi, albo z czasem dostrzegam, że to w ogóle nie wyglądało to dobrze.
Czuję się trochę, jakbym mieszkała w takim prawdziwym domu dla lalek. Nic tu już nie jest udawane. Z kranu płynie prawdziwa woda, a lodówka naprawdę chłodzi, ale ja mam fun.
Bo koniec końców uważam, że domem trzeba się bawić i nie traktować go z przesadną powagą.
Triki, które błyskawicznie odmienią wnętrze:
1. Wymiana zasłon/firanek
Być może niektórzy z Was pamiętają, jak zarzekałam się, że nie będzie u nas nigdy zasłon. Wyciągnęłam z tego taką lekcję, że dziś już się nie zarzekam i nie mówię „nigdy”.
Gołe okna zaczęły mnie irytować, szybciej niż mogłam się spodziewać. Delikatne firanki sprawiły, że całe wnętrze „zmiękło” i nabrało przytulności. Każdy, kto wtedy przychodził, od razu zauważał różnicę, choć część osób nie potrafiła jej nawet zidentyfikować.
Zasłony bądź firanki to zawsze bardzo mocny akcent dekoracyjny.
Jeśli zatem nudzi Was wnętrze, a nie zamierzacie wikłać się w remont, to może taka drobna kosmetyczna zmiana?
Pamiętajcie, że firanki nie muszą być wcale drogie. Żeby uniknąć zbędnego kosztu, można kupić fajny materiał w hurtowni i oddać go do krawcowej.
2. Plakaty
W naszym domu plakaty nieustannie wędrują. Przewieszam je z miejsca na miejsce. Czasem nawet postawienie plakatu, zamiast wieszanie go na ścianie już robi robotę. Obserwuję ten trend i bardzo do mnie przemawia. Taki plakat postawiony gdzieś na meblu nadaje wnętrzu nonszalancji.
Jakiś czas temu podobały mi się ściany zapełnione mnóstwem różnej wielkości plakatów. Teraz stawiam na minimalizm i wolę jeden ogromny plakat. Kiedyś wolałam krajobrazy i naturę, dziś wolę abstrakcję. Fajnie dobrany do wnętrza plakat, potrafi zupełnie zmienić jego charakter.
A gdyby wymienić firanki i dodać plakat? To już jest konkretna zmiana. Bez wymachiwania pędzlem i rozlewania farby.
Wszystkie plakaty w naszym domu są Desenio. Zamawiam je tam od lat i polecam.
Mam dziś dla Was kod rabatowy. Na hasło MISSFERREIRA kupicie plakaty 30% taniej. Kod działa tylko od 18 do 24 maja 2021 roku. (Kod nie obejmuje on ramek lub plakatów z kolekcji Handpicked/Personalizowane)
Plakaty, które widzicie w moich wnętrzach to:
1. Abstract figures
2. Paper Cuts
3. Balancing Act
4. Black&White Shapes
3. Lustra
Był moment, że w naszym salonie wisiały cztery lustra. Kiedy w DDTVN pojawił się materiał o naszym domu, był zapowiadany, jako „wnętrze pełne luster”. Prowadząca program zapytała mnie, czy pasjonuję się lustrami?
Otworzyłam wtedy oczy ze zdziwienia, bo nigdy nie myślałam tak o naszym domu, a lustra są w nim po prostu stałym ruchomym elementem.
Często piszecie mi „o widzę w salonie nowe lustro!”. Nie są to jednak nowe nabytki, ale przykładowo lustro, które przywędrowało z łazienki, bo tam mi się opatrzyło.
Albo lustro, które zdjęłam ze ściany i postawiłam na kominku. Na ścianie nad sofą nieustannie wisi coś innego. To pierwsza rzecz, która rzuca się w oczy, kiedy wchodzi się do tego pokoju. Wystarczy lustro zamienić na plakat lub odwrotnie i cały pokój zmienia charakter.
Lustro powiększa optycznie przestrzeń. Powieszone w odpowiednim miejscu może odbijać światło, rozjaśniać wnętrze i być jak okno.
4. Przemeblowanie
Czasem odwiedzam domy, w których od całych lat nie zmieniło się nic. Fotel stoi dokładnie tam, gdzie stał dziesięć lat temu. Podobnie stolik. Nawet wazony mają swoje stałe miejsca.
Dziwi mnie to, bo wiem, że ja bym tak nie wytrzymała.
Uważam, że wszystkie ruchome elementy wnętrza można dowolnie przestawiać. W naszym salonie stoją dwa fotele. Już samo ustawianie ich w różnych konfiguracjach sprawia, że pokój wygląda inaczej.
Kiedy robię przemeblowanie, często wykorzystuję meble z innych pomieszczeń. Bardzo długo stał w salonie wiklinowy fotel z tarasu. Byłam zachwycona efektem.
Zróbcie przemeblowanie i zobaczcie, jaka to fajna zabawa. A najlepsze jest w niej to, że jest całkowicie odwracalna.
5. Małe dekoracje
Wiemy o tym, że dodatki potrafią zmienić całą stylizację. Mała czarna będzie zupełnie inną sukienką w zależności od tego, czy dobierzemy do niej złoty naszyjnik, czy dżinsową kurtkę.
Tak samo jest z wnętrzem. Jakiś czas temu zachwycił mnie ogromny zielony wazon z Jysk, do tego stopnia, że szybko wróciłam po drugi. Niby tylko wazon, a miałam wrażenie, że wszystko wygląda inaczej.
Jeśli znudziłam Wam się sofa i marzycie o innym kolorze, kupcie narzutę. To zupełnie odmieni oblicze mebla, a z czasem zatęsknicie za kolorem, który już się znudził.
Tak samo kwiaty, zarówno doniczkowe jak te cięte. Przecież bukiet tulipanów w salonie to całkiem inny pokój.
Moją słabością są też lampki. Ten trend podejrzałam w Skandynawii. Wnętrza pełne małych źródeł światła. Lampki ukryte w różnych miejscach. To nadaje niezwykłej przytulności.
Jeśli nudzi Was wnętrze, w którym przebywacie, a na dodatek internet torturuje Was inspiracjami, wstrzymajcie się generalną demolką.
Zacznijcie od drobnych zmian. Firanka, plakat, wazon, przemeblowanie.
Jestem pewna, że efekt Was zaskoczy.
Metamorfoza wiatrołapu
Na koniec mam dla Was, a jakże, błyskawiczną metamorfozę naszego wiatrołapu.
Nasz wiatrołap jest maleńki, wolałabym, żeby był większy. Dlatego często panuje w nim bałagan, trudno zapanować nad stadami galopujących po nim butów.
Jednocześnie jest „wstępem” do naszego domu i od dawna kombinowałam, co zrobić, żeby mimo wad, wyglądał przytulnie.
Nie ma w nim miejsca na żadne zbędne meble. Choć korciło mnie postawienie tam stylowego stolika, fotela i najlepiej bukietu świeżych kwiatów, wiedziałam, że muszę tu postawić na funkcjonalność.
Na starociach znalazłam ohydną sosnową komodę z szufladami. To był strzał w dziesiątkę, teraz większość bałaganu siedzi w szufladach.
Komodę wystarczyło zeszlifować i zabezpieczyć woskiem, żeby zachować naturalny kolor drewna.
Jak zawsze ukoronowaniem była wymiana gałek.
Przyszło mi do głowy, że lamperia nada temu maleńkiemu pomieszczeniu charakteru.
Całość uzupełniły plakaty i wazon.
Na zdjęciach widzicie różne kombinacje aranżacji komody. Na tym właśnie polega zabawa domem i dodatkami.
*Wpis powstał we współpracy z Desenio
5 komentarzy
Rewelka!
Chociaż ja przyznam, że w moim przypadku najbardziej cieszy mnie metamorfoza typu z burdelu do porządku 😄
mnie też 😀
Podoba mi się Twoje wnętrze takie w moim stylu. Ja powoli moje nowe mieszkanie zapełniam plakatami i roślinami i przymierzam się do renowacji kilku starych mebli. „Czuję” podobny styl do Twojego, nawet lampę na suficie mamy tę samą 😁
Faktycznie przed metamorfozą czegoś tam brakowało. NIby fajna podłoga, niby fajna komoda ale bez polotu.
Taka mała zmiana jak powieszenie dwóch plakatów i wazon zrobily swoje! Wyglada to o wiele lepiej i stylowo. Zauważyłam osatnio, ze ludzie czasami nie przejmują sie tym, jak wygąda wiatrołap w ich domach A przecież jest to pomieszczenie, do którego wchodzi się na początku. I fajnie jeśli pasuje stylem do reszty pomieszczeń. Sama ostatnio szukałam plakatów do wiatrołapu. Też coś musze w nim powiesić.
Zdradź jeszcze czym została pokryta komoda po odnowieniu. Ale tak dokładnie co i jak, bo laik totalny ze mnie🙈