Bycie w tym samym tygodniu w Norwegii i w Grecji, to jak odwiedzenie dwóch planet i to takich z różnych galaktyk. Podczas kiedy w Norwegii z zaciekawieniem wypatrujesz człowieka, a zobaczywszy jednego, krzyczysz „obczaj, człowiek!”, w Grecji masz wrażenie, że ktoś rzucił hasło „ej, tam są wszyscy” i wszyscy tam poszli.
Nie wspomnę nawet o różnicy temperatur, dobrych czterdziestu kilku stopni – jednego dnia w bieliźnie termicznej i ocieplaczach, drugiego w krótkim rękawku.
Zabawne jak klimat, w którym żyjemy, kształtuje nasze charaktery, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Norwegowie wydają się chłodni i milczący, podczas kiedy Grecy eksplodują energią, produkując setki decybeli, a każdy sprawia wrażenie starego znajomego.
I nie mogę przestać sobie wyobrażać przeciętnego Norwega biorącego udział w greckim ruchu drogowym i odwrotnie.
Będąc w Norwegi, wykonaliśmy jakiś manewr samochodowy na pograniczu przepisów. Obserwujący sytuację Norweg, spiorunował nas wzrokiem i zapewne po raz pierwszy w życiu był świadkiem takiej zbrodni na ruchu ulicznym.
Norwegowie są tak pedantyczni, że nawet w dżdżysty dzień mają lśniące samochody. Normalnie jakby błoto wiedziało, gdzie jest jego miejsce (czego nie wykluczam).
W Grecji zaś, gdyby samochody potrafiły fruwać, to parkowały na wszystkich dachach. Środek przejścia dla pieszych – wspaniałe miejsce do parkowania. Oczywiście o ile nie stoją tam już dwa inne samochody, ale to nie problem – wystarczy, żeby został wąski przesmyk dla innych pojazdów.
Zielone światło? Przereklamowana sprawa. Pierwszeństwo mają najszybsi. Jeśli zaś szybko jedziesz motorem bez kasku na czerwonym i rozmawiasz przez telefon, to już całkiem jesteś pojazdem uprzywilejowanym. Poza tym mała rada dla każdego właściciela samochodu – nie przywiązywać się zanadto do lakieru ani do blachy. Oraz – dopóki samochód się porusza, dopóty jest sprawny, to nic, że bebechy się za nim wleką po ulicy. Chcesz się wyróżnić z tłumu? Umyj samochód.
Rada dla pieszych – ulica to nie plac zabaw, to pole minowe, wchodzisz na własną odpowiedzialność. Klakson i bluzgi to język urzędowy ulicy.
A podczas zachodu patrzysz słońce pożerane przez wodę, to samo, które widziałaś w Norwegi i to samo, które wsiąka w zaoraną polską ziemię i dociera nagle tak mocno – jaki ten świat jest zróżnicowany, w każdym zakątku piękny, i że naprawdę – jest tu miejsce dla każdego.
Dla chłodnego Norwega, szalonego Greka, pochmurnego Polaka i wielu, wielu innych.
9 komentarzy
Co to za okolice? Jadę na majówkę do Grecji i zastanawiam się, czy mam szanse podążyć Twoimi śladami 🙂
aleś się napordóżowała w takim razie! cudowne zdjęcia, takie lekkie ech 3 love you <3
piękne zdjęcia!
i ta figura!!!
a teraz dopiero zabieram się za czytanie tekstu 🙂
Jak ja Ci tego wyjazdu do Grecji zazdroszcze.Uwielbiam ten kraj i juz niedlugo tez sie tam wybieram.Co to za wyspa?
Jeden tydzień takie dalekie podróże! Czytając poczułam się jakbym była w dwóch miejscach naraz! A gdyby wszyscy spotkali się na jednej drodze to myślę, że by się pozabijali 😀
Cześć,
Gdybyśmy w Grecji też byliśmy w szoku jak źle się tam jeździ. Gorsi kierowcy są tylko w Splicie na Chorwacji 🙂
A gdzie dokładnie byłaś w Gracji?
Pozdrawiam,
Kasia
Obydwa kraje w butach w szpic?
pieknie napisane, pieknie sfotografowane, tylko to brakujace podwojne „ii”w nazwie kraju na N kluje 😉
[…] wyjazdów. Najpierw Norwegia i zorza polarna (myśl o zorzy nieustannie mnie wzrusza), potem kilka dni w Grecji, majówka w Bieszczadach i w końcu Sycylia. Poza majówką, która chyba już na zawsze będzie […]