Jest kilka takich obrazów z mojego dzieciństwa. Mają bardzo konkretne smaki i zapachy.
Są błogie. To ten rodzaj błogości, tak charakterystycznej dla wspomnień. Odległa przeszłość, która paradoksalnie, im starsza tym gładsza. Wakacje są gorące, Święta śnieżne, zbiory obfite, jabłka chrupiące…
Zastanawiam się czasem, czym będą smakowały wspomnienia z dzieciństwa moich dzieci. Kiedyś będą mówić „nigdy nie zapomnę, jak mama…” I co tam będzie?
#Klepka
Mglisty jesienny pranek. Podwójne szyby w oknach i zatrzaśnięte w nich lodowate mleczne powietrze. Jak kury na grzędzie ciśniemy się na klepce. Szczelnie. Chuda pupa przy chudej pupie.
Flanelowe pidżamki. Bose stopy. Jest nam zimno, właśnie wypełźliśmy spod ciepłej pierzyny. Czekamy aż ogień wstąpi w piec kaflowy i żar rozleje się po kafelkach.
Otwierają się drzwi. Z babcią wpada do izby rozgorączkowane lodowate powietrze. Muska nasze stopy. Piszczymy. W blaszanym koszu, który babcia przywlekła ze sobą, tłoczą się polana. Wybiera suche szczapy, gazety zgniata w kulki, pogrzebaczem wybiera popiół. Wtem! Za dotknięciem wątłej zapałki, bucha ogień. Łapczywie pożera papier i bezbronne szczapki. Patrzymy jak urzeczeni… Zaraz ciepło rozleje się po naszych wątłych zadkach i zmarzniętych stopach. Będziemy krzyczeć: „Aaa, parzy!” I babcia uratuje nam tyłki. Da nam kocyk w kratkę, złożony kilka razy.
Polana w piecu będą trzaskać. Mleko spłynie z szyb. Tyłki nam się rozpłyną na kocyku. Wypijemy ciepłe kakałko.
Za trzydzieści lat wspomnimy ten dzień z rozrzewnieniem…
#Kraina mlekiem płynąca
Kipiące mleko i krzyk „jezus maria, wykipiało”. A jednak dzieciństwo pachnie przypalonym mlekiem. To w gruncie rzeczy podły zapach, a jednocześnie tak słodki. Widzę ten stary emaliowany rondelek, jak bucha z niego mleczna lawa…
I jeszcze świeże mleko, prosto z niedorzecznie śmiesznych wymion krowich. Ciepłe! Jak stygnie w kance. Jak spijamy z niego dosłownie tłustą śmietankę…
I kożuch na tym gorącym! Brr, ohyda!
Pamiętam też wyraźnie, jak mama zręcznie zawiązywała na supeł pieluchę tetrową, a w niej zsiadłe mleko. Wieszała zawiniątko nad zlewem, żeby „skapało”. Potajemnie dotykaliśmy tej pieluchy, z godziny na godzinę jej zawartość była coraz twardsza.
O poranku na desce bielił się twaróg, w towarzystwie swojskiego masła i domowych powideł. Ta pajda chrupiącego chleba z nieprzyzwoitą ilością masła…
#Ciasto drożdżowe
Sobotni jesienny wieczór. Kaloryfery budzą się z letniego snu. W kominku pierwszy ogień. Trzęsiemy się jak osiki, kiedy wychodzimy z gorącej wanny. Rodzice starannie osuszają nas ręcznikami. Do pięciu odlicz! Ciepło przestaje parować z nas tak gwałtownie. Rozchodzi się po naszych piżamach. Boże, jak błogo. Drzwi łazienki się otwierają, a my obrywamy po nosach bezpardonowo zapachem drożdżowego ciasta. Kiedy zapijamy je gorącym mlekiem, mamy jeszcze na głowach turbany z ręczników.
Przestańcie wyżerać samą kruszonkę! – krzyknie na nas mama.
Ale to jest niemożliwe. Słodka kruszonka pęka nam w ustach. Zagryzamy ją miękko-ciepłym ciastem, popijamy mlekiem, grzejemy dupy na kaloryferach. Boże… Kruszonki naszej powszedniej daj nam dzisiaj.
#Cerowanie skarpet
Mama miała zawsze wiklinowy kosz. Wdzięczyły się w nim kolorowe włóczki, każdy motek marzył, żeby w przyszłości zostać grubym swetrem, albo wysoko postawioną czapką.
Mama siadywała wieczorem przed telewizorem, wyciągała nogi na pufie i robiła na drutach.
W łydkach bulgotały jej żylaki po całym dniu pracy.
Miała też reklamówkę pełna skarpet i rajstop do zacerowania…
Pamiętam, jak słucha „Wiadomości” i wskrzesza te nieszczęsne skarpety. Z czułością układa je w pary. I zwija w kulki.
Czy dziś ktokolwiek ceruje skarpety?!
#Pościel
Nigdy nie zapomnę zapachu świeżo zmienionej pościeli. Jak się w niej zakopywałam po uszy.
Była jeszcze lekko sztywna i pachnąca krochmalem. Wyprasowana na kant.
W kaloryferach gorączkuje się woda. Odpalam lampkę nocną. Otwieram książkę. Chłonę pościel.
Drewniana podłoga skrzypi. Marzę o kolejnym kawałku ciasta drożdżowego.
Od lodowatego powietrza za oknem jestem oddzielona ścianą pulsującego ciepła i wątłego wieczornego, przytulnego światła. Przyklejam nos do szyby. Na szkieletach jesiennych drzew, rozwieszona mgła. Wzdrygam się na myśl, co w tej mgle się kryje. Wracam do łóżka pachnącego krochmalem. Błogostan.
Co zapamiętają moje dzieci?
Jakie ciasto? Jaki zapach? Jaki smak? Jaki obraz?
Kiedyś będą mówić „nigdy nie zapomnę, jak mama…” I co tam będzie?
Krótki naszyjnik – Apart Magic Moments
Długi naszyjnik – Apart Magic Moments
Kolczyki – Apart Magic Moments
Pierścionki – Apart Magic Moments
Top – lumpeks
40 komentarzy
Cudowne wspomnienia! Moje dzieciństwo też spędzone na wsi. I ta cała magia! Truskawki prosto z krzaka i mleko wprost od krowy. I Tato obierający mandarynki pod choinką, a w telewizji Ciuchcia 🙂 Albo poranne szyby zmalowane w mroźne kwiaty. W dłoniach rozgrzewaliśmy monety, a później przykładaliśmy do szyb i tak powstawały małe okrągłe okienka na świat 🙂 Pozdrawiam Cię serdecznie! 🙂
O taaaak, szyby w kwiaty!
I jeszcze a propos tego, co napisałaś: Happysad – W piwnicy u dziadka. Jakoś tak zawsze mnie porusza 😉
Sara jakbyś o moim dzieciństwie u dziadków pisała, o tym mleku i skrzypiacym drewnie w piecu ! 🙂 Ajj to były piękne czasy, które niestety już nie wrócą:(
Wiesz, a ja uwielbiam też teraźniejszość. Lubię wspomnienia, ale nie na zasadzie przeciwieństwa do obecnych, gorszych czasów 🙂
Droga Saro, mój poranek to Twój blog i kubek kawy. Jest to dla mnie najprzyjemniejsza chwila dnia 🙂
A czytanie takiego komentarza to też jedna z przyjemniejszych chwil dnia, dziękuję <3
Mam 34 lata i prawie takie same wspomnienia 🙂 Cudowne dzieciństwo, ciepłe i bezpieczne. I dziadkowie i mocno przygłucha babcia która niestrudzenie codziennie rano poiła nas ciepłym mlekiem (czasem już skwaśniałym bleee, często przypalonym bo babcia nie słyszała ze już kipi!). I mleko w szklanych butelkach zakapslowanych „sreberkiem”, które się zbierało i „klepało” na pieniążki 🙂 I zwykłą białą kołdrę bo wtedy nie było takich fajnych we wzorki. I cerowane rajtuzy i papcie robione na drutach – dobrze że w domu były dywany bo te kapcie nie miały antypoślizgowej podeszwy i teraz to bym się w nich zabiła 😉 Moje dzieciństwo to w ogóle było hardcorowe bo dziadek był rzeźnikiem i bardzo często widziałam „rzeź” prosiaków czy krów a potem rozcinanie, wycinanie mięsa, podrobów i robienie kiełbas, pasztetów, salcesonu, krupnioków 🙂 Wcale się nie bałam, to była normalna sprawa. O zwierzęta się dbało a potem zabijało i zjadało. Yhhh szkoda, ze to już nie wróci ale wspomnienia są moje i nikomu ich nie oddam.
Jak u Prousta! ❤
O matko <3
Ale mamy podobne wspomnienia..
Cudny klimat!!!! Ps. Co to za szminka???
Golden Rose Liquide Matte Lipstick 05 🙂 baaardzo polecam!
Dzięki. Ja polecam z tej firmy szminki w pisaku! Nie do zdarcia na kawie i ciastku:)
a gdzie można ją zakupić? 🙂
a czy mogłabym zapytać, gdzie Pani kupiła tę szminkę, bo zaopatruję się głównie w rossmannie i nie kojarzę tej marki 😉 dziękuję za odpowiedź! 🙂
Saro twój sposób prowadzenia tego bloga jest niezwykły. Klimatyczne i niebanalne zdjęcia oraz Twoje wciągające posty. Uwielbiam je czytać, są przepełnione ciepłem, miłością, wdzięcznością i humorem. Myślę że wielkim szczęściem dla twojej Mamy jest móc przeczytać twoje słowa.
Dzisiejsze boho zdjęcia totalnie skradły moje serce, a kontrastowe usta pięknie podkreślają Twoją urodę.
Dziękuję za tyyyle miłych słów <3
Ja też z rozrzewnieniem wspominam zapach świeżej, wykrochmalonej i wyprasowanej na kant pościeli. W dorosłym życiu dążę do uzyskania tego efektu, ale niestety do dzisiaj mi się nie udało – może to magia wspomnień sprawia, że ten zapach z dzieciństwa jest tak intensywny, a pościel taka sztywna.
I do tego zapach pieczywa prosto z pieca – moi rodzice prowadzą piekarnię, więc towarzyszył mi codziennie 🙂 Do dzisiaj uważam, że nie ma nic lepszego od gorącego chleba z grubą warstwą masła.
Saro, rozmarzyłam się przez Ciebie, a tu pracować trzeba!
Bo nie ma nic lepszego od pajdy chleba z masłem!
Boże, dziewczyno jak Ty piszesz! Pobudzasz moją wyobraźnię, robisz mi tym dobrze, sprawiasz, że się rozpływam. Co tu dużo mówić, po prostu Cię uwielbiam 🙂
O mamo, jak mi miło, dziękuję <3
Saro, po przeczytaniu tego wpisu, zrobiło mi się tak… ciepło na sercu.
Mimowolnie naszły mnie te wszystkie wspomnienia, smaki, zapachy i dźwięki dzieciństwa. Moja Mama też cerowała skarpetki i piekła najpyszniejsze ciasta. Zapach przypalonego mleka również często nam towarzyszył. Mama mawiała, że mleko nigdy nie zagotuje się, gdy się na nie patrzy – trzeba odwrócić wzrok, a wtedy ono zacznie uciekać z garnka 😉 Pamiętam mnóstwo wieczorów spędzonych na układaniu tysiąca puzzli lub oglądaniu starych albumów ze zdjęciami i niekończących się opowieściach rodzinnych o tym, kto na nich jest. A jedno z takich moich najbardziej sentymentalnych wspomnień dotyczy bajek wyświetlanych na ścianie, uwielbiałam to, mimo że już w tamtych czasach był to raczej archaizm. Mama zawsze powtarzała, że przecież mam bajki w telewizji, są kolorowe i ciekawe, a ja się upierałam na tych odwijanych z taśmy i oglądanych w ciemnym pokoju na białej ścianie…
Teraz mi jeszcze cieplej, jak sobie o tym wszystkim pomyślałam. Pozdrawiam Cię serdecznie <3
Też to pamiętam! Mleko kipi jak tylko odwrócisz wzrok :))
życzę, aby same cudowności dzieci o mamie pamiętały 🙂
a sesja obłędna, siedzę i się zachwycam! <3
Dziękuję 🙂
Twoje zdjęcia są tak piękne i tak zmysłowe, że nie można oderwać od Ciebie wzroku. Gratuluję świetnego fotografa.
https://lamaliss.blogspot.com/
x Katarzyna
Dziękuję!
Piękne wspomnienia :)!!!
Uwielbiam ich wysłuchiwać :)!!!
czy kupujesz w jednym lumpeksie? którym? albo podaj namiary na ulubiony
Czy tylko ja łapałam korzuchy z mleka palcami i wyjadałam jako najlepszy rarytas?
„kożuch” przepraszam
🙁
Sielsko-Anelsko. Pieknie napisane, przeniosalam sie w czasie. Powinnas zaczac pisac ksiazki kochana.
A co do cerowania skarpet to ja wlasnie ceruje skarpety. Gdzies ze trzy lata temu przypomnialam sobie, ze moja babcia cerowala. Jak mi sie zrobila dziura na nowej skarpecie z welny merynoskiej postanowilam ja zacerowac, ale nie wiedzialam jak to sie dokladnie robi. YT moze nauczyc nas wszystkiego 🙂
Teraz ceruje wszystko co sie do cerowania nadaje.
Kurczę, aż na chwilę tam byłam, tam, w Twoim czasie, dziecięcym czasie… Pięknie opisane… I cudne zdjęcia!
http://www.bliskolasu.com.pl
Choć przez 5 lat studiów nie udało mi się nauczyć palić, próby nauki zaciągania kończyły atakiem kaszlu, potem już jako matka zaprzestalam tej nauki na rzecz bardziej or
Choć przez 5 lat studiów nie udało mi się nauczyć zaciągać, potem jako matka stwierdziłam, że już nie przystoi, że muszę nauczyć się zdecydowanie bardziej pożytecznych rzeczy, to zapach z dzieciństwa związany z moim ukochanym dziadkiem kojarzy mi się właśnie z papierosami. Siadalam w pokoju, z półki pod stołem wyciągał gazetę, ucinalam kawałek, składałam w cienki rulon i czyścilam Dziadkowi cygarniczkę. Myślę, że to był taki dziadkowy sposób, żeby mnie na t
Choć przez 5 lat studiów nie udało mi się nauczyć zaciągać, potem jako matka stwierdziłam, że już nie przystoi, że muszę nauczyć się zdecydowanie bardziej pożytecznych rzeczy, to zapach z dzieciństwa związany z moim ukochanym dziadkiem kojarzy mi się właśnie z papierosami. Siadalam w pokoju, z półki pod stołem wyciągał gazetę, ucinalam kawałek, składałam w cienki rulon i czyścilam Dziadkowi cygarniczkę. Myślę, że to był taki dziadkowy sposób, żeby mnie na trochę zająć. Ale ten zapach cygarniczki zawsze będzie budził we mnie dobre wspomnienia ?
Piękne wspomnienia, pięknie opisane i piękne zdjęcia:)
Też się zastanawiam, co będą wspominać nasze dzieciaki.Mam nadzieję, że nasze wycieczki, wypady w przyrodę, góry, rowery i namiot, że zapamiętają dzieciństwo jako zachwyt nad światem
Pięknie Ci w tej szmince! 🙂 No i bardzo fajne wspomnienia!
WOW te zdjęcia sa mega! <3