Pamiętała tamten dzień tak wyraźnie. Wiosenne kałuże z nadzieją odbijające niebo, dopóty nie pochłonie ich asfalt. I tamto powietrze. Lepkie i rześkie jednocześnie. Przyrodę zatrzaśniętą jeszcze w pąkach, lecz buzującą do życia. I moment, kiedy dwie czerwone kreski zakwitły na płytce testu ciążowego. Tamtej nocy nie mogła zasnąć. Dłonie wsunęła pod koszulę nocną i czule gładziła się po brzuchu. Prawie do rana gapiła się w sufit, jakby miały na nim pojawić się odpowiedzi.
A potem było dokładnie tak, jak zapowiedziała jej mama. Od tej pory czas zacznie pędzić, jakby ktoś zrzucił go z wielkiej góry. Zanim się obejrzysz, będziesz matką, a gdy spojrzysz po raz drugi, twoje dziecko będzie już dorosłe.
Brzuch pod koszulą nocną pęczniał. Już nie dało się gapić w sufit, bo leżenie na wznak uniemożliwiało oddychanie. Na usg usłyszała, że to dziewczynka i wtedy poczuła się jak matrioszka. Nosiła w sobie dziecko, które kiedyś też pewnie urodzi dziecko. Uznała, że ta myśl jest głupia i wzniosła jednocześnie. Postanowiła, że nikomu tego nie powie.
Tamtego dnia mama powiedziała jej: zrób coś dla siebie i się wyśpij, niedługo już nic nie będzie jak dawniej. Potem przyszły skurcze. Chlapnęła siarczystym bluzgiem i wodami płodowymi.
W myślach rzucała mięsem, na głos wzywała boga, bo obiecała sobie, że pierwszym słowem, które usłyszy jej dziecko, nie będzie przeciągła kurwa.
Nagle zaległa cisza. Ktoś położył na jej piersi człowieka tak małego, że mógł zmieścić się na większej dłoni. Poczuła, że znowu wzbiera w niej woda. Słona, gdzieś ze środka, o którym nie miała pojęcia. Było tego więcej niż wód płodowych.
Czas turlał się z górki zgodnie z zapowiedzią matki. Miała wrażenie, że dosłownie wczoraj córka powiedziała pierwsze słowo, a dziś występowała w akademii z okazji Dnia Babci.
Dopiero odprowadzała ją do przedszkola, a już chciała wracać sama ze szkoły. Przed momentem chodziła za rękę z kolegą i mówiła, że się ożenią, a teraz płonęła rumieńcem, pytana o pewnego chłopca z klasy.
Jeszcze chwilę temu brały razem prysznic, dziś córka zakrywała się z zażenowaniem, kiedy niechcący ktoś zajrzał jej do łazienki, na drzwiach do pokoju pojawiło się szorstkie „pukać”.
Ukradkiem się jej przyglądała. Jak nieporadne kanciaste ciało, zaokrągla się. W końcu dostrzegła maleńkie wypukłości pod jej bluzką.
Przed oczyma stanął jej tamten dzień, kiedy poczuła się jak matrioszka i już nie uważała, że to głupie.
Tę małą kobietę miała kiedyś w sobie, jak niegdyś ją miała jej matka.
– Wyobrażasz sobie, niedługo w domu będą dwie kobiety z okresem – mąż powiedział to tak wprost, że niemal zakrztusiła się pitą kawą.
– Co ty pleciesz?! – krzyknęła wzburzona jego bezpośredniością.
Tamtej nocy nie mogła zasnąć. Gładziła się po brzuchu, dręczonym miesiączką i gapiąc w sufit, zastanawiała, czy w gruncie rzeczy jeszcze dziecko, zniesie ten ból. I tę krew. I całe to bycie kobietą… Jak jej to wszystko wyjaśni?
Przypomniała sobie zabawną sytuację sprzed kilku lat. Były razem w toalecie na stacji benzynowej. Kiedy zdjęła spodnie, żeby zrobić siku, chlusnęła na podłogę krew. Córka otworzyła szeroko oczy, zszokowana widokiem i przerażona zapytała:
– Mamo, czy ty umierasz?
– Jezu kochanie przepraszam, nie umieram, dziewczyny tak po prostu mają, wiesz? Co miesiąc leci z nas krew – odparła, sprzątając podłogę.
– Ze mnie też?! – mała była w szoku.
– Nie, z ciebie nie. Jeszcze wiele wiele lat.
Obiecała sobie, że w tych dniach porozmawia z nią. Powie, co niedługo może się wydarzyć. Jakoś nie było dobrego momentu. Codziennie to odkładała. Zresztą pewnie jeszcze jest za wcześnie, przecież to wciąż dziecko…
To była sobota. Segregowała brudne pranie. Nagle coś dostrzegła. Bieliznę poplamioną krwią. Nie swoją bieliznę…
Poczuła, jak wilgotnieją jej oczy. Jezu, przegapiła ten moment. Jak mogła?!
Już nie cofnie czasu. Złapała mknącą po twarzy łzę w papier toaletowy i gwałtownie wtarła w policzek. Wzięła głęboki oddech. Jeszcze to naprawi, jeszcze nie wszystko stracone.
Delikatnie zapukała do pokoju córki i zapytała, czy może wejść. Siedziała przy biurku, rysując, Jej twarz oświetlona była małą lampką. Spojrzała na jej dziecięcy profil. Zadarty nosek, puszyste policzki. Znowu zakuło ją w środku.
– Kochanie – zagadnęła – może chcesz ze mną porozmawiać?
Nie odpowiedziała. Patrzyła na nią, a jej oczy mówiły „chcę, ale nie wiem jak”.
– Wiem, co się wydarzyło, ten dzień to wielkie święto wiesz? Dziś zostałaś kobietą. Wiesz, co to znaczy?
– Trochę wiem, z biologii – odparła niepewnie.
– Od dziś twoje ciało jest gotowe na to, żebyś kiedyś została mamą tak jak ja. To takie drugie urodziny.
– Drugie urodziny? – ożywiła się.
– Tak! To tak samo ważny dzień w życiu każdej kobiety. Więc wiesz, co zrobimy? Pojedziemy na kawę do miasta, wybierzesz sobie z tej okazji piękny prezent i spędzimy bardzo dziewczyński dzień, co ty na to?
– Mamo?
– Tak?
– Jest jeden problem. Ja nie lubię kawy.
Wybrała sobie złote kolczyki i zamówiła kawę bezkofeinową, którą zamieniła na gorącą czekoladę.
– Faktycznie – kolczyki dodały jej dorosłości – myślała, przyglądając się córce. A może tylko próbowała w tym dziecku, dopiero co raczkującym, wypatrzeć kobietę…
Nagle córka wyjęła z torebki wyświechtany album z naklejkami.
– Jak uzbieram wszystko, to chcę taką maskotkę mamo – wskazała na pluszaka.
Miesiączka. Słowo wypowiadane szeptem i z lekkim zażenowaniem. Kiedy próbujemy mówić o tym normalnie, zawsze pojawi się jakiś głos, że po co na głos mówić o takich obrzydliwych rzeczach. A przecież nikt nie chce epatować krwią. Zamiast szeptać o okresie, chcemy móc o nim mówić. Tylko tyle.
Znam dziesiątki historii o tym, jak pierwszy okres przychodził nagle, był ukrywany, przyjmowany ze wstydem tak wielkim, że nie miała o nim pojęcia nawet rodzona matka.
Odrobina krwi na ubraniu, przesiąkające spodnie w miejscu publicznym, strużka krwi mknąca po nagiej nodze w upalne lato, krew na hotelowym prześcieradle, albo na krześle w biurze, kiedy gwałtownie siadłyśmy z powrotem, gorączkowo myśląc, jak z tego wybrnąć?!
Jakie uczucie nam wtedy towarzyszyło, jeśli nie upokorzenie? Czy nie marzyłyśmy wtedy, żeby stać się niewidzialnymi lub zapaść pod ziemię?
A wystarczyłoby tak niewiele.
Zrozumieć, że to ludzkie, kobiece, naturalne, normalne.
To ważne jak mówimy o tym w domu
My matki dorastających córek, mamy szansę to zmienić. Wystarczy nie robić z miesiączki tajemnicy, tematu tabu i nie zniżać znacząco głosu, kiedy o tym mówimy.
Dzieci zawsze nas naśladują. Jeśli na pytanie, dlaczego leżymy, dlaczego nas boli brzuch, skąd krew na ubraniu, odpowiemy zgodnie z prawdą, one to przyjmą jako coś normalnego.
Ja mam trójkę dzieci w tym syna. Na ich pytania o to, dlaczego „stamtąd leci krew” zawsze staraliśmy się odpowiadać adekwatnie do ich wieku. Jeżeli dziecko o coś pyta, oznacza to, że jest gotowe usłyszeć odpowiedź. Oczywiście inaczej tłumaczymy czterolatce inaczej dwunastolatce. Dlatego jesteśmy wyposażeni w najwspanialszy instrument wychowawczy ze wszystkich – intuicję. Dzięki niej wiemy, jak odpowiadać na pytania dzieci i jak wybrać moment na rozmowę.
Dziewczynki pytały nas wprost – czy ja też będę miała miesiączkę, czy to boli, czy dużo jest tej krwi, czy można od tego się wykrwawić?
Piszę o nas, bo uważam, że rola mężczyzn w tym procesie jest tak samo ważna. Córka, która może powiedzieć zwyczajnie „tato, kup mi podpaski”, to dziewczyna, która będzie o wiele pewniejsza siebie w dorosłym życiu.
Jeśli my kobiety nauczymy naszych synów, że okres to zwyczajna sprawa, oni pójdą w świat z takim przekonaniem. I zamiast natrząsać się z tego, jak rzesza ich rówieśników, dla których tampon, który wypadł z plecaka dziewczyny to najlepszy prank w całym roku szkolnym, będą w stanie podnieść go z ziemi i oddać zażenowanej koleżance ze słowami „nie przejmuj się, to normalne”.
Miesiączka to takie drugie urodziny
Często słyszę od moich koleżanek, że nie wiadomo kto jest bardziej przerażony, zbliżającym się okresem. One czy córka. Że nie wiedzą jak się zabrać do rozmowy, jak o tym mówić, żeby nie wyszło sztucznie.
Można zacząć od mówienia, że ten dzień jest jak drugie urodziny. Dziewczynka staje się kobietą, więc trzeba to uczcić. Ale inaczej niż urodziny. Zamiast zapraszać rzeszę znajomych, to dzień, który spędza się tylko z mamą i kupuje prezent.
Jeśli tak do tego podejdziemy, nasze dziecko nie będzie tylko w panice oczekiwać krwi na bieliźnie, ale będzie wiedziało, że to dzień, który może być miły.
Poza tym, co jest nie do przecenienia – będzie wiedziało, że oczekujecie tego razem, a więc ma wsparcie.
Tego dnia nie zapomnijcie o ojcach. Niech przytulą, kupią kwiaty, złożą gratulacje.
Zrób miesiaczkową wyprawkę
Dzieci uwielbiają robienie wyprawek. Dlaczego więc odpowiednio wcześniej nie przygotować wyprawki na wypadek nadchodzącego okresu?
Można wybrać się wspólnie do sklepu, wybrać podpaski, wkładki, wilgotne chusteczki, kupić bieliznę na tę okazję. To świetny moment, żeby w końcu o tym pogadać. Co znaczą kropelki na opakowaniach? Że okres może być bardzo obfity i jest to całkiem normalne, nie ma powodu do paniki lub może być ledwie maleńkim krwawieniem.
W ten sposób nauczycie też swoje córki, że stanie w drogerii przed regałami z podpaskami i tamponami, to żaden wstyd, tylko całkowicie naturalna sytuacja.
Do wyprawki dorzućcie dwa dodatkowe opakowania tamponów i podpasek. Dla kogo? Dla koleżanki, którą okres zaskoczył, bo zawsze warto mieć w torebce dodatkową podpaskę lub tampon, żeby pomóc nawet przypadkowej dziewczynie, bo kto, jeśli nie inna dziewczyna jej pomoże?
Zwróćcie też uwagę, że ważne jest, jakie produkty wybierają. Ze względu na swoje zdrowie i dobro środowiska, warto sięgać po podpaski naturalne, wykonane z bawełny organicznej i biodegradowalne. W Rossmanie są teraz dostępne produkty Vuokkoset. Idealne dla młodych dziewczyn, które staja u progu kobiecości. Zwróćcie na nie koniecznie uwagę, bo można kompostować je w domowych warunkach.
Strach, który odczuwamy przed zbliżającą się pierwszą miesiączką, wynika głównie z tego, że dziesiątki lat był to temat tabu, realny powód do wstydu. Wszyscy wiemy, jak do dziś postrzegany jest w niektórych kulturach.
Żadna z nas nie jest z tego powodu brudna czy gorsza.
Wręcz przeciwnie. Tylko my kobiety mamy moc wydania na świat drugiego człowieka.
Od nas matek zależy, jak będzie się mówić o okresie za kilkanaście lat.
A skoro mamy moc wydania na świat drugiego człowieka, to chyba mamy moc to zmienić, prawda?
Wpis powstał we współpracy z marką Vuokkoset w ramach promocji kompostowalnej linii podpasek i wkładek higienicznych 100% Bio.
44 komentarze
[…] Chcesz wiedzieć więcej o tym, jak rozmawiac z dojrzewającą nastolatką? Przeczytaj świetny tekst Sary Ferreiry pt. „Miesiączka, czyli uczmy swoje córki, żeby nie mówić o tym szeptem” […]
Wspanialy tekst! Dziekuje – mama 10-latki :).
Nie wiem skąd wiedziałam jak to będzie, nie pamiętam rozmów z mamą, raczej dowiedziałam się z Uniwersytetu Trzepakowego. Pamiętam za to, że byłam gotowa – dostałyśmy z koleżankami z klasy pudełeczka z podpaskami Always jako próbki, z instrukcją co i jak, z kalendarzykiem chyba także. Pamiętam, że poprosiłam mamę, żeby to uczcić – chyba nie byłam zbyt delikatna, możliwe że tego oczekiwałam, bo pamiętam że usłyszałam, że ona od swojej mamy nic nie dostała. Ostatecznie chyba przemyślała to co mówiłam i dostałam srebrną bransoletkę – nie byłam nigdy rozkapryszonym dzieckiem, więc po latach tak to interpretuję.
Ale najważniejsze co od niej usłyszałam, i to mi tkwi w głowie, że to jest taki czas, kiedy mam o siebie dbać. Czuć się pewnie i bezpiecznie. Nie myśleć o tym, że te podpaski są najdroższe, tylko kupować je, jeśli tylko te mi pasują.
To mnie ustawiło w dobrej pozycji do tego czasu, nigdy chyba nie miałam traumatycznych przeżyć (poza tym jednym weselem, gdzie w nocy przyszedł bardzo obfity okres i zabrudzilam całą pościel hotelową – białą jak śnieg). Strasznie się też cieszę z tego jak mojego chłopaka wychowały mama i siostra. Mogę powiedzieć otwarcie co się dzieje, że mnie boli, że się gorzej czuję. Tak bym chciała własne dziecko kiedyś wychować, żeby się nie bała i nie traktowała tego jako wstydliwy problem.
Ja też mam takie wspomnienia, że raczej mało się o tym mówiło, raczej dziewczyny wymieniały się doświadczeniami i plotkami.
Pamiętam, że pierwszą miesiączkę ukrywałam przed wszystkimi. W wielkiej tajemnicy nawet przed mamą i siostrą, kupowałam pojedyncze podpaski zeby nikt ich nie znalazł w moim plecaku. Byłam jednym wielkim wstydem i zażenowaniem. Gdy moja córka pyta mnie skąd moja krew, zaskoczona prostotą jej pytania odpowiadam jakby to nie było dla mnie nic wstydliwego i naprawdę mówię o tym głośno ale nie zostałam tego nauczona. Wciąż ogarnia mnie przerażenie na myśl o przecieku. Piękny i wzruszajacy Twój wpis. Gratulacje na małej kobietki ?
To smutna i jednoczesnie budująca historia, szkoda mi tylko Ciebie, że nie miałaś wtedy wsparcia <3
Pierwszą miesiączkę dostałam podczas jasełek, a których grałam w kościele. Symboliczne mocno. W dzień mojego ślubu nad domem latały bociany. No i co? No i nic. Miesiączkowanie wcale nie musi przygotowywać do bycia matką. Warto o tym pamiętać, żeby ta mała dziewczynka- kobieta nie musiała potem dodatkowo cierpieć, wspominając, jak to mama, babcia ciocie i przyjaciółki wróżyły jej bycie mamusią.
Oczywiście, że nie. Ale z biologicznego punktu widzenia miesiączka oznacza dojrzałość. A w wypadku nastolatek to szalenie ważne, żeby miały świadomść z czym realnie wiąże się miesiączkowanie.
Myślę, że ten tekst w żadnym momencie nie wywiera presji macierzyństwa i jestem od tego bardzo daleka.
22 listopada skończę 30 lat, okres mam od jakichś 15 a też zbieram naklejki na maskotkę ???
Ja mysle,lepiej nie wywieraj,bo nie kazdy chce dziecka..
Piękny tekst, wzruszyłam się, mimo że jestem bezdzietną 30 latką 🙂 ale chyba poruszyło mnie, że można w tak normalny i piekny sposób o tym mówić, u mnie w domu był to raczej temat tabu, podpaski miały być najtańsze i pierwsze okresy wspominam źle, otarcia, odparzenia, wstyd, że okres trwa tak długo (jakby to była moja wina).. Chciałabym być kiedyś taką matką jak ty 🙂 Pozdrawiam serdecznie!
Kurde, to takie smutne, że w tylu domach to temat tabu 🙁 I smutne, że masz takie wspomnienia.
Dziękuję Ci za dobre słowa <3
U mnie nie był to jakiś temat tabu, ale nie rozmawiałam o tym z mamą tak jak Ty ze swoją córką, ale jak już przyszedł (a przyszedł jak miałam 15 lat) to swobodnie z mamą mogłam zawsze o tym pogadać… bo niestety te pierwsze miesiączki miałam okrutnie obfite i bolesne.. często musiała po mnie przyjeżdżać do szkoły ze względu na przemoknięte spodnie i okropne boleści. Zawsze się wtedy mną opiekowała bardziej ^^
A to też przykład, że z czegoś niekoniecznie fajnego, wyniknęło cos dobrego <3
Cudownie o tym napisałaś. Zaraz udostępnię, aby więcej matek podchodziło do tego normalnie. Pozdrawiam Cię serdecznie.
Dziękuje Pani Krysiu <3
Dopiero po przeczytaniu tego tekstu przypomniałam sobie, że u mnie w domu ponad 20 lat temu nie było tematów tabu. Moi rodzice swobodnie rozmawiali ze mną i moimi siostrami o dojrzewaniu, miesiaczcce, seksie. Pamiętam wybór z mamą pierwszego stanika i podarowanie mi „zestawu okresowego”. Dzięki temu okresu i okrzykniecia tego dnia mianem „wielkiego” nie mogłam się doczekać, ale to właśnie dlatego, że byłam do tego przygotowana. Chciałabym, żeby wszyscy rodzice tak do tego podchodzili. Ale pamiętam też zażenowanie mojego męża, gdy pierwszy raz poprosiłam go o zakup podpasek- w jego domu nie do pomyślenia było, że mężczyzna może kupować takie rzeczy i głośno o nich mówić. Aktualnie jest już wychowany w tych kwestiach? Mój syn nigdy tak nawet nie pomyśli a miesiączka będzie dla niego czymś normalnym.
Jak dobrze, że są też takie historie, to piękne <3
Popłakałam się. Chyba jeszcze nie przerobiłam straty tego jak trudnym i samotnym, okraszonym wstydem przeżyciem, był mój pierwszy okres. Dziękuję za ten tekst ? mam nadzieję że dzięki niemu w wielu Polskich domach będzie dziewczynom lepiej dzięki niemu ?
Ja też mam taką nadzieję, tulę Cię wirtualnie!
Dla mnie miesiączka była zawsze wielkim tematem tabu. Nie potrafiłam przez lata dać sobie z nią rady, wstydziłam się chodzić do łazienki (w domu czy szkole), bo będzie słychać jak odrywam podpaskę. Miałam i mam nadal b. obfity okres i nie dawałam sobie z nim rady. Jako dorosła kobieta powoli wychodzę z tej traumy.
Brak mi słów, trauma z powodu posiadania okresu… To bardzo smutne.
Pamietam jak koleżanka dostała od mamy piękną bransoletkę z okazji pierwszego okresu. Celebrowały to jak coś ważnego, fajnego i dobrego. Obie się tym cieszyły.
Bardzo jej zazdrościłam takiej mamy
Tak niewiele trzeba, żeby ten dzień był dobrym wspomnieniem, a tak wiele dziewczyn wspomina to strasznie.
Mam córkę lat 7 i syna lat 9 i ostatnio gadałam o tym zupełnie naturalnie z nimi. Wszystko im powiedziałam, bez żadnego tabu, do czego służą podpaski i jak to mniej więcej wygląda, odpowiedziałam na kilka pytan. O chłopakach tez trzeba pamietać, niech wiedzą co się dzieje z matką czy siostrą i niech nie uznają tego za wstydliwe. Strasznie było mi po tych rozmowach dobrze i odczułam ulgę, że wiedzą ode mnie, a nie od koleżanek. Oni wierzą w Mikołaja jeszcze… costam podejrzewają, ale wierzą troszkę 🙂 a tu niby poważne tematy, a wystarczyło im kilka minut, ze dwa wybuchy smiechu i poszło bardzo naturalnie. Dzieciaki fantastycznie przyjmują wszelkie fizjologiczne sprawy i nie ma co z tego robić „tematu”.
Jesteś super Mamą, to dla nich będzie wartość na całe życie <3
Jak zwykle świetny wpis?Każdy czytam z wielką przyjemnością ?Pozdrawiam Ciepło z deszczowego Krakowa?
U nas leje non stop i ciemno! Ściskam
Jestem wzruszona tym wpisem. Z całego serca dziękuję za ten tekst, choć nie mam córki. Jestem mamą dwóch synów i ciągle mam z tyłu głowy myśl, że kiedyś oni też będą dorastać. Zupełnie nie wiem, jak z nimi o tym rozmawiać? Ja podczas pierwszego dnia miesiączki, choć otrzymałam od mamy Gratulacje i uśmiech, to byłam przerażona i bałam się iść tego dnia do szkoły. Miałam nogi jak z waty, a instrukcję użycia podpasek na opakowaniu czytałam chyba przez godzinę. Pamiętam, napisane było, żeby zmieniać podpaskę co 4-6h. Z Zegarkiem w ręku w nocy wstawałam co 4h sprawdzać czy to już? Po Twoim tekście zastanawiam się, jak mam dzieciom mówić o okresie u dziewcząt, o współżyciu, żeby to nie był temat tabu. Dziwna to myśl, że moi synowie będą wykraczać kiedyś w te tematy, choć takie życiowe. To jeszcze dzieci..ale to życie ucieka..
Daj spokój, ja codziennie przezywam, że oni coraz więksi. A jak pokazują się jakieś wspomnienia na fb, to zawsze ryczę.
Wspaniały i bardzo potrzebny tekst <3
Dziękuję, tez uważam, że temat potrzebny!
Dla mnie najtrudniejsze było wyrzucanie podpasek do śmietnika. Niestety śmietnik u mnie w domu był dobrze widoczny z prawie każdego miejsca. Równie ciężko było przemycać paracetamol do pokoju…eh…nie mam żalu do mamy, widać nie umiała zapytać, a ja też byłam pewnie drażliwa, jak to nastolatka. Ale gdyby mama wpadła na pomysł śmietniczka w łazience, ile oszczędziłaby mi zmartwień!
Kurde, każdy taki komentarz tak cięzko się czyta 🙁
Kurczę, a ja jednak nie rozumiem robienia z tego wielkiego święta… Na pewno trzeba z dzieckiem rozmawiać i wytłumaczyć z czym wiąże się miesiączkowanie, ale kupowanie prezentów, kwiatów? Tekst „Twoje ciało jest gotowe żeby zostać mamą” – tak jakby to było obowiązkowe, poza tym nie sądzę, żeby nastolatka była tak naprawdę gotowa na zostanie mamą…
To co jest tu opisywane wydaje mi się to mocno na wyrost i uważam, że celebrowanie tego faktu część dziewczynek może właśnie wprowadzić zażenowanie. Nie można podejść do tego tak jakby to był po prostu nowy element codzienności? W chłopcach też zachodzą widoczne zmiany związane z dojrzewaniem i nikt nie kupuje im z tego powodu czekolady 🙂
Dziwię się, że po przeczytaniu tego tekstu kwestionujesz to, czy z dzieckiem trzeba o tym rozmawiać. To jak spędzamy ten dzień, to indywidualna kwestia, ale rozmowa to sprawa kluczowa. Poczytaj komentarze dziewczyn, które całe miesiące nie miały pojęcia, co się z nimi dzieje. Ja piszę o świętowaniu dyskretnym. Miesiączka zazwyczaj przychodzi, kiedy dziecko jest jeszcze bardzo związane z rodzicami i nie ma nic złego w tym, że rodzice przytulą, pogratulują, kupią prezent czy czekoladę. Zresztą uważam, że każdy rodzic ma intuicję, która podpowiada mu, czego jego dziecko najbardziej oczekuje. Jeśli spodziewa się, że dziecko będzie zażenowane, to oczywiście nic na siłę.
To, że dziewczynka musi wiedzieć, że jej ciało jest gotowe na urodzenie dziecka jest kluczową sprawą, bez tego dochodzi do niechcianych ciąż i to jest też jes szalenie ważne. Rozmowy o tym, że kwintesencją jej życia nie musi być macierzyństwo, odłóżmy na później, bo raczej żadna 11latka nie myśli o tym poważnie.
Owszem chłopcy też dojrzewają, ale ten tekst jest o miesiączce, której jednak nie mają.
Przypominam też, że ja nie stawiam się nigdy w roli eksperta. Proponuję, co można zrobić, a nie co koniecznie należy. Każdy rodzic powinien słuchać najpierw swojej intuicji.
Pamiętam jaki wstyd temu towarzyszył w dzieciństwie. Mimo, że byłam przygotowana na okres, dzięki rozmowom z mamą, to poza domem ogromnie mnie to stresowało. Do tego stopnia wstydziłam się w szkole zmienić podpaskę, że pewnego razu ubrudziłam krwią całe krzesło w sali, potem czekałam aż wszyscy wyjdą, zawiązałam bluzę na pas, żeby nikt nie widział, jaka jestem brudna i przez pół miasta wracałam autobusem do domu. Oczywiście nikomu się do tego nie przyznałam. Dlatego super, że o tym piszesz, to ważne!
Saro, Ciebie nie można czytać w miejscach publicznych… zaraz łzy ciekną mi z oczu i wychodzę na histeryczkę ?!!!
Mam dwie córeczki, do pierwszego okresu jeszcze kilka lat, ale tak jak piszesz, zanim się obejrzę ten dzień już nastąpi!!!
Moje córy wiedzą, że mama czasem nosi ,,pieluszkę”. Znają powody. Niezbyt są zadowolone z tego, że też je to czeka, ale cóż zrobić ?!!!
Przy najbliższych zakupach w Rossmanie przyjżę się bliżej podpaskom, o których piszesz.
Pozdrawiam Justyna ?!!!
POLECAM!
POLECAM ZESTAW NA PIERWSZĄ MIESIĄCZKĘ POWITAJ KOBIECOŚĆ!
Czytałam te różne historie o pierwszych miesiączkach u Ciebie na instagramie i z jednej strony nie mogłam się nadziwić, jak u niektórych to było piękne wydarzenie, a u innych – okropnie żenujące i zawstydzające. Skąd się bierze ta dziwna skłonność do zawstydzania własnego dziecka?
Nie mam pojęcia, ale to takie bezsensowne…
[…] okazji bardzo polecam Wam piękny tekst Sary Ferreiry pt. Pierwsza miesiączka, czyli uczmy swoje córki, żeby nie mówić o tym szeptem […]
W moim domu nie rozmawiało się na takie tematy. W wieku przeddojrzewania dostałam książeczkę dla dziewcząt, bo zadałam jakieś niewygodne pytanie. O swojej miesiączce nie powiedziałam formalnie nigdy, sama kupowałam sobie środki higieniczne, prałam majtki, nikt nie wiedział w domu, że akurat przechodzę „te dni”. Był to dla mnie ogromny wstyd.
Znam dorosłe kobiety, które między sobą rozmawiają o okresach normalnie, ale ze swoimi córkami w ogóle.
Mam synów i córeczkę, nie robię z fizjologii tematu tabu. Kiedy padnie pytanie, dzieci dostają odpowiedź dopasowaną do wieku. Najstarszy wie już nawet, jak się używa kubeczka menstruacyjnego. A ponieważ niedługo i jego koleżanki dostaną swoje pierwsze miesiączki, jest uczulony na to, że mogą wtedy czuć się źle i trzeba je wspierać, a nie podśmiechiwać się z nich. Bo to jest fizjologia, niezależna od nas, często niezbyt przyjemna i naprawdę potrafią to być parszywe dni w życiu kobiety, szczególnie tej młodszej, która może jeszcze wszystkiego nie ogarniać. Dziękuję Ci za ten artykuł. Wierzę, że otwartym podejściem w końcu uda nam się odczarować w świadomości społecznej sprawy, które leżą u podstaw naszej egzystencji.