Drogi Pamiętniczku,
Siedzę na tarasie w gąszczu kwiatów, dopiero co skończyłam czytać kilka fascynujących artykułów. O Sarze Blakely – tej, która wymyśliła spanxy, o Van Goghu, rozmowę z Józefem Wilkoniem, rysownikiem.
I oczywiście, jak zawsze, gdy przeczytam coś tak inspirującego, postanawiam przewrócić swoje życie do góry nogami. Dziś właściwie nie musiałam robić nic nadzwyczajnego, bo kiedy rano wstałam, życie już było do góry nogami, a konkretnie dom, ale skoro dom to moje życie, to w zasadzie wychodzi na jedno.
Postanowiłam więc zostawić rzeczywistość do góry nogami i zobaczyć jak to jest.
Na pierwszy ogień poszedł mąż – zjadł na śniadanie kawałek czerstwego chleba z nonszalancko zarzuconym nań, plastrem sera, który jutro powinien dokonać żywota. Czy to śniadanie będzie stopniowo uwalniać energię na resztę dnia niczym ciasteczko Belvita? Wątpię, lecz zobaczymy.
Zbynio podzielił sromotny los męża i dostał na drożdżówkę.
Lolek i Ąfel stołują się w przedszkolu, co nieco odciążyło dziś moje sumienie.
I jeśli teraz mnie oceniasz Drogi Pamiętniczku, wiedz jedno – ja nadal nie zjadłam śniadania, czarną dziurę w żołądku zalałam równie czarną kawą, i powoli do mnie dociera, że to co miałam za odległy odgłos kosiarki, tak naprawdę dochodzi z mojego brzucha.
Nie wiem mój kochany Pamiętniczku, czy widziałeś już ostatni odcinek Game of Thrones, inspirowany dzisiejszymi wydarzeniami w mojej osieroconej kuchni, nosi tytuł „Battle of the Pots”? Internet jest zachwycony tym odcinkiem, moi niespodziewani goście powinni być zatem oczarowani kuchnią. Również salonem, pełnym finezyjnych instalacji z piżam i zabawek. Oraz łazienką, gdzie zlew misternie powleczony jest jest zastygłą w bezruchu pastą do zębów.
Na moment pozbawiam dom swojej czynnej obecności i natychmiast rozbrzmiewa w nim duch artystyczny.
Drogi Pamiętniczku, pytasz co robiłam, kiedy mnie nie było? Realizowałam się! Odbyłam kurs taneczny – pasodoble z mopem oraz tango z odkurzaczem. Malarstwo pochłonęło mnie tak bardzo, że zapragnęłam być niczym praczka z obrazów Gauguina! A więc prałam, prałam i prałam. Wspomnienia moich dzieł leżą znowu poplamione w koszu na pranie, jak nie wierzysz sam sprawdź!
Całkowicie dałam się porwać muzyce – po mistrzowsku dyryguję garami w kuchni.
Koniecznie musisz pojawić się też na którymś z moich performanców kulinarnych!
I tylko czasem, czasemiutko, kiedy wykonuję zwinne chasse ze ścierką to myślę, że może to teatr absurdu, a nie balet?
Drogi Pamiętniczku, bywa, że budzę się w nocy zlana potem. Powraca do mnie ten sam koszmar senny.
Prawnuczek pyta mnie co w życiu osiągnęłam, a ja zadowolona odpowiadam „porządek!”
39 komentarzy
Ach jakaz piekna ta suknia 🙂
Zarówno tekst, jak i zdjęcia.. mistrzowskie!
Dziękuję!
Warto było poczekać na tę impresję – czytałam z polonistycznym zacięciem i niekłamaną przyjemnością. Piękna sesja, zdjęcia mają w sobie tyle światła… Po prostu piękne. Autorka wyglada jak nich jak najprawdziwsza najada. Dziękuję za nietypową motywację nie tylko do sprzątania, ale senna wróżba mnie zmroziła:)
Dziękuję za tyle miłych słów!
Przepiękne zdjęcia! A sukienka z moich ulubionych: niby taka poprawna, długa, niby wszystko zasłania, jeden ruch ręką, podmuch wiatru i widać, jak wiele w rzeczywistości odsłania 😉 Cudo!
Dziękuję!
Kochana Saro!
Jak zawsze niezawodna w słowie i wyglądzie… <3
Cammy dziękuję <3
Zmiana wyglądu bloga bardzo na plus.
Zdjęcia – rewelacja! Takie wakacyjne, przyjemnie się ogląda. Sukienka idealna na lato.
🙂
Dziękuję, miło to czytać!
Bardzo dobre zdjęcia!! Kto Ci je robi?
Zawsze mąż, najlepszy <3 Dziękuję!
Piękna Ty, piękne zdjęcia, no i tekst jak zwykle przedni, uwielbiam Cię:-).
Dziękuję!
Tak bardzo przypomina mi „poezję ścierek” Jolanty Brach -Czainy.pozdrawiam! Saro, czy Ty zdajesz sobie sprawę z tego, że pod wpływem Twojego postu Bibliotecznego zapisałam dzieci do Biblioteki Miejskiej ( fakt osobliwy, ponieważ byli wtedy w wieku wczesno przedszkolnym). Sama, mimochodem wypożczyłam dla siebie starą przyjaciółkę Anię z Avonlea i nie rozstałam się z nią aż do Złotego Brzegu 🙂 pozdrawiam! Monika
Serio?! Jezu, chyba i ja dziś pójdę po Anię <3
Saro tesknilam! A ten post jest tez o mnie. Rewelacja!
Ja też tęskniłam <3
I ja tęskniłam, jesteś niesamowita, coraz bardziej!
Jak pusto było w internecie bez Ciebie! Cieszę się, że wróciłaś. I to jak zwykle..w wielkim stylu!
Dziękuję za takie dobre słowa!
Masz tak przyjemne „pióro”, że jak kończew czytać wpis to chce mi się płakać, że to już koniec. Ja wolę życie w porządku, aczkolwiek co ja wiem. Nie mam dzieci, studiuję, więc odpowiadam tylko za swój bałagan, przy dzieciach to jest armagedon 😀
O rety, jak miło, dziękuję!
Zdjęcia mistrzowskie, takie pełne ekspresji z nutką tajemniczości i takie letnie, a tekst jak zwykle przeczytałam jednym tchem 🙂 pisz więcej i częściej, mówię to ja wygłodniała dobrych słów jak cynamonowych ciastek 😉
Dziękuję, jak miło!!
Nareszcie wróciłaś! I to w jakim stylu, sukienka jest cudowna, zdjęcia wspaniałe, a tekst jak zwykle bezbłędny! Czuję dumę lokalną, że my babki z Lublina jesteśmy takie świetne, nawet jeśli tak jak ja już w Lublinie nie mieszkamy.
Mam jeszcze pytanie odnośnie letniej pielęgnacji, pamiętam, że popełniłaś taki post rok temu, chciałabym wiedzieć, co się zmieniło w tej sprawie? I czym się malujesz do sesji, że wyglądasz tak nieskazitelnie?
Dziękuję, zrobię taki wpis. Do tej sesji użyłam podkładu Revlon Colorstay dla cery tłustej i mieszanej, na to puder Babydream z Rossmana ( tak, tak – ten do pupy niemowląt), do konturowania twarzy – puder HD z Inglota.
Pozdrawiam!
Zdjęcia bardzo przypominają mi jedną z sesji Twojej mamy również w długiej sukni, w ogrodzie. Uderzające podobieństwo!
Piękny tekst i piękne zdjęcia. Poetycko o nieznośnej przyziemności i codzienności – można? Można! Od razu mi lepiej Lecę sprzątać kuchnie:-)
Uwielbiam Twoje teksty:)i tak zawsze mi przykro jak długo Cię tu nie ma…
Ach kochana Saro wyglądsz kwitnąco;)
Jaaaka piękna sesja 🙂 Prawnuczek byłby zachwycony 😉
pisać i wychodzić na zdjęciach to Ty potrafisz. i to jak!
Trafiłam w to miejsce zupełnie przypadkowo i nie żałuję. Mimo, że preferuję raczej blogi o innej tematyce muszę przyznać jedno – Pani Ferreiro, Twoje teksty powalają. Naprawdę, dawno nie czytałam czegoś tak błyskotliwego, a czytać lubię i czynię to dosyć często. Będę zaglądać z wielką przyjemnością 🙂 Pozdrawiam serdecznie.
[…] No nie. Tak więc blogowanie zamieniłam na mopa i ościeżnice. Co zresztą opisałam w tej notce. Czy był to dobry deal? Otóż nie. Z czasem zaczęłam wpadać w straszną frustrację. Kiedy […]
[…] No nie. Tak więc blogowanie zamieniłam na mopa i ościeżnice. Co zresztą opisałam w tej notce. Czy był to dobry deal? Otóż nie. Z czasem zaczęłam wpadać w straszną frustrację. Kiedy […]
[…] najdroższą sukienkę w moim życiu – droższą nawet od ślubnej! To sukienka od Lany Nguyen z tego wpisu. Szukałam kreacji na ślub mojego brata. Ale właśnie takiej, która mi posłuży na inne okazje. […]
[…] #taniec W szczególności pasodoble z mopem! […]