Dziś kilka słów o tym, co nowego w moim małym boju o trochę lepszą Ziemię.
Zawsze, kiedy robię krok dalej, w byciu bardziej troskliwym użytkownikiem planety, zachodzę w głowę, dlaczego dopiero teraz. Przeważnie okazuje się, że zmiany były łatwe.
Mam też niestety gorzką refleksję w związku z dwoma produktami, które pojawią się w dzisiejszym wpisie – szamponem w kostce i kubeczkiem menstruacyjnym.
Bywa, że bycie eko to po prostu droga atrakcja. Tak wiem, zaraz odezwą się głosy, że na dłuższą metę te inwestycje się zwracają. Raz zapłacisz za kubeczek menstruacyjny kilkadziesiąt złotych, a to zaledwie kilka miesięcy używania podpasek i tamponów.
No tak, ale to trochę taki argument, że najekonomiczniej jest kupić dom za gotówkę.
Z kubeczkiem dodatkowo jest ten problem, że należy dobrać odpowiedni do swoich potrzeb i bywa to trudne. Wiem, co mówię.
Potrafię sobie wyobrazić, że mnóstwo osób nie jest w stanie jednorazowo wydać ok.100 zł na kubeczek, który nie będzie pasował. Naturalne, że sięga po alternatywę, którą jest wielka paka podpasek za kilka złotych.
Ta sama uwaga dotyczy szamponu w kostce. Najtańszy chyba produkt na rynku kosztuje 32 zł.
I ja sobie teraz myślę, kto kupuje mydło za 32zł?! Co prawda 70gramowa kostka takiego szamponu odpowiada 500ml tradycyjnego, ale to i tak kupa pieniędzy. A jeśli masz do tego na przykład w rodzinie pięć głów do mycia, to już w ogóle – kiepski interes.
Podobnie z ekologicznymi płatkami do demakijażu. Kiedy postanowiłam skończyć z jednorazówkami, uznałam, że ktoś chyba upadł na łeb, wyceniając kawałek bawełnianej szmatki na kilkadziesiąt złotych.
Czekam więc na moment, kiedy rzeczy przyjazne środowisku, będą również przyjazne ludzkim portfelom.
Tymczasem, co nowego u mnie.
Bawełniane szmatki do demakijażu
Jak już wspomniałam we wstępie, ceny płatków wielorazowych tak mnie zniechęciły, że postanowiłam przechytrzyć system. Otóż udałam się do pudła, w którym lądują bardzo wysłużone ubrania, wygrzebałam stary bawełniany tshirt. Pocięłam na kilka kwadratowych szmatek i tak stałam się właścicielką wielorazowych płatków do demakijażu.
Jeśli podobnie jak ja, nie potraficie tańcować z igłą i nitką, wystarczy złożyć je kilkakrotnie, żeby powstał mięsisty płatek.
Używam od kilku tygodni, myję je zwykłym mydłem i od czasu do czasu piorę. Cera nie odnotowała zmiany. A jeśli już to na lepsze, bo od miesiąca jest gładka jak pupa niemowlaka. Nie wiem, czy to zasługa moich szmatek, czy po prostu klasyczny psikus mojej humorzastej cery.
Jeśli zamierzacie powtórzyć mój wyczyn, to pamiętajcie, że materiał powinien być wykonany w 100% z bawełny.
Szampon w kostce
Na temat tego produktu byłabym w stanie napisać poemat, może nawet poemat heroiczny, ale niestety wielki minus za cenę. Ja naprawdę rozumiem, że pewne rzeczy nie są tanie, ale szampon nie powinien być czymś, co kojarzy się ekskluzywnym produktem, zwłaszcza że w tym wypadku to nie inwestycja, bo kostka błyskawicznie znika i czas kupić następną.
Rozumiem, że alternatywa w plastikowej butli za kilka złotych jest jedynym wyjściem dla większości ludzi. A szkoda, bo poza ceną, myślę, że to produkt niemal rewolucyjny.
Przede wszystkim początkowo byłam przekonana, że szampon w kostce to mniej więcej to samo, co mydło. A kto kiedykolwiek pokiereszował włosy mydłem, ten wie, że wychodzą z tego starcia, jako jeden, wielki, suchy, cierpiący kołtun.
Otóż myliłam się. Szampon w kostce to po prostu szampon, tyle że nie w stanie ciekłym. Co więcej, uważam, że jest lepszy niż większość produktów, z którymi miałam do czynienia, a umówmy się – ja jestem typem włosomaniaczki. Próbowałam niemal wszystkiego i mogę powiedzieć, że po szamponie w kostce włosy są lśniące, puszyste, gładkie i nawet niekoniecznie wołają o odżywkę.
Kubeczek menstruacyjny
Moje perturbacje kubeczkowe, boleśnie uświadomiły mi, że Matka Natura niesprawiedliwie obdarowała kobiety i mężczyzn. Oni dostali sikanie na stojąco. Żadnemu mróz nie urwał dupy podczas opróżniana pęcherza na mrozie.
„A ja kuźwa siedzę z filiżanką w tyłku” – pomyślałam któregoś dnia, wściekła, że znowu porwało mnie morze czerwone w najmniej odpowiednim momencie.
No więc jak to jest z tym kubeczkiem menstruacyjnynym? Uważam, że to rewolucyjny produkt, o ile uda nam się dobrać właściwy do swoich potrzeb. Wtedy naprawdę zapominamy, że mamy okres. W końcu można się wyspać, bez panicznego budzenia się w nocy, czy przypadkiem nie przesiąkł nami cały materac.
Zanim kupicie kubeczek, zorientujcie się, na jakiej wysokości jest Wasza szyjka macicy. TEN FILM tłumaczy, jak to zrobić. Poza tym ustalcie, czy Wasze okresy są obfite, czy nie.
Ważne jest również to, czy rodziło się siłami natury.
I tu mała anegdota.
Kiedy kupowałam kubeczek, głowiłam się nad rozmiarem. Czytałam instrukcję uważnie, kiedy doszłam do zdania, że kobiety, które rodziły, powinny zdecydować się na większy rozmiar. Ponieważ ja rodziłam aż trzy razy, ochoczo sięgnęłam po M. Zapłaciłam, wyszłam ze sklepu i nagle spłynęło na mnie olśnienie.
Trzy razy, ale przez cesarkę!!
Polecam Wam filmy Natalii, która bardzo fajnie opowiada o kubeczkach.
To tyle na dziś 🙂
Dajcie znać, czy Wy odkryliście coś godnego polecenia.
25 komentarzy
Ten kubeczek z rossmana moge z czystym sumieniem polecic. Nie kosztuje 100, a 40 o ile dobrze pamietam, a to juz zacheca. Juz prawie rok za nami i jestem zachwycona! Jedyny „minus” taki, ze musze pamietac ze go mam, szczegolnie pod koniec okresu, bo jest niewyczuwalny ? Z szamponem moze sie wyprobujemy, skoro juz są dostepne w rossmanie, odstraszalo mnie zamawianie przez internet z racji kosztow/sladu weglowego/mozliwego zapakowania w folie etc. Tyle ze boje sie, ze przy 3 dzieci to on zniknie szybciej niz kanapka zostawiona w zasiegu wzroku psa mego, a przeciez nie bede myc wlosow 11 latkowi, zeby dopilnowac ze szampon nie zmniejszy sie o polowe 🙁
Kubeczek jest ok, pod warunkiem, że już za pierwszym razem trafi się na „ten jedyny”. Ja jestem zła, że nie ma próbników, tak żeby można je było wziąć do ręki, ocenić wielkość, twardość etc. Moje początki z kubeczkiem to masakra i kupa pieniędzy wyrzuconych w błoto, dlatego wszystkim radzę poczytać wcześniej.
Co do szamponu w kostce, to paradoksalnie dzieci zużywają go mniej, bo nie da się go wylać z butelki w wielkiej ilości, trzeba tylko pamietać, żeby nie zostawić go w gdzieś w wodzie, bo się rozpuści jak każde mydło 🙂
Też używam tego szamponu i też jestem zadowolona, choć u mnie bez odżywki się nie obędzie jednak 🙂 Co do kosztów to zgadzam się, to są drogie rzeczy – choć tego szamponu używamy do całego ciała i świetnie sprawdza się na wypady w góry, gdzie każdy gram w plecaku się liczy. Jeśli chodzi o wielorazowe płatki i w ogóle takie „podwycierajki” do wszystkiego świetnie sprawdzają się pocięte na kwadraty stare flanelowe pieluchy po dzieciach. Do demakijażu polecam coś super zero waste czyli olej, który sam zmywa (bez żadnych płatków). Masujesz tym twarz całą czy np. oczy – tam gdzie makijaż a potem zmywasz ciepłą wodą. Koniec 🙂 Nie wiem czy mogę tu załączyć linka, ale taki olejek ma np. firma Mayka – Polki mieszkającej w UK, która ma naprawdę wspaniałe rzeczy z dobrymi składami. Są pewne aspekty zero waste, które są tanie – np. robię sama w domu proszek do prania i płyn do płukania i wychodzi taniej i zdrowiej niż produkty sklepowe. Chemia do sprzątania to u mnie tylko ocet, woda jakiś olejek eteryczny czasem. Do innych rzeczy pasta z sody. Ale są rzeczy super drogie – zobacz na pasty do zębów w szklanych słoikach – kosmos 🙂
Napisałaś dokładnie to, co mam w głowie! Ja też już dawna ograniczam sie w domu do octu, robię proszek i płyn do prania, kupuję bardzo mało ubrań, najczęściej w lumpeksie.
Ale sorry, wystarczy zajrzeć do pierwszej lepszej eko drogerii, żeby zobaczyć, że ktoś kto żyje za najniższą krajową, może tylko pomarzyć o ekologicznych kosmetykach.
Ja często mam ogromny dylemat, czy promować takie produkty, bo wiem, że dla wielu to właśnie kosmos.
O kurde pierwszy raz słyszę o czymś takim jak kubeczek menstruacyjny!!
No coś ty? Poczytaj koniecznie 🙂
Przede wszystkim gratuluję wprowadzenia dosyć, jakby nie było, radykalnych zmian w swoim życiu (kto by 2 lata temu w ogóle o czymś takim, jak szampon w kostce, czy kubeczek menstruacyjny pomyślał?!). Pozwolę sobie nie zgodzić się z tezą, że bycie eko jest drogie. Z moich obserwacji, popartych często eksperymentami, wynika, że w około 90% przypadków oszczędzamy. Myślę też, że porównanie kupna szamponu czy kubeczka do kupna domu za gotówkę jest nietrafiony, bo pół miliona a 30 zł to duża różnica 😉 Jak często kupujemy ubrania droższe niż 30zł? I jakoś nikt ich nie bierze na raty. Z pewnością są osoby, dla których jednorazowy wydatek 30 zł jest obciążeniem, ale te osoby z pewnością nie spędzają swojego czasu na zastanawianiu się, jak być bardziej eko. Pozdrawiam 🙂
Myślę, że dosyć cieżkie zarzuty wytaczasz tu przeciwko tym, którzy zarabiają mniej. Dlaczego te osoby nie miałby się martwić o środowisko? Bo zarabiają mniej?
No niestety, są rzeczy, które tanie nie są. Osoba, która musi wyżyć za kilkaset złotych, nie pozwoli sobie na eksperymentowanie z kubeczkami menstruacyjnymi, czy na kupno szamponu za 30zł, bo to spora część w jej budżecie i choć w perspektywie czasu więcej wyda na podpaski, to nadal może sobie pozwolić tylko na „raty” – stąd porównanie do kredytu, nie bierzemy go bo chcemy, czy się opłaca, tylko nie mamy wyjścia.
Ceny ekologicznych kosmetyków, akcesoriów to często kosmos dla osób, zarabiających najniższą krajową.
Porównanie do kupowania ubrań też jest nie do końca trafione, bo zasadniczo budżet na ubranie jest większy niż budżet na mydło. Czym innym są spodnie za 30zł, czym innym jest mydło za 30zł.
Może źle się wyraziłam, ale chodziło mi właśnie o to, że dla osoby zarabiającej przykładową najniższą krajową priorytetem jest „wyżyć od pierwszego do pierwszego”, a nie ekologiczne życie. I to nie jest absolutnie żaden zarzut. Staram się jak najczęściej wychodzić spoza bańki swojego najbliższego otoczenia i zauważać, jak wygląda prawdziwa rzeczywistość w naszym kraju.
Skoro porównanie kupna mydła i spodni jest nietrafione, to chyba tym bardziej porównanie kupna mydła i domu 😉 Pozdrawiam!
Coś w tym jest. Na lewo i prawo wszyscy trąbią o tym, że musimy być bardziej eko… tylko niestety nie idzie to w parze z dostępnością ekoproduktów. Osobiście (nie mając rodziny na utrzymaniu i mając bezpieczeństwo finansowe) mogę pozwolić sobie na zakup wszelkiego rodzaju ekologicznych zamienników, ale wiem też jak wiele osób z mojego otoczenia rezygnuje z nich ze względu na cenę… Jest to strasznie irytujące, bo większość ludzi korzysta z tych mało ekologicznych rozwiązań, bo po prostu na inne jej nie stać… Z drugiej strony wiem, że produkcja na małą skalę wiąże się z większymi kosztami i stąd te wygórowane ceny. Przydałby się nam więc jakiś złoty środek i większy wybór! Bo niestety robiąc zakupy w przeciętnym supermarkecie na próżno szukać przyjaznych środowisku środków czystości, kosmetyków, proszków do prania czy żywności zapakowanej w papier lub szkło, nie zaś w ten okropny plastik…
No właśnie. Ja mam poczucie, że wiele rzeczy ode mnie zupełnie nie zależy, bo kiedy idę do marketu to widzę tony plastiku. I co z tego, że ja go bardzo ograniczam?
Ceny staną się przystępne, kiedy będzie większy popyt na eko produkty.
Pozostaje czekać i robić te małe rzeczy, które wydają nam sie zbyt małe 🙂
Wiecie co, to kwestia czasu i znajdzie się w końcu złoty środek. Już teraz w Lidlu czy w Biedronce są eko produkty w przystępnych cenach, wiele osób może dzięki temu zacząć swoją przygodę. To samo zapewne stanie się z kosmetykami. Najważniejsze, że świadomość w tym temacie rośnie. PS. Sara płyn do prania z Twojego przepisu to rewelacja, pachnie jak sklepowy i szybko się go robi, dzięki za niego!
Potrzebowalam takiego postu, szczególnie w kwestii kubeczka. Co okres myślę sobie, ze od nastepnego to już na pewno zaczne stosować. Zmotywowałaś mnie do konkretnych działań w tym momencie.
Koniecznie zrób wcześniej przegląd i test, żeby dopasować go do siebie. Zajrzyj do linków, które podałam.
Tak, też wzięłam M i bardzo szybko zamieniłam. Tak, też mam za sobą dwie cesarki ? dziecko to dziecko, liczy się ilość sztuk ? a ja życia bez kubeczka nie znałam. A znam je od….tygodnia. i gdybym nie wzięła z domu a los by mnie zaskoczył, prędzej kupię drugi kubeczek niż podpaski.
Z tym szamponem to tak trochę nie do końca – u mnie wystarcza na dokładnie 2 miesiące (o ile ktoś się nie zagapi i nie zostawi na mokrym). 2 miesiące używania codziennie przez chłopaka i co drugi dzień przeze mnie. Płynny na pewno nam na tyle nie starczał – głównie przez towarzysza, który radośnie wylewał hektolitry szamponu 😀
No właśnie, a w pięcioosobowej rodzinie znika błyskawicznie.
To tylko mi i moim dziewczynom ten szampon (dokładnie TEN!) nie podszedł? Włosy są sztywne po nim, przyklapnięte (a dobrze spłukuję) i szybciej się przetłuszczają. Jestem nim bardzo rozczarowana. Za to w tej samej papierowej paczuszce dotarły mydła w kostce i to jest hit! Cała rodzina pod prysznicem używa tylko tego! Nie produkujemy już potężnych plastikowych śmieci!
Hm, no pewnie jak z wieloma kosmetykami, jednemu coś odpowiada, drugiemu nie. U nas to mydło do włosów sprawdziło się rewelacyjnie.
Używam kubeczka od 3 miesięcy. Kupiłam rozmiar M – i jest w porządku jak na mój okres (niezbyt obfity, trwający 3 dni) W każdym miesiącu korzystania z kubeczka jestem nim zachwycona – żadnych uwalonych krwią majtek (choć mimo wszystko zabezpieczam je wkładką) spokojny sen, wygoda (!!!), właściwie zapominam że mam okres… Z włożeniem kubeczka nie miałam problemu (jestem po dwóch porodach naturalnych) i naprawdę duża ulga że już nie muszę używać podpasek ani tamponów. Kubeczek kupiłam w cenie 27,99 w Rossmannie. Super wydana kasa – przynajmniej wg mnie. Szamponu w kostce nie testowałam aczkolwiek po tym artykule mocno się zastanawiam czy tego nie zrobić…
Zaśmiałam się w głos czytając ostatnie zdania 😉 Choć domyślam się, że Tobie nie było wtedy do śmiechu!
Fajnie, że piszesz o kubeczkach – one budzą czasami naprawdę wielkie oburzenie i obrzydzenie (-> np. komentarze pod spotami your kaya na fb). Faktycznie trudne jest to, że to bardzo duży wydatek, a nie masz stuprocentowej pewności, że będzie pasował. Od siebie dorzucam protip – targi eko, kosmetyków naturalnych – wtedy są często niższe ceny. Ja się wahałam rok, po czym właśnie na targach kupiłam za 50% ceny. Podpisuję się, że pod opinią, że super komfort, można zapomnieć o okresie.
Szampon w kostce – ja zrezygnowałam, budżet domowy nie uniósł. Kupuję mydła w kostce pakowane w papier – te z super składami i tak kosztują dwukrotnie więcej niż zwykły żel w butelce. A bezśmieciowy demakijaż był chyba moim pierwszym krokiem „zero-waste” – kupiłam zwykłą ściereczkę z mikrofibry (bardzo szybko schnie, jest nieśmiertelna, używam jej dwa lata, co wieczór zapieram + dorzucam do prawie każdego prania) i olej ze słodkich migdałów. Buzia nigdy nie była szczęśliwsza.
Pozdrowienia!
Ja już po kubeczku. Zostały do wdrożenia jeszcze płatki i szampon.
Co do szamponu w kostce, to w Hebe ekologiczny szampon Wax jest za 19 zł. 😉 akurat tego nie używałam, więc nie napiszę czy dobry, ale może warty przetestowania. Co do cen produktów eco, to niestety, ale stały się bardzo intratnym biznesem i nawet rzeczy, do których nie są potrzebne horrendalne pieniądze na produkcje są po prostu drogie z racji etykiety eco, jak np. patyczki do uszu. Pudełko wykałaczek kosztuje 2 zł. identyczne wykałaczki, tyle, że z watą 10 zł. w eco drogerii. Pozdrawiam
Dobry ten szampon Wax?
Platki wielorazowe szyje sobie i znajomym blizszym i dalszym od kilku lat, wazny jest material, a ze sie troche na tym znam, maja ze mna dobrze :))
Kubeczek tez trafilam kiedys za1szym podejsciem, ale jednak natrafilam na informaxje na temat sylikonu, ze to jednak niekoniecznie ok dla organizmu, i ze krew jednak powinna wypływać z pochwy a nie w niej siedziec, moga byc potem problemy z szyjka macicy.. :///
Polecam naturalne kosmetyki ze wschodu duze opakowania 500 ml na doslownie pare złotych.. Do mycia calego ciala, wlosow, maz sie wzbranial, dopoki nie uzyl i teraz sie domaga tych ziołowych kosmetykow, a wczesniej byl zwolennikiem reklamowanych produktów :///