Ostatnio podczas imprezy u naszych przyjaciół tematy zeszły na Ziemię i ekologię. Ktoś wspomniał o niedawno obejrzanym dokumencie, ktoś dodał, że faktycznie czytał na ten temat artykuł, ktoś inny powołał się na liczby i badania, ktoś powiedział, że jest nawet na ten temat książka, ktoś oznajmił, że prognozy są bardzo alarmujące. Aż w końcu ktoś zawyrokował, że jak nic to wszystko pierdolnie, bo nie ma już odwrotu, a nasze dzieci będą zabijać się o kubek wody.
Moja wyobraźnia użyźniona bąbelkami prosecco podsunęła mi hiobowe wizje. Chwilę potem odezwał się mój wewnętrzny oskarżyciel posiłkowy. Poległam w ogniu pytań krzyżowych.
Pytał, dlaczego mam na sobie bawełniany tishirt, skoro wiem, ile wody pochłania hodowla bawełny? Dlaczego jem chili con carne, skoro wiem jaką cenę płaci Ziemia za produkcję mięsa? Co tu robią plastikowe butelki słodkich napojów?! Dlaczego zrobiłam sernik oreo, wiedząc, że przemysł mleczny maltretuje krowy, a w oreo jest palmowy olej? Masz na dłoniach krew awokado!! – wrzasnął mój oskarżyciel.
Poczułam, że się zapadam, jestem nie tylko bezsilna wobec zagłady planety, ale przede wszystkim tej zagładzie winna.
Ponieważ ten nastrój winy i wyrzutów sumienia wraca do mnie dosyć często, wymyśliłam sobie nieco żartobliwe hasło slow panic, które służy ukojeniu moich nerwów. Uważam, że dopóki korzystam z dobrodziejstw cywilizacji, to siłą rzeczy partycypuję w procesie destrukcji Ziemi. Mam rodzinę, dom, samochód i żyję – to w zasadzie wystarcza, żeby wypełnić sumienie wyrzutami.
Slow panic oznacza, że jestem świadoma problemu, ale nie ulegam panice i robię to, co jest w zasięgu moich możliwości oraz są rzeczy, na które nie mam wpływu. To nie moja wina, że w supermarkecie są pakowane w plastik warzywa, to co ja mogę, to tych warzyw nie kupić – mniej więcej do tego sprowadza się moja filozofia slow panic.
W jej duchu robię detergenty do prania, oszczędzam wodę, starannie segreguję śmieci, kupuję głównie w lupmeksach, wyrzucam bardzo mało jedzenia i regularnie robię małe kroczki ku lepszym nawykom.
Dziś pokażę Wam jak zrobić uniwersalny płyn do czyszczenia, który wyparł z mojego życia wszystkie inne detergenty. Już ponad rok używam jednej jedyniutkiej butelki.
Umyjecie tym podłogi, okna, blaty, ściany, łazienkę, kuchnię i co tam jeszcze do głowy Wam przyjdzie.
Na butelkę o pojemności 750ml potrzebujecie:
– 150ml octu spirytusowego
– 500ml wody
– 20-30 kropel ulubionego olejku zapachowego (u mnie to zazwyczaj lawenda)
Wszystko razem mieszamy i gotowe!
Jeżeli czyścicie takim sprayem brudną łazienkę, to wystarczy zostawić spryskaną powierzchnię na 10 minut.
Co jeszcze?
1. Z małych kroków ku lepszemu zrezygnowałam całkowicie z płatków kosmetycznych.
Pocięłam zwykłą bawełnianą koszulkę na kawałki. Kilkakrotnie składam taki fragment materiału aż mam mięsisty wielostronny płatek kosmetyczny.
2. Nie używam produktów do demakijażu. Zamiast tego korzystam z olejków, które sa zdecydowanie bardziej wydajne. Jak zrobić taki demakijaż? Moczymy twarz ciepłą wodą z kranu. Na dłoń wylewamy 10 kropli ulubionego olejku i masujemy delikatnie twarz, aż makijaż się rozpuści. Wielorazowym zmoczonym płatkiem zmywamy twarz. Przyznam, że ostatnio zbieram regularnie komplementy na temat cery i myślę, że płatki i olejek mają w tym duży udział.
3. Przestałam kupować ręczniki papierowe. Korzystam już tylko ze zwykłych materiałowych ręczników i starych tshirtów.
Dajcie koniecznie znać, czy Wy możecie pochwalić się jakimiś drobnymi zmianami na lepsze.
PS Bardzo ważnym założeniem slow panic jest niegardzenie drugim człowiekiem. Pogarda doprowadziła już ten świat do wielu katastrof. Tak samo strasznych, jak katastrofy ekologiczne.
Pouczanie i wytykanie cudzych błędów, to błędna dydaktyka.
16 komentarzy
Bardzo mądre i przemyślane. Uwielbiam Panią czytać za tą madrość i prostotę, bez wielkich haseł i transparemtów. Ale komentarz piszę bo chiałam spytac jakich olejków używa Pani do zmywania makijażu?
Dziękuję <3 Najbardziej lubię olej awokado.
Zrezygnowałam całkowicie z mięsa, nie kupuję żadnych napojów w plastikowych butelkach (od ponad roku całą rodziną pijemy kranówkę), drastycznie ograniczyłam kupowanie nowych ubrań (i rzeczy w ogóle…), na zakupy nosimy własne woreczki na warzywa i owoce + pojemniki na sery, kapustę kiszoną etc., zrezygnowaliśmy z worków na śmieci. To takie najważniejsze mini-osiągnięcia. Moje cele na ten rok to zakup kubeczka menstruacyjnego, rzadziej korzystać z samochodu, kupować jeszcze mniej ubrań i… pewnie coś jeszcze wymyślę 😉
W 100% zgadzam się ze słowami o pogardzie. Na Facebooku należę do grupy o zero waste i niestety poziom pogardy reprezentowany przez niektóre osoby jest porażający… nie tędy droga. Lepiej zachęcać i wspierać wysiłki niż wytykać błędy.
Świetny tekst:)ja też tak uważam, gdy każdy ograniczy konsumpcjonizm może jeszcze nie wszystko ulegnie zniszczeniu…ja korzystam z lnianych woreczkow na owoce, warzywa, pieczywo, segreguje odpady, oszczędzam wodę, kupuję mniej ubrań A lepsze…
Hej Sara, jakim olejkiem robisz demakijaż? Miałam kiedyś przygodę z OCM, ale pamiętam straszny wysyp 🙁 i przyzna, że się zraziłam
To tak jak ja. Kiedyś bardzo się zraziłam i na lata odpuściłam. Ale teraz już wiem, że w źle to robiłam. Mój ulubiony to olej z awokado. Kiedyś dostałam od mamy i zakochałam się. Bardzo ważne jest żeby najpier porządnie zmoczyć twarz, a potem dopiero olejek. Podobno olej potrzebuje takiego wodnego poślizgu, inaczej może zapchać. Wszystko zmywam wacikiem zmoczonym ciepłą, ale nie gorącą wodą.
Moim top of the top jest wielokrotnego uzytku butelka na wode – kupilam taka z filtrem, ktory lekko poprawia smak wody, dzieki temu od roku nie kupilam wody w plastikowej butelce. Drugim odkryciem sa wielorwazowe woreczki na warzywa- staram sie je miec zawsze ze soba, ale kiedy akurat ich nie mam,to waze warzywa osobno, ale pakuje je do jednej reklamowki, na ktora naklejam kilka etykiet- niby nic takiego, ale patrzac na ludzi, ktorzy 10 warzyw pakuja do 10 foliowek, wydaje mi sie, ze nie jest to oczywiste 🙂 Obie te rzeczy nie wymagaly z mojej strony zadnej rewolucji, nie sa ani drogie, ani czasochlone, dlatego polecam! 🙂
Bardzo dobry post! Sama staram się robić dobre rzeczy dla planety w swoim domu (uniwersalny środek czystości mam już opanowany, jakoś nie wpadłam na te płatki kosmetyczne z bawełnianych tkanin – dzięki za podpowiedź!), ale sama często słyszę, czego to ja NIE robię. Jako, że słabo mi idzie wymyślanie ripost na bieżąco, mam przygotowane kilka odpowiedzi – na przykład, że ja przynajmniej robię COŚ. Bo dziwnym trafem najczęściej najbardziej „czepliwe” są osoby, które szczycą się swoją buńczucznością, że nie interesuje ich „ekologizm”. Pozdrawiam! 🙂
Hej. Wody z octem używam odkąd pamiętam, w sprzątaniu jest niezastąpiona ( do mycia okien rewelacja!) Lumpeksy to moja pierwsza opcja, gdy potrzebuje ciuchów- niesamowity mam tam relaks ? Polecam i pozdrawiam
Mam pytanie a propo płynu do czyszczenia: czy nie smierdzi octem? Bo kiedys z octu robilam plyn do płukania i caly cZas czulam…:/ nawet za drugim razem zmniejszylam ilosc octu a zwiekszylam olejku ale nie pomogło. A drugie pytanie czy z olejkiem bie jest za tłusty do mycia okien?
Pozdrawiam.
Robie płyn do prania z pani przepisu:*
Też zaczęłam używać olejku do demakijażu. Na razie jakiegoś starego olejku z szafki (+ kropla rycynowego), gdyż stosuję zasadę – nie kupię nowego dopóki nie zużyję starego. Czyli nie kupuję nowego różu, pomadki, kredki, balsamu czy nawet kremu do rąk, nieważne jak pięknie pachną, a reklamy kuszą..
Moje ostatnie odkrycie: wystarczy ocet do odkamieniania czajnika. I jest błysk!
Chyba nic nowego nie wymyślę , wszystko co cenne już podałyście, ale ja ograniczyłam ilość prania. Oszczędzam nie tylko wodę ale tez ilość detergentów.Wprowadziłam zasadę puszczam pralkę jak jest pełna. Zniwelowałam do zera przebiegi pralki z dwoma rzeczami w środku, z ulubionymi dżinsami i ulubioną bluzą która dziecię musi mieć koniecznie na jutro.
Nie ma, jest w praniu, ubierasz coś innego.
Butla płynu do prania stoi 3 miesiąc 😉 Nie używam suszarki bębnowej. Potwornie żre energię.Suszenie na suszarce mam za darmo, a nigdy się nie zdarzyło że zabrakło mi skarpetek w szufladzie i nie mam w czym wyjść.
Staram się robić wszystko to co powyżej. Czasami mniej czasami więcej. Przyznam się, że kubeczek menstruacyjny za cholerę mi nie „wchodzi”. Próbuję co miesiąc od roku i polegam. Za to pochwalę się, że właśnie zainwestowaliśmy w panele fotowoltaiczne. Także mam nadzieję, że w maju zapłacę ostatni rachunek za prąd w moim życiu. Czego wszystkim WAM życzę!
Mogę prosić „instrukcję obsługi” olejku? 😉 Stosujesz rano i wieczorem? Czy najpierw oczyszczasz twarz żelem/pianką i potem stosujesz olejek? Czy nakładasz na koniec krem czy olejek już go zastępuje? W internecie jest wiele różnych porad, często rozbieżnych, a wiem, że zła kolejność może pogorszyć stan cery zamiast jej pomóc.
P.S. Świetny blog. Zachwycam się nim od kilku dni umilając sobie czas w pracy 😉 szczególnie wpisami dotyczącymi życia na wsi bo czeka mnie niedługo „ucieczka” z miasta. Czekam więc na więcej takich postów bo wszystkie już przeczytałam 🙂
Dziękuje za miłe słowa <3
Co do olejku. Już od kilku lat robię tak: moczę twarz z makijażem ciepłą wodą, nakładam na to olejek i masuje. Następnie zmywam wszystko bawełnianymi wacikami namoczonymi w ciepłej wodzie.
Zmywam do momentu aż waciki są czyste. Na taką cerę tonik i krem z odrobinką olejku lub maska 🙂
Ale tak jak piszesz - nie każdemu taka pielęgnacja podejdzie. U mnie sprawdza się fenomenalnie. Od lat nie używam ani żeli ani płynów micelarnych. I choć to dziwne, to w ogóle mało wody używam do twarzy.